Rozdział 18

50 5 2
                                    

Na drewnianej, zielonej ławce przy placu przedszkolnym od dwudziestu pięciu minut siedzi wysoki blond włosy mężczyzna. Pierwsze piętnaście minut samotnego siedzenia kompletnie mu nie przeszkadzało. Właściwie to zapomniał o Akirze, Mizuki i dzieciach. Zamyślił się odpisując na pare ważniejszych maili, ale kiedy w końcu podniósł głowę w górę od zbyt długiego trzymania jej pochylonej dotarło do niego gdzie jest i następne minuty upływały o wiele wolniej. Kwestią tej nudy raczej nie był brak towarzystwa. Po prostu czuł się dziwnie siedząc samemu na przedszkolnej ławce przy placu zabaw nie posiadając dziecka. Na dodatek nie za bardzo miał co robić, więc jedyne co mu pozostało to...dalej odpisywać na maile, które właściwie nie wymagały odpowiedzi. Minęło kolejne dziesięć minut, a on nadal siedział sam na ławce. Zerkał czasem w górę ze swojej delikatnie pochylonej pozycji i czuł jak wzbiera się w nim irytacja. Patrzył przez chwilę na Akire rozmawiającym z przyjaciółką, który od czasu do czasu niesłyszalnie dla Nanamiego śmiał się słodko. Chłopcy co chwila przybiegli do dorosłych, żeby pobujać się na huśtawkach albo bawili się gdzie indziej. Podsumowując na pewno nikomu z niech nie śpieszyło się by wrócić tu. Nanami westchnął głośno i pochylił się w tył na ławce patrząc w niebo, które coraz bardziej przybierało różowawe i pomarańczowe kolory. Westchnął, bardziej pochyli się do tyłu, żeby rozciągnąć swoje plecy zmęczone tak długim siedzeniem na niewygodnej, twardej ławce i podniósł się z miejsca. Koniec tego, nie będzie tu dalej siedział jak debil. Czekał tu cierpliwie przez ostatnie pół godziny, ale musi to zakończyć. Zanim jeszcze ruszył ze swojego miejsca dodatkowo się rozciągnął, czując dyskomfort w swoich ramionach. Zatoczył barkami małe kółka co spowodowało ciche trzask przez przesunięcie się kości. Schował telefon do kieszeni i wolnym, spokojnym krokiem ruszył w stronę Akiry. Szerzej powoli zaczynał żałować, że tak łatwo dał się przekonać do zostania tutaj. Mógł sobie teraz spokojnie choćby poczytać jakąś książkę czy obejrzeć jakiś film, po prostu wykorzystać ten zapowiadający się na spokojny wieczór, ale on siedział tu. Naprawdę to było dziwne, że tak łatwo im uległ, bo na pewno do takich osób nie należał, ale...Akira...uśmiechał się. Jakoś nie mógł odmówić. Coś podświadomie kazało mu zostać. Niewiedział co to. Nie umiał tego określić, ale...ciągnęło go do zastania tu...w tym towarzystwie. Pogrążony w myślach nagle poczuł delikatne, ale stanowcze pociągnięcie za nogawkę spodni. Zerknął szybko w dół, ale równie szybko jego czy z zaskoczonego i jakby lekko zaniepokojonych zmieniły się w złe i zwęziły się.

-O co chodzi?- spytał małego bruneta, który uparcie trzymał w dłoni kawałek materiału spodni. Mimo małej sugestie ze strony Nanamiego by zaprzestał tego. Czyli delikatnego przesunięcia nogi w tył, ale na tyle daleko, że dziecko musiało stawić parę kroków w przód by nie upaść.

-Gdzie idziesz Nana-san?- zapytał patrząc na niego z dołu.

-Idę do twojego taty- pochylił się trochę w jego stronę i delikatnie chwycił za jego nadgarstek  odsuwając go od jego spodni.

-Idziesz z nimi rozmawiać?- zapytał ponownie wystawiając rękę by chwycić Kento za materiał spodni.

-Nie. Idę mu powiedzieć, że wracam już do domu - powiedział i zwęził oczy uważnie patrząc na czarną burze loków chłopca, który w tej chwili na niego nie patrzył.

-Nie idź jeszcze- poprosił i drugą rączka zaczął gnieść i rozciągać brzęk swojej koszulki, którą wyciągnął z pod bluzy -Nana-san?- spojrzał na niego wielkimi i jakby delikatnie przestraszonymi oczami.

-Tak?- westchnął stając w mniej spiętej pozie odwrócony do Taigi. Coś czuł, że trochę to zajmie.

-Możesz pomóc mi zjechać z tej jeździli?-zapytał z małym rumieńcem i wskazał palcem na najwyższą z dostępnych na placu zjeżdżalni. Nanami jedynie otworzył szerzej oczy. Spojrzał raz na wspomnianą zjeżdżalnie, a później na chłopca.

Zostaniesz Naszą Rodziną? (Nanami Kento x male OC)Where stories live. Discover now