3. Żółte tulipany

Start from the beginning
                                    

Tak jak podejrzewałam, dziewczynie wystarczyło dziesięć minut, żeby zniknąć mi z pola widzenia. Pokręciłam się chwilę po parterze, aż znalazłam kuchnie, a następnie dyskretnie poszukałam czegoś to przegryzienia. Na moje szczęście jeden z blatów kuchennych wyłożony był talerzami z przekąskami i wiedziałam, że przez najbliższy czas się stąd nie ruszę.

- Maeve? - Zza ramienia wychylił się Hugo Smith. - Ty tutaj? Co jest?

Chłopak nie ukrywał zdziwienia, ale ja nie byłam mu dłużna. Wytrzeszczyłam oczy, bo chyba pierwszy raz zagadał do mnie przy ludziach. Rozejrzałam się wokół, czy nikt nam się nie przygląda.

- Przszłmnaimreze - wybełkotałam z pełnymi ustami.

- Możesz powtórzyć? - Chłopak się roześmiał. Blond grzywka opadła mu na oczy, ale nie zasłoniła jego niebieskich tęczówek. Na policzkach miał różowe rumieńce, które często mu towarzyszyły.

- Przyszłam na imprezę - wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, jak głupio to brzmiało z moich ust.

- Z własnej woli? - Chłopak patrzył na mnie podejrzliwie.

- Tak mniej więcej.

Nie wiem czy moja odpowiedź była wystarczająca, ale obok nas pojawił się Brad i odwrócił uwagę Smitha.

Brad był młodszym bratem Jacoba McGregor'a i tak samo jak tamten i Hugo, należał do drużyny hokeja. Identycznie jak blondyn stojący obok nas, był w moim wieku i mieliśmy razem niektóre zajęcia, ale w zasadzie to nie zamieniliśmy ze sobą więcej niż kilka słów, które były konieczne przy konkretnych pracach grupowych na zaliczenie. Był także najlepszym kumplem Smitha, ale poza tymi faktami nie wiedziałam o nim dużo więcej.

- Hugo, musisz pomóc ogarnąć mi Devona - odezwał się Brad niskim głosem. Był wysoki i dobrze zbudowany, ale nie tak umięśniony jak jego przyjaciel. Czarne włosy miał krótko przycięte, a brązowe oczy pasowały do jego ciemnej karnacji.

Patrzyłam na chłopaków stojących przede mną i zastanawiałam się, czy przynależność do drużyny hokeja zależy też od wyglądu zewnętrznego, bo dosłownie każdy reprezentant Canmore High School był bardzo przystojny.

- Hej - uśmiechnął się do mnie Brad, jakby dopiero teraz mnie zauważył.

Zacisnęłam usta w wąską linie, co weszło mi już w nawyk przy tego typu chwilach zakłopotania i lekko odwzajemniłam uśmiech.

Chłopak wskazał Hugo schody i dał znać, żeby ten udał się za nim na górę. Zanim jednak blondyn ruszył, nachylił się nade mną i powiedział do ucha:

- Jakbyś czegoś potrzebowała, nawet nie wahaj się, by mnie poszukać.

Po tych słowach musnął swoją dłonią moją talię, ale nie było w tym nic romantycznego. Jego dotyk był mi znany tylko w jednym kontekście, a jednak ten gest bardziej wskazywał na wsparcie i opiekę. To było miłe.

Nie zdążyłam nawet cokolwiek odpowiedzieć, bo Hugo zniknął już w tłumie ludzi. O dziwo, w kuchni nie było takiego tłoku. Czy to przypadkiem nie jedno z bardziej obleganych pomieszczeń na domówkach? Nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo przede mną stanął chłopak, dla którego poniekąd tu przyszłam.

- Will, hej - przywitałam się.

- Czyli udało ci się wpaść - mówiąc to zdecydowanie zmniejszył między nami dystans, a jego dłonie oplotły moją talię. Znajdowaliśmy się w podobnej pozycji, jak przed chwilą ja ze Smithem, a jednak było między nami teraz coś bardziej intymnego.

Poczułam się mocno skrępowana, gdy przypomniałam sobie o tych wszystkich ludziach wokół, ale Trembley wydawał się tym nie przejmować.

- Chodź - przyciągnął mnie do siebie, a ja cała się spięłam. Wyczułam w jego oddechu woń alkoholu. - Napijesz się czegoś?

bladeWhere stories live. Discover now