Pov:Will
Obudziłem się w nocy, ale no cóż...nie obudziłem się w moim swoim łóżku, a na kanapie.I to nie w domu.
A w domku letniskowym.
Siedziałem na kanapie, i zastanawiałem się, czy to będzie kolejny koszmar.
Nagle usłyszałem dźwięk skrzypiącej podłogi.Podniosłem głowę, a drzwiach zobaczyłem...Theo?
Byłem trochę zdezorientowany, bo wiedziałem, że Theo przecież nie żyje. Kiedy zauważyłem go w drzwiach, nie potrafiłem pojąć, czemu jestem tutaj, i go widzę.Ale potem przypomniałem sobie, że to przecież tylko sen.
- Och, Will. Nie potrafię ci wyjaśnić, czemu jestem tutaj - powiedział Theo z rozbrajającą bezpiecznością, jaką tylko on potrafił mieć.
-Przepraszam, Theo. Czy... Czy jesteś naprawdę tu? - zapytałem.
- Jestem tylko w twoim śnie. - powiedział Theo, słysząc moją obawę w głosie.- Ale tak, w pewnym sensie jestem prawdziwy.
- Skąd mam mieć pewność, że jesteś...że to jesteś ty? - zapytałem.
- Nie mogę teraz ci wyjaśnić, bo wiem, że to będzie dla ciebie zbyt trudne do zrozumienia.
- Znaczy... nie rozumiem. Czy ty jesteś... martwy? Nieważne, po prostu... tęskniłem za tobą.Bardzo. - powiedziałem, mając jeszcze w głowie myśl, że może to być tylko jakiś podstęp.
- Też za tobą tęskniłem.Za kimkolwiek.Byłem tu sam, przez długi czas. - powiedział Theo załamującym się wzrokiem, kładąc się obok mnie.
Przytuliliśmy się do siebie, a ja zacząłem płakać.Theo otarł moje zły.Popatrzył mi się w oczy, a potem wargami musnął moje usta.Uśmiechnąłem się.
- Kocham cię. - powiedziałem, i znowu zacząłem płakać. - wiesz, jak okropnie jest na świecie bez ciebie?...
- Nie wiem, Will, ale musisz po prostu patrzeć na to z innej strony.
- Theo, tak się nie da.Myślisz, że jakbym umarł, to bym był z tobą ma zawsze?
- Prawdopodobnie.Ale Will, nie możesz się zabić.
- Dlaczego?
- Bo masz tam rodzinę.Tęskniliby za tobą.
- Nie wiem nawet, czy oni nie uważają mnie za problem.
- Napewno tak nie jest.Musisz w to wierzyć, mieć nadzieję, Will.
- Ona już dawno temu mnie zawiodła.- westchnąłem. - Przepraszam, po prostu...Chciałbym z tobą wyjść na kawę, nie martwić się niczym.Chciałbym, żebyś nie był martwy.Żebyśmy oboje mieli malutki dom, żebyśmy się tam ukryli i nikt nigdy by nas nie rozdzielił.
- Niestety, ale to już niemożliwe.- również westchnął.- Świat ssie.
- Świat ssie. - powtórzyłem, a potem wybuchnęliśmy śmiechem.
Potem rozmawialiśmy.O wszystkim, czego nie powiedziałem mu od tamtego czasu.
Pocieszaliśmy siebie nawzajem.Oboje mieliśmy trudno, i mogliśmy liczyć na wspólne wsparcie nawet po tym, jak jedno z nas umarło, a drugie załamało.
Nie chciałem z tamtąd wracać.Nigdy, przenigdy.
***
Rano obudziłem się z uśmiechem na ustach, pierwszy raz od dłuższego czasu.
Ale i tak nie chciałem wstawać.Nie chciałem znowu mierzyć się z tym pojebanym światem.
Pomagała mi myśl, że w nocy znowu zobaczę się z Theo.
***
Kiedy się ubrałem, zszedłem na dół, do kuchni gdzie wszyscy już jedli śniadanie.Vincent rozmawiał z Tonym, a Shane, Dylan i Hailie prowadzili jakąś ożywioną rozmowę.
Bez słowa zasiadłem do stołu i zacząłem grzebać w jedzeniu.Wziąłem kęs, i musiałem stłumić odruch wymiotny.
To nie tak, że jedzenie było złe, po prostu straciłem już nawet przyjemność z jedzenia.
Przez całe śniadanie Vincent się na mnie patrzył, dopóki wszyscy pozostali nie odeszli od stołu i nie pojechali do szkoły.
Vincent oparł głowę na rękach.
- Jedz.
- Nie mogę.
- Możesz.
- Nie wiesz, jak to działa.
- Nie odejdę, dopóki nie zjesz.
- Tak nie można.
- Można.
Jęknąłem, i wziąłem kolejny kęs.Odchyliłem głowę do tyłu, i przymknąłem oczy.
Na pewno nie pomagał fakt, że Vincent cały czas, patrzył jak jem.
- A ty nie prowadzisz dzisiaj jakiegoś spotkania? - zapytałem.Przecież musieliśmy jechać za chwilę do pracy.
- Prowadzę.I ty w nim uczestniczysz, więc nie pojadę, do póki nie zjesz.
- aha. - westchnąłem.
Udało mi się zjeść prawie całe.
- Tyle.Musimy jechać, a ja ide do łazienki.
- Dobra. - Powiedział Vincent.A ja wstałem, i skierowałem swoje kroki do łazienki.
Gdy zamknąłem za sobą drzwi, od razu pochyliłem się nad sedesem, i wszystko wyrzygałem.
Mój organizm jest taki wyniszczony, że nawet nie potrafię niczego zjeść bez wyrzygania tego.
***
Wieem, że krótkie, ale ten i następny rozdział są tak jakbyy...połączone?Oba w jednym były za długie, więc je podzieliłam
DO NASTĘPNEGO!!!
YOU ARE READING
WILL MONET | It's okay
FanfictionRozdziały rzadko speak to me, my heart is free my love has gone away Gdy skończę ją pisać, będzie miała korektę, przysięgam.I przy okazji, kilka wątków będzie zmienionych Są rzeczy do poprawienia Żeby nie było niedogodności to tak: - Możliwe spojler...