Isabella wiedziała, że nie może powiedzieć jej prawdy.
— Brenna, my idziemy na dół — poinformowała rudowłosa i krukonki opuściły dormitorium po cichej odpowiedzi współlokatorki.
Melanie wybrała dla nich jeden z niewielkich stolików, stojących pod strzelistym, wysokim oknem, niemalże w centrum pomieszczenia.
Izzy z ulgą zauważyła, że pokój był zapełniony w niewielkiej ilości uczniami, którzy pochłonięci byli swoimi sprawami; od książek, po spotkania ze znajomymi.
Nie miała jednak zbyt wiele czasu na rozejrzenie się, ponieważ gdy tylko usiadły, blondynka poczuła na sobie naglący wzrok przyjaciółki.
Panna Anderson od zawsze zdawała sobie sprawę z tego, że nie potrafiła się z niczego wykręcić. Ani jako dziecko, ani później. Liczyła jednak po cichu, że tym razem jej się to uda.
— O co chodzi, Mel? — odezwała się pierwsza, przybierając beztroski ton.
— Izzy... Wiem, że coś ukrywasz — powiedziała na wstępie rudowłosa, nie rozwijając jednak wypowiedzi.
— Każdy ma jakieś sekrety — odparła na to z uśmiechem. — Tylko o tym chciałaś pogadać?
Miała nadzieję, że Melanie naprawdę sobie odpuści i nie będzie drążyła tematu. Szczerze mówiąc, jej wszelkie obawy dotyczące rozmowy z Jamesem właśnie o tej sprawie, były niczym w porównaniu do tych, które nachodziły ją teraz.
Mel nigdy nie była spokojna ani w jakiś szczególny sposób dyskretna. Dlatego teraz błagała w myślach o porzucenie tego wątku.
Ale oczywiście było inaczej.
— Nie zbywaj mnie, Izzy — mruknęła rudowłosa. — Może ci się wydaje, że nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale tak nie jest. Dwa razy spotkaliśmy cię z Syriuszem o nietypowej jak na ciebie godzinie poza naszą wieżą. W tym raz w piwnicach, a chodzisz tam wyjątkowo rzadko.
Isabella westchnęła.
— Nie mogłam się po prostu przejść? — spytała zrezygnowana.
— Mam na serio wymieniać dalej? — Melanie odpowiedziała jej pytaniem.
Blondynka spojrzała na swoje splecione dłonie. Nie było odwrotu. Była świadoma, że tej potyczki nie wygra z przyjaciółką.
— Tylko się nie denerwuj — poprosiła, unosząc na nią swój wzrok.
— Nie obiecuję.
Isabella po raz kolejny westchnęła, dając sobie tym sposobem czas na zebranie myśli, które były na tyle chaotyczne, że aż chwilami bezsensowne. Musiała jednak jakoś to wszystko zebrać i opowiedzieć Mel o... W zasadzie chyba każdej rzeczy, która wydarzyła się w ciągu ostatnich paru miesięcy.
— Historia z Regulusem nie zakończyła się tak szybko, ona ciągle trwa — zaczęła, nie patrząc na nią. — Tamte dwa... To nie były nasze jedyne spotkania, rozmawialiśmy jeszcze kilka razy. Dziś też mamy taki zamiar, a raczej ja mam, bo nie wiem, czy on się pojawi — powiedziała na jednym wdechu, czekając na reakcję ze strony dziewczyny.
I tak jak mogła zakładać, nie była ona pozytywna.
— Zwariowałaś!? — Melanie ściągnęła na nie ciekawski wzrok innych krukonów, siedzących w pokoju wspólnym. — Na co się gapicie? — zwróciła się do nich, na co natychmiast wrócili do swoich spraw.
Izzy już wiedziała, że jest na straconej pozycji w tej rozmowie.
Ale i tak musiała wyjaśnić przyjaciółce, że to, co robi, ma sens. A prawda była taka, że jeśli nie zrobiłaby tego teraz, to później nie byłoby ku temu lepszych okoliczności.
BINABASA MO ANG
Fallen Dignity | Regulus Black
FanfictionKim byłbyś bez przyjaciół? Isabella Anderson od zawsze miała grono osób, dla których było sporo miejsca w jej sercu. Za roześmianego Jamesa, niesamowicie utalentowanego Remusa, nonszalanckiego Syriusza lub specyficzną Melanie mogłaby spokojnie przyj...
rozdział 12.
Magsimula sa umpisa