Rozdział 8

558 21 18
                                    

Pov:Will

Cóż, kiedy wróciłem do domu, to od razu poszedłem do swojego pokoju.Z paczką fajek wyszedłem na balkon, i niewiele myśląc, zapaliłem jednego papierosa.

Na moje nie szczęście, na balkon obok mnie, wyszedł Tony.Zapewne zrobić to samo.

- Nie spodziewałem się tego. - powiedział ze swoim głupim uśmieszkiem.

- Czego się nie spodziewałeś? - Powiedziałem, i pomyślałem, właściwie, że będę grał głupiego.

- Palisz.Od kiedy?

- Nie twoja sprawa. - Odpowiedziałem, a on podniósł ręce w geście niewinności.

- Dobra.Wyluzuj. - Powiedział. - A Vincent wie?

- Nie.Nawet jak się dowie, to nic mi nie zrobi.To moja wola.

- A ty nie miałeś przypadkiem astmy?

- No mam.

- Chcesz się zacząć dusić?

- Co?

- Osoby z astmą nie powinny palić.To źle wpływa na jakieś gówno.Nie pamiętam.- powiedział, i wzruszył ramionami.

- Na coś trzeba umrzeć. - odpowiedziałem z uśmiechem, a potem się zaciągnąłem.

***

Patrzę z paczki papierosów
Człowiek z dziurą zamiast krtani (na coś trzeba umrzeć)
Społeczeństwo truje zarazkami

***

Jechałem przez miasto.Padał deszcz, i zanosiło się na burzę.Musiałem wyjść z domu.Jechałem na deskorolce, której nie tykałem od kilku miesięcy.Na uszach miałem słuchawki.

Możecie sobie zadawać pytanie, Will, dlaczego, do cholery, nie pojechałeś autem?Otóż, sama jazda samochodem przyprawiała mnie o ból głowy.

Właściwie, nawet nie wiem, dokąd zmierzałem.Po prostu jechałem, przed siebie.Chodniki były dosyć tłoczne, ale połowa osób chowała się przed ulewą.

Prawie potrąciłem kilka osób, kilka razy zostałem też zapewne zwyzywany, ale mogłem to rozpoznać tylko po ruchu warg, bo ich nie słyszałem.

W moich słuchawkach rozbrzmiewała muzyka, a ja co chwilę ją podgłaśniałem, bo według mnie, była za cicho.

Teraz jechałem jakąś uliczką, w której za wiele ludzi nie było.Kilka patusów, ale ja starałem się na patrzeć w ich stronę.

Wstąpiłem do sklepu.Nawet nie wiedziałem po co.Po prostu przechadzałem się pomiędzy alejkami, obdarzając wzrokiem każdą napotkaną rzecz.

Koniec końców, wziąłem zwykłą wodę, i miętowe gumy.

- Może pani dorzucić jeszcze te papierosy? - powiedziałem, i wskazałem na pudełko.

- Mhm... - mruknęła.

Kiedy zapłaciłem, i wyszedłem, stanąłem pod daszkiem przy sklepie, i zapaliłem papierosa.Zaciągnąłem się, a potem zapaliłem jeszcze jednego.

O dwudziestej trzeciej wróciłem do domu.Głównie dlatego, że zaczęła się burza.W swoim pokoju nie robiłem dziś za wiele.Nie miałem żadnych papierów do podpisania.Nie miałem nic do roboty.

Więc przeglądałem instagrama.Po czasie to też mi się znudziło, a z tego co wiedziałem, Vincenta jeszcze nie było w domu, więc byłem jedynym dorosłym.

Znaczy, wiecie, wszyscy już zapewne spali, a ja, jak to ja, nie mogłem usnąć.

Poszperałem we wszystkich szufladach w moim pokoju, i nie znalazłem nic przydatnego.Znalazłem jedynie żyletkę.

Opcja pierwsza = siedzenie i czekanie na sen
Opcja druga = pocięcie się.

Nie zgadniecie, co wybrałem.

Poszedłem do swojej łazienki (dzięki bogu wszyscy w tym domu mieli osobne łazienki) założyłem shorty, potem je podwinąłem i zrobiłem kilka głębokich nacięć na udzie lewej nogi.Na prawej to samo.

Potem napuściłem do wanny gorącej wody, ściągnąłem z siebie ubrania, i wszedłem do wody.

Potem na chwilę zanurzyłem się pod wodę tak, że przez chwilę, nie mogłem nawet oddychać.Słysząc kogoś wchodzącego do mojego pokoju, szybko się wynurzyłem.

Przez chwilę myślałem, że mi się przesłyszało, ale na wszelki wypadek wyszedłem z wanny, ubrałem się w dresy i bluzę, a na koniec zabandażowałem uda.

Kiedy wyszedłem z łazienki, mój pokój był pusty.Chyba wariuję.

Kiedy po raz drugi przeszukiwałem szuflady, napotkałem tabletki na sen.Skąd ja je do cholery miałem?

Sprawdziłem datę ważności, i no cóż, nie były po terminie, więc stwierdziłem, a co tam.

Dochodziła druga w nocy, a ja szedłem do kuchni, po szklankę z wodą, żeby czymś tą tabletkę chociażby przepić.

Wszystko było okej, do czasu, kiedy szklanka wyślizgnęła mi się z rąk.Oto szczęście Willa Moneta.

Przetrwałem myślą że nikt tego nie słyszał, zacząłem brać do rąk szkło z płytek.

Potem kiedy posprzątałem, wziąłem nową szklankę i nalałem do niej wody.Szbko pobiegłem na górę, do swojego pokoju.

Wziąłem jedną tabletkę z opakowania, a następnie popiłem ją wodą.Szklankę odłożyłem na stolik nocny, i położyłem się na łóżku.

Sen przyszedł niemal natychmiastowo.

***

Wiem że krótkie -,-

DO NASTĘPNEGO!!!

WILL MONET | It's okay Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum