Rozdział 6 ,,Okrutny ojciec i zajęcia tańca''

12 2 1
                                    

,,W przeciwieństwie do swojego brata, Isabelle była spokojną dziewczynką. Uwielbiała czytać szczególnie powieści historyczne. Miała niespełna dziewięć lat, gdy podczas wojny przygarnęła ich młoda kobieta. Casmir i Isabelle byli szczęśliwi u Hazel Lee, bo tak miała na imię owa kobieta...''

Celia zaczęła się zastanawiać, czy będzie tutaj wzmianka o jej pokojówce.

''...również się nie nudzili, bo oprócz nich było tam od groma dzieci, lecz najbardziej przywykli do dziewięcioletniej dziewczynki, Marie. W trójkę zasiadali obok siebie przy obiedzie, opowiadali straszne historie podczas ciszy nocnej z latarnią w ręku, oraz zabawiali się nawzajem sypiąc przeróżnymi żartami i ciekawostkami.

W tym rozdziale wiedzieć musicie, iż panna Hazel podzieliła dzieci po pięć osób do jednej komnaty. W całym jej ogromnym domu zmieściło się trzydziestu osób w tym ona i jej dwie starsze córki. Casmir, Isabelle, Marie i dwójka innych dzieci, których imiona nie są istotne w tej powieści, mieszkali w drugim od końca pokoju na trzecim piętrze.

Ale dosyć już tych szczegółów, przejdźmy do historii.

Akcja miała miejsce gdzieś koło godziny szesnastej gdzie to nasza trójka odkrywców beztrosko zabawiała się w ogrodzie panny Hazel...''

-Panienko! Twoi rodzice proszą już, abyś zeszła na dół.- Powiedziała Jasmine uchylając drzwi. Celia wzdrygnęła się.

-Oczywiście, już schodzę.- Niechętnie odłożyła książkę na półkę nocną, wstała, pogładziła rękami suknię i pomknęła w kierunku drzwi. Otwarła je i wyszła na korytarz, skąd można już było dosłyszeć śmiech i rozmowy z dołu.

-Oh, tak! To niewiarygodne... Celio! No nareszcie, dobrze że pokojówka cię zawołała.- Powiedziała matka rodzeństwa z uśmiechem. Wspomniana wcześniej dziewczyna popatrzyła na brata, który odstrzelony w garnitur niezauważalnie ruchem głowy wskazał na chłopaka stojącego obok, i przewrócił oczami.

-Ah... Celio, jak ty wydoroślałaś. Jak zwykle wprawiasz w zachwyt swoim przyjściem!- Zupełnie obca jej kobieta podeszła parę kroków do przodu i objęła delikatnie uważając, żeby nie pognieść jej fryzury.

-Dzień dobry, pani...

-Mów mi Abigail O'Sullivan, z panieńskiego Guise. A to...- Wskazała na mężczyznę i dwójkę nastolatków za sobą.- Mój mąż Yuwan i moje cudowne dzieci, Claire i William.

 -Miło mi was poznać.- Dziewczyna uśmiechnęła się i podchodząc do trójki pozwoliła na ściśnięcie ręki Claire i ucałowanie jej skroni przez męża Abigail i Williama.

-No cóż, skoro formalności mamy z głowy radzę się pośpieszyć z powiedzeniem mojej kochanej siostrze po co nas tu zebrałeś, drogi ojcze. Niech w końcu się dowie.- Charles posłał znaczące spojrzenie rodzicielowi.- Chyba, że wolisz żebym ja jej powiedział.

Ojciec przełknął ślinę.

-Drodzy goście, rodzino, lepiej posłuchajmy się naszego syna i przejdźmy do jadalni. Za pewne kucharka już zrobiła kolację.- Powiedział spokojnie patrząc na chłopaka i dając mu do zrozumienia, że jeśli się zaraz nie przymknie pożałuje.

-Mhm.

Całe wydarzenie obserwowała pewna osoba, która wyglądając zza okna przyszpiliła się do ściany.

-Nie jest dobrze...- Mruknęła.- Cóż, lepiej przygotuje się na lekkie spóźnienie spektaklu.- Uśmiechnęła się pod nosem i skoczyła z dachu pozwalając by jej biały płaszcz zadziałał jak skrzydła. Gdy dotknęła czubkami stóp ziemi, powoli zaczęła się oddalać, nucąc nieznaną melodię.

Royal Blood ,,Krew, która płynie w żyłach władców'' [WOLNO PISANE]Where stories live. Discover now