Pov:Will
Rano (o szóstej, bo godzinę leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit) stwierdziłem, że no cóż, pójdę pobiegać.Ostatnio robiłem to dość często.
Moje obie łydki niemiłosiernie bolały, no ale i tak nie pożałowałem moich wczorajszych czynów.Ubrałem na siebie biały, duży t-shirt, bluzę, bo rano zawsze na początku jest zimno i czarne dresy.Do biegania ubrałem zwykłe trampki, a do kieszeni dresów włożyłem telefon.Podłączyłem do niego słuchawki bezprzewodowe, i nałożyłem je na uszy.
Cicho wyszedłem z domu, i truchtem pobiegłem do parku.Oczywiście przez moją astmę złapałem wielką zadyszkę, i kilka minut próbowałem opanować mój drżący oddech.
W parku, popatrzyłem na samotnie stojące ławki, na których tyle razy przesiedziałem z Theo.Kochałem te beztroskie chwilę.
***
Kiedy wróciłem do domu, w kuchni nie zastałem nikogo.Normalka.
Wróciłem więc do mojego pokoju, bo musiałem się przebrać w garnitur;musiałem jechać do pracy.
Ubrałem się, co zeszło mi chyba 10 minut, a potem obmyłem twarz zimną wodą, żeby się ogarnąć.
Wziąłem moją torbę, i poszedłem do garażu.Otworzyłem auto, wsiadłem i zapaliłem.
Kiedy dojechałem na miejsce, była 7:56.Idealnie pomyślałem.
Moja praca, właściwie to nasza organizacja mieściła się w środku miasta (wiem, że w rm było inaczej, ale to w końcu moja książka nie?😎) w wysokim budynku.
Najpierw musiałem się pokazać recepcji, a potem pojechałem na odpowiednie piętro, gdzie mieściło się moje biuro.
U moim biurze wszystko było poukładane.Nienawidziłem, kiedy coś było nie na swoim miejscu.
Na biurku leżały papiery, zapewne od Vincenta, które mam podpisać.Od razu się od tego zabrałem.
***
W pewnym momencie się zatrzymałem.Przeleciałem wzrokiem przez wszystkie miejsca, w którym podpisałem długopisem.
Zrobiłem błąd.
Zrobiłem błąd, na najważniejszym papierze.
Kurwa kurwa kurwa kurwa KURWA.
Pomyślałem, i jak na zawołanie moje ręce zaczęły się trząść, na tyle, bym nie mógł utrzymać w dłoniach długopisu.
Wstałem z krzesła, i oparłem się o poręcz biurka.Przecież to nic, że się pomyliłem, prawda?
Nie.Vincent się wkurzy, i wyrzuci cię z organizacji.
Powiedział jakiś głos w mojej głowie.Może miał rację.Oczywiście, że miał, do cholery!
Przetarłem oczy dłońmi, a następnie zasłoniłem nimi twarz.Poluzowałem krawat, a następnie otworzyłem okno, by do ciemnego pomieszczenia dotarło powietrze.
Próbowałem opanować oddech.Pierdolone papiery.Czemu takie małe rzeczy wywołują u mnie ataki paniki?
Myśl myśl myśl co robić...Powiedzieć Vincentowi?Nie, on i tak się o tym dowie.Po prostu mu ten papier oddam.Jak zauważy, to zauważy.
YOU ARE READING
WILL MONET | It's okay
FanfictionRozdziały rzadko speak to me, my heart is free my love has gone away Gdy skończę ją pisać, będzie miała korektę, przysięgam.I przy okazji, kilka wątków będzie zmienionych Są rzeczy do poprawienia Żeby nie było niedogodności to tak: - Możliwe spojler...