Rozpacz

3.2K 146 25
                                    

Rok wcześniej

Gdy już miałam przejść do wyczekiwanej sceny w książce, nagle poczułam, jak ktoś schwycił za moje włosy i mocno za nie pociągnął przez co automatycznie stanęłam na nogach.

— Flores — usłyszałam swoje nazwisko.

Spojrzałam na dziewczynę przede mną.

— Amelia — powiedziałam pod nosem.

— Ty pierdolona suko — wysyczała — nakablowałaś na mnie dyrektorce — mówiła cała czerwona ze złości.

— Było trzeba nie znęcać się nad młodszymi od siebie osobami — powiedziałam pewna siebie.

Po moich wypowiedzianych słowach dziewczyna pociągnęła mnie znów za włosy tak, że upadłam na ziemię.

Amelia wykorzystując okazję rzuciła się na mnie i zadała mi trzy mocne ciosy w twarz, a potem kolejne dwa nogą w brzuch.

Przez ten czas słyszałam okrzyki dziewczyn typu "mocniej!", "Przywal jej!".


Gdy Amelia myślała, że to koniec i się nie podniosę, odsunęła się ode mnie, a ja wykorzystując okazję rzuciłam się na nią.

Dziewczyna upadła, a tym razem to ja zaczynałam ją oblewać ciosami w twarz i to dwa razy mocniej.

— Co tutaj się dzieje! — Nagle usłyszałam krzyk dyrektorki.

Pewnie usłyszała ją cała Ameryka.

Szybko się oderwałam od niej i popatrzyłam się na kobietę stojącą przede mną, a obok niej stał ochroniarz, którego bardzo dobrze znałam.

— Ona się na mnie rzuciła — mówiła z udawanym przerażeniem Amelia.

Jebana aktorka.

— To, to nie prawda, to ona zaczęła — wskazałam na dziewczynę palcem. — Mówię prawdę.

— Proszę jej nie wierzyć, ja bym jej palcem nawet nie tknęła. Siedziałam sobie na kanapie i nagle do mnie podeszła i mnie spoliczkowała — mówiła, a po jej policzkach pociekła łza.

Jebana aktorka.

— Załatw to — powiedziała dyrektorka szkoły do mężczyzny stojącego obok niej i odeszła.

Spojrzałam raz na jej oddalającą się sylwetkę, a raz na jej ochroniarza, a raz na Amelię.

— Zaprowadzimy cię do Anthoniego — powiedział.

Spojrzałam na niego z przerażeniem.

— Nie, nie, nie, j-ja przepraszam... To się już nigdy nie powtórzy. Przysięgam.

Prosiłam, błgałam, ale to zdało się na nic.

Teraz

— Jasne zapomnieliście — powiedziałam z ironią w głosie. — Ale ty? — Popatrzyłam na moją biologiczną matkę. — Nie odpowiesz mi nawet na moje pytanie, choć znasz odpowiedź, nie odwiedziłaś mnie tam ani razu! I do cholery dzisiaj są moje osiemnaste urodziny, o których zapomniałaś, bo teraz masz normalne dzieci — mówiłam ze łzami w oczach. — Nie kochasz mnie odkąd mój ojciec, a twój mąż zmarł, nie chcesz mnie widzieć, bo jestem zbyt podobna do niego, i z wyglądu i z charakteru. Dlatego mnie tam wysłałaś, co?

Nie powiedziała nic.

Nastała głucha cisza, która coraz bardziej mi przeszkadzała.

— Nienawidzę cię — wysyczałam i pobiegłam z powrotem do korytarza włożyć buty.

Założyłam plecak na plecy, wzięłam w rękę rączkę od walizki i wybiegłam z domu.

***

— Tato ja cię tak przepraszam — zaczęłam z płaczem. — Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było... Zostałam wysłana do jakieś specjalnej szkoły, gdzie było trzeba błagać o wybaczenie, że kaszlnąłeś bez pytania o zgodę dyrektorki. Porąbane, co nie? — Zaśmiałam się przez łzy.

Siedziałam na mokrej trawie w deszczu nad zaniedbanym grobem ojca.

Widać, że nikogo tu nie było bardzo długo, ponieważ są tu wciąż moje kwiaty i znicze sprzed trzech lat, a wszystko wokół jest zarośnięte chwastami.

— Jakieś pół godziny temu byłam u matki i... I wiesz co? W końcu to przyznała, że wysłała mnie do tej specjalnej szkoły, ponieważ nie chciała mnie widzieć, bo jestem zbyt podobna do ciebie z charakteru i wyglądu. Nie chcę jej już nigdy widzieć — powiedziałam po chwili.

Łzy spływały mi przez ten cały czas ciurkiem po policzkach.

— Mam serio jeszcze tyle ci do opowiedzenia, że nie wiem, od czego zacząć, nie było mnie u ciebie od ponad trzech lat, a tyle się u mnie wydarzyło, aż za dużo. Może widziałeś, to co się u mnie działo z nieba, co? — Popatrzyłam w górę. — W tej specjalnej szkole było serio okropnie, dawali nam jakieś tabletki, których i tak, i tak nie połykałam, nauczyłam się ją bardzo dobrze chować — uśmiechnęłam się lekko. — Nie wiem czy się to kiedyś wydarzy, że zapomnę... Moim marzeniem jest to, żeby ktoś mi wyczyścił mózg, żebym o tym nie musiała już pamiętać...

— Chyba zostanę bezdomna — powiedziałam po dłuższej chwili. — Matka mnie nie chce w domu, a nikogo bliskiego nie mam, pieniędzy też nie mam, pracy też, w końcu dopiero, co tu przyleciałam. Nie wiem, co ze sobą zrobić — jęknęłam przez tą całą niewiedzę. — Pomóż mi tato... Proszę cię o to... W głębi serca wiem, że mnie teraz słyszysz i ja cię błagam teraz na kolanach — uklęknęłam — żebyś mi pomógł.

Twarz schowałam w dłoniach i zaczęłam głośno szlochać.

— Ja... ja powinnam zapomnieć, zapomnieć o tym całym bólu, który tam przeszłam oraz powinnam zapomnieć o matce, która nie chce mnie widzieć, ale to tak cholernie boli — mówiłam lekko zdartym głosem przez płacz. — Czemu nie możesz żyć teraz i być przy mnie? — Pytałam. — Muszę sobie poradzić sama bez niczyjej pomocy, bo nikogo nie mam, zacząć wszystko od początku. Czy dam radę? Nie wiem, ale muszę coś zrobić ze swoim życiem. Muszę być kimś, a nie tylko zranioną nastolatką, która przez swoją rozpacz oraz wspomnienia nie osiągnie niczego i umrze na emeryturze sama ze swoimi trzema kotami.


----------------------------------------

Hejka mam nadzieję, że was, choć trochę zainteresowałam, a kolejne rozdziały będą już trochę inne oraz będę się starała, żeby były o dwa lub trzy razy dłuższe niż do tej pory pisałam.

Zapraszam do dalszego czytania:)

AloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz