05. Chapter

2.7K 112 3
                                    


Martha zaczęła wybudzać się ze snu, nie pamiętała powrotu do domu a tym bardziej pójście do łóżka. Nie piła alkoholu więc nie mogła zrzuć winy na procenty, jedyny wyjściem były narkotyki ale kto chciał by jej to zrobić?

Wracając jej resztki świadomości, zauważyła że to nie jej łóżko ani nie jej pokój.


- Cholera. -Wyskoczyła z łóżka jak poparzona, gdy gwałtownie wstała zakręciło się jej w głowi. Opierając się rękoma o nocny stołek, starała przypomnieć sobie zeszłą noc a także tajemniczego chłopaka który prawdopodobnie ją porwał. 'O mój Boże porwali mnie'

W panice rozejrzała się po całym pomieszczeniu, jej serce zaczęło nienaturalnie szybko bić, a całe ciało trzęś.

- Nie, to się nie dzieje naprawdę, to tylko sen, to tylko sen. Zaraz się obudzę i zobaczę zirytowaną twarz Josha i skacowaną Ash. - Powtarzając mantrę w głowie, chodziła w tą i wew tą łapiąc się za czoło, po chwili zatrzymała się, widząc duże mahoniowe drzwi, podbiegła do nich modląc aby się otworzyły. Cholerne drzwi nawet nie drgnęły. Chciała krzyczeć aby ktoś jej pomógł, jednak szybko zrezygnowała z tego pomysłu, jeśli jej porywacz jest w domu nie chciała by wiedział że jest na jawie. Więc sfrustrowana

kopnęła drzwi tak mocno jak potrafiła, zapominając iż nie ma butów, poczuła straszny ból przeszywający jej nogę. Szybko pokuśtykała w stronę łóżka przeklinając pod nosem. Nie widząc na razie drogi ucieczki wspięła się z powrotem na duże łóżko. Kuląc się pod kołdrą dała upust emocją, i zaniosła się cichym płaczem.

Co teraz z nią będzie?

Niespokojny sen Marthy został przerwany przez dźwięk otwieranych drzwi, dziewczyna momentalnie stoczyła się z łóżka, chowając się za nim, uważnie obserwowała drzwi spodziewając się swojego porywacza. Jednak w drzwiach ukazał się całkiem ktoś inny. Mężczyzna o brudnych blond włosach i niebieskich jak ocean oczach, takich samych jak Marthy, był przystojny z chłopięcym wyglądem nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia kilka lat. Nie wyglądał na człowieka który chciał zrobić jej krzywdę, z drugiej strony jej porywacz też na takiego nie wyglądał...

Martha nie spuszczała z niego oczu jak chłopak rozglądał się po pomieszczeniu, był niespokojny a w oczach było widać panikę i dezorientację. Kiedy w końcu zauważył ją, chowająca się za łóżkiem, ostrożnie zaczął się do nie zbliżać.

Widząc zbliżającego się blondyna wpadła w panikę chwyciła najbliższą rzecz do obrony. Spojrzała na przedmiot w lewej ręce. Lampa, parsknęła w myślach. Z powrotem skierował swój wzrok na przybysza który był coraz bliżej...

- Nie waż się pochodzić bliżej. -Warknęła, ściskają mocniej lampę .

Blondyn cofnął się o dwa kroki, lekko przerażony jej nagłą agresją.

- Woooho spokojnie, nie zrobię tobie krzywdę. - Uspakajał, co wkurzyło ją jeszcze bardziej.

- Zostałam porwana, czego się spodziewałeś? Że Uściskamy sobie ręce?! Kim do cholery jesteście i czego ode mnie chcecie? - Miała zamiar, rozbić lampę na jego głowie i wiać tak szybko jak się da.

Niebieskooki z intensywnością wpatrywał się w nią, tak jakby uczył się i zapamiętywał każdy szczegół na jej twarzy. Westchnął z irytacją.

- Pieprzyć to. Jestem twoim bratem. - Martha spodziewała się usłyszeć żądanie okupu. Ale nigdy, przenigdy nie spodziewała się aby usłyszeć taki absurd.

Engaged To The Mafia BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz