TW:RANY ZE SH
Pov:Will
– Słuchaj, Vincent, to nie tak jak myślisz-
– Nie tak jak myślę?Nie tak jak...Will co to do cholery ma znaczyć?Do biblioteki.Teraz.
Myślałem że zemdleje.Przysięgam.
Na trzęsących się nogach poszedłem za nim do biblioteki.Usiadł na fotelu, a ja przed nim.
– Chcesz mi coś wytłumaczyć, William? – zapytał najpierw, tym swoim lodowatym tonem.
– Raczej nie.
– Nie zachowuj się jak dziecko.
– Vincent, musisz po prostu zrozumieć, że ludzie mają różne sposoby na radzenie sobie z problemami.A ten wybrałem ja.Nie możesz mi mówić, co mam robić.Jestem dorosły.
– Nie zachowujesz się, jakbyś był dorosły.Zachowujesz się jak piętnastolatek.Obiecałeś coś.
– Will?Obiecujesz, że jak znowu będziesz się tak czuć, to przyjdziesz do mnie?Do kogo kolwiek?
– Tak, obiecuję.
– To było dawno temu.
– To niczego nie zmienia.
– Zmienia.
– W tej chwili dzwonię do Cama. – te słowa jakby wyrwały mnie z transu.
– Nie, nie rób tego, Vincent, proszę, proszę Vincent, on nie może się dowiedzieć-
– Musi.
– Proszę. – wyszeptałem. – Nie chcę być znowu w psychiatryku.Nie tam-
– To dla twojego dobra.
Czułem jak w moich oczach pojawiają się łzy.Prawie pół roku spędzonego w szpitalu psychiatrycznym to był najgorszy rok mojego życia.
– Vincent, Vincent, proszę, naprawdę, to się nie powtórzy-
– Nie obchodzi mnie to.Cam musi wiedzieć.A co, jak znowu będziesz próbował się zabić?
– Przysięgam-
– Skoro jedną obietnicę już złamałeś, to w tej kwestii też ci już nie zaufam.– powiedział, wybierając numer do taty.Chwilę potem wyszedł z pomieszczenia, i słychać było dźwięk połączenia.
A ja osunąłem się na podłogę.
Dusiłem się, krztusiłem łzami i wszystko naraz.Było mi słabo.Brakowało mi oddechu.Atak paniki.
Dlaczego jestem taki głupi?
Po kilku minutach Vincent wrócił do biblioteki.Ja siedziałem, opierając się o kanapę.Siedziałem z wyprostowanymi nogami, i wpatrywałem się przed siebie.
– Nie siedź na podłodze.Muszę ci coś powiedzieć.
Kiedy dotarło do mnie, co powiedział, powoli wstałem, i siadnąłem przed nim.
– Nie idziesz jeszcze do psychiatryka.Chyba, że znowu to zrobisz.Rozumiesz? – powoli pokiwałem głową. – I nikt narazie nie może się dowiedzieć.
– Dobra... – odpowiedziałem.
– I jeszcze jedno.Jako, że ci już nie ufam co do tego, muszę zobaczyć wszystko.Wszystkie twoje rany.
– Nie... – szepnąłem.
– Nie mam gwarancji, że tego nie zrobisz.Idziemy do twojego pokoju.Teraz. – powiedział i wstał.Zatrzywał się przed wyjściem. – na co czekasz?
Vincent zobaczy wszystko co zrobiłem.
Teraz to do mnie dotarło.
Wstałem i na sztywnych nogach szedłem za nim.Poszliśmy do mojego pokoju, a potem do mojej łazienki.Vincent stanął przedemną, a ja przed nim.
– Rozbieraj się.Do bokserek. – nakazał.A ja go posłuchałem, bo co niby, miałem zrobić?
Powoli zacząłem rozpinać guziki koszuli, a potem opuściłem spodnie w dół.Później stanąłem przed Vincentem, nie patrząc mu w oczy, tylko w podłogę.
– Cholera, Will. – szepnął.Przeskanował moje ciało wzrokiem, a przynajmniej tak myślałem, bo czułem jego wzrok.
Po moich policzkach spłynęło kilka łez.
– Spójrz na mnie. – Vincent widząc, że nie mam zamiaru spojrzeć mu w oczy, chwycił mnie za podbródek, i skierował go na jego oczy.
Spojrzałem w jego oczy, które niegdyś patrzyły na wszystko obojętnym wzrokiem, a teraz patrzył na mnie po części z troską.Jego rysy twarzy złagoniały.
– Wszyscy cię kochamy.To, że jestem czasami zbyt poważny i za bardzo trzymam na swoim, nie znaczy, że mi obojętnie, co się z tobą stanie.Chcę cię po prostu chronić.
Upuścił mój podbródek, a potem wyszedł z łazienki.Słyszałem, że nie wyszedł z mojego pokoju, czyli że czeka mnie jeszcze pogadanka.
Szybko się ubrałem, i wróciłem do mojego pokoju.Vincent siedział na moim łóżku, a ja siadnąłem obok niego.
– Myślisz, że jesteś gruby? – wiedziałem, że o to zapyta.
– Nie. – odpowiedziałem szybko.W zasadzie, to nie kłamałem.Czasami po prostu nie miałem ochoty jeść.Albo nie miałem czasu.
– A mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego jesteś taki chudy? – wzruszyłem ramionami.
– Nie musisz się interesować, Vincent.Jem tyle, ile potrzebuję.
– Tylko że, Will, jesteś taki chudy, że z łatwością mógłbym policzyć wszystkie twoje żebra.Nie myślisz, że to dziwne?
– Może trochę.
– Będę cię teraz pilnował.Będziemy jeść śniadania, obiady i kolacje wszyscy razem.I nie powiesz już, że nie jesteś głodny.
Westchąłem.Byłem już tym zmęczony.
***
KOLEJNY ROZDZIALIKK
Wiem, Vincent jest momentami nie fajny😭DO NASTĘPNEGO!!!
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
WILL MONET | It's okay
FanfictionRozdziały rzadko speak to me, my heart is free my love has gone away Gdy skończę ją pisać, będzie miała korektę, przysięgam.I przy okazji, kilka wątków będzie zmienionych Są rzeczy do poprawienia Żeby nie było niedogodności to tak: - Możliwe spojler...