9

16 3 0
                                    

Isshiki doszedł do wniosku: w tym notesie skrywała się jakaś tajemnica.

Tak, to musi być to. Nie ma czegoś takiego jak zdolność przewidywania. Uparcie pisała w swoim notatniku, mimo że spotkały ją straszne rzeczy, gdyby została złapana... co oznaczało, że musi tam być jej sekret.
Nie żeby w ogóle mógł sobie wyobrazić, co by to było.

Co oznacza, że ​​muszę zniszczyć ten notatnik, bez względu na wszystko.

Isshiki nie zawsze był podatny na skomplikowane myśli. Często mówiono mu, że wbrew pozorom jest człowiekiem ostrożnym, choć nie zawsze tak było. Było to po prostu konieczne ze względu na pełnione przez niego obowiązki.

Ale teraz... Teraz te obowiązki straciły znaczenie.

To moja wina.

To dlatego, że nie mogłem ich ochronić.

Jedynym zadaniem, które się teraz liczyło, było znalezienie sprawcy odpowiedzialnego za Tragedię Akademii Szczytu Nadziei... i dokonanie zemsty.

"...Nie mogę sobie pozwolić na to, aby po prostu stać i nic nie robić. Nie teraz."
Isshiki znów zaczął biec. Odtąd jego cel był prosty.

Złapać moją ofiarę. Skrzywdzić ją. Sprawić, żeby zaczęła mówić.

Po ponownym odnowieniu determinacji Isshiki pobiegł z całych sił w kierunku, w którym uciekła jego ofiara. Może stracił trochę czasu, ale nie była to jeszcze strata śmiertelna. Nawet jeśli uda jej się uciec, wystarczy, że będzie ją gonił. Dopóki się nie podda, to nie będzie koniec.

Złapać. Skrzywdzić. Zmusić.

Isshiki powtórzył sobie te trzy słowa, prześlizgując się przez ciemne drzewa i zarośla niczym czarny wąż. Biegnąc, zwracając szczególną uwagę na otoczenie, zauważył w pobliżu niewielką polanę na otwartej przestrzeni. Rozejrzał się po okolicy i znalazł małą, prefabrykowaną szopę po przeciwnej stronie polany. Światło pobliskiej latarni migotało bez przerwy, tworząc złowrogą atmosferę rodem z horroru.

To zbyt podejrzane, żeby być podejrzliwym...

Nie... to czyni ją idealnym...

"...dla kogoś, kto mógłby się schronić" mruknął do siebie.

Isshiki zmniejszył prędkość i ostrożnie ruszył w stronę szopy. Jego kremowe ściany i dach normalnie wydawałyby się przyjemne ― wręcz uspokajające ― ale pod niesamowitym, migoczącym światłem sprawiały wrażenie niemal obrzydliwego. Stał przed nią i spoglądał przez okno w jednej ze ścian, żeby rozejrzeć się po wnętrzu. Latarnia powyżej oświetlała połacie kurzu, a także puszki z farbą i worki z nawozem, które zapełniały półki. To musiała być szopa Placu Centralnego, pomyślał sobie, zauważając narzędzia do czyszczenia oparte o ściany i półki. Nie było żadnych oznak życia... ale oczywiście była tu niezliczona ilość miejsc, w których ktoś mógł się ukryć.

Isshiki cofnął się od okna, zwracając się w stronę wejścia do szopy: cienkich, jasnych drewnianych drzwi. Dotknął klamki opuszkami palców, a gdy upewnił się, że nie jest to mina-pułapka, przekręcił klamkę.

Nie otworzyły się. Ktoś musiał je zamknąć.

Klęcząc w miejscu, Isshiki przystanął, aby przyjrzeć się sięgającym do kostek chwastom rosnącym wokół szopy. Większość z nich była wyprostowana, ale spora część z nich była wygięta lub w inny sposób zdeptana. Ktoś niedawno po nich deptał.

Cóż, to załatwia sprawę.

Nie dawało mu to jednak spokoju ducha. Wręcz przeciwnie; ostrożność, o której Isshiki na chwilę zapomniał, powróciła z pełną mocą.

Danganronpa Zero Tom 1 | Tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now