Wiesz, że naskarżę do Vincenta?

3.3K 123 57
                                    

- Przypominam, że nasza szkoła organizuje konkurs na najpiękniejszy obrazek Romeo i Julii! Wygrana to wystawa waszego dzieła w bibliotece narodowej i poprawa do zachowania! - Drapię się po głowie pani Morris. -  A no i jeszcze szóstka na koniec z malarstwa oczywiście.

Wszyscy lekko się uśmiechamy na nieogarnięcie pani Morris - naszej nauczycielki od malarstwa. 

Dzwoni dzwonek i wszyscy odkładamy swoje jeszcze niegotowe malunki na płótnach. Nasz temat przewodny na razie to, że dla miłości trzeba się poświęcić czy coś w tym stylu. 

Ja maluję jak jakieś dziewczynie obcinają łeb, a w kolejce stoi kolejna dziewczyna - w zamyśle jej partnerka. Złapano je oczywiście na byciu razem, wszystko dzieje się w średniowieczu i ble, ble, ble.

Wychodzę z sali plastycznej i kieruję się do stołówki. 

Ostatnio nasze kontakty z Peetą pogorszyły się i nie mam na myśli, że już nie spędzam do 19 z nim czasu na podwórku, bo to stało się już dawno temu. Ogólnie... wydaję mi się coraz bardziej odklejony. Tak samo jak cała nasza grupka. Kiedyś mnie śmieszyli i jak z nie wszystkimi się zgadzałam, to raczej nie było to aż tak wkurzające.

Ale teraz jeszcze dołączyły jakieś dwie laski i to jest do nie wytrzymania. Ciągle pieprzą coś o tolerancji, wyzywają wszystkich na twitterze i gadają o body shamingu. 

Jakby super, ale kurwa ile można?

A Peeta jest jakiś dziwny. Gapi się na laski, ale tak... no nie wiem. Zjebanie. Takim wzrokiem, że nie masz ochoty, żeby żaden chłopak się tak na ciebie gapił, ewentualnie jak pracujesz w klubie go-go*. 

Więc zaczynają mnie wkurwiać. Susan jeszcze można pogadać i może z jeszcze dwoma osobami, ale nie byłam z nimi jakoś specjalnie blisko. Ostatnio siadam coraz częściej obok koszykarek, które same mi to zaproponowały. Z dwa razy jeszcze usiadłam przy kółku plastycznym, ale dziwnie się tam czuję. Oni akurat siedzą obok Monetów.

Ale postanawiam iść jeszcze do kibla. Muszę się napić z wody (oczywiście jej nie noszę, kranówa najlepsza) i otrzeźwić trochę twarz. Jestem zmęczona... w sumie jak zawsze.

Popijam sobie trochę wody i płuczę twarz zimną wodą. Wycieram się właśnie papierem, uważając, żeby nie rozmazać linii wodnej, ale słyszę jakiś kobiecy głos za sobą:

- Hej.

Odwracam się i widzę... tą czarno skórną cheerealederkę, która mnie gnębiła, ale w sumie to tak nie do końca bo zawsze stała z boku.

- Heeej? - mówię niepewnie i wyrzucam ręcznik papierowy do kosza.

- Chciałabym cię przeprosić. - Zauważam, że wygina palce. - Za to, że cię gnębiłam.

- Mam nadzieję, że to nie podpucha. - Krzyżuję ramiona na piersi.

- Nie, nie! - Bierze głęboki wdech. - Po prostu... wreszcie od nich odeszłam i chcę przeprosić za wszystko co robiłam.

- W sumie to ja powinnam ci podziękować. - Opieram się o ścianę. - Nawet mnie nigdy nie dotknęłaś i chyba twoje pierwsze zdanie wypowiedziane w moim towarzystwie to było oszukanie tych twoich koleżaneczek i uratowanie mi dupy.

Cheerealederka lekko się rumieni.

- Dziękuje - mówi.

- Nie masz za co. - Uśmiecham się lekko. - Masz z kim usiąść na stołówce?

- Tak... dostałam się do cheerealederek.

- A chcesz z nimi siedzieć? - dopytuję.

- Tak - odpowiada szybko.

- No to chodźmy. - Wzruszam ramionami.

Idziemy przez korytarz w ciszy.

- Myślałam zawsze, że cheerealederki to wredne krowy.

Ona lekko się uśmiecha na moje słowa:

- Też tak myślałam, ale w większości są miłe i pracowite.

- W sumie to najbardziej elitarny klub dla kobiet w prawie każdej szkole.

Ale chociaż żadna z nas tego nie mówi wiemy, że w naszej on nim nie jest.

U nas to klub Monetów.

***

- Co to ma być?! Nabijasz się ze mnie?!

Jakbym nie była tak zmęczona przewróciłabym oczami. Zack coraz mocniej mnie męczy. Po treningach jestem spocona jak świnia i wymęczona. Teraz biorę dwie tabletki z kofeiną i do tego kawę, żeby w ogóle nie zemdleć w połowie treningu.

Słabo by było.

- Gdzie są twoje postępy?! Będziesz całe życie stać w miejscu?!

Warczę zirytowana. Na każdym treningu albo uczę się jakiegoś nowego ruchu albo go dopracowuję. Uderzam coraz szybciej i mocniej, przecież to widzę jak godzinami walę w ten cholerny worek. I biegam już 10 kilometrów w 46 minuty, więc mnie niech nawet nie denerwuje.

Dlatego, że Dylan teraz już tu nie mieszka to te treningi z Hailie ma o jakiś dziwnych porach i czasami na siebie wpadamy. Wtedy po prostu siebie ignorujemy. Do tego od kiedy zaczęłam biegać to zdarza mi się wpadać w samotności i często jest to Shane.

Wrrrrr... nienawidzę tego. Tak dziwnie się gapi.

- Koniec! - krzyczy wreszcie mój trener.

Dosłownie spadam na tą podłogę i nawet nie łapię po wodę, która rzuca mi Zack tylko pozwalam, żeby spadła mi na brzuch.

On opiera się o ścianę. Ja leżę, a on stoi tak przez kilka minut.

- Myślisz, że jestem głupi? 

- Co? - pytam zdezorientowana i spoglądam na niego.

- Myślisz, że nie zauważę jak sama sobie ćwiczysz w samotności?

Upss...

- Chociaż chudniesz w niepokojącym tempie, co zaczyna mnie lekko irytować, to jakoś twoja kondycja się o wiele bardziej poprawiła i jakimś cudem robisz też postępy w sile i równowadze, chociaż nie mam pojęcia jakim sposobem.

- To chyba dobrze, co nie? - Uśmiecham się i błyskam do niego zębami.

- Wiesz, że naskarżę do Vincenta? - Podnosi brwi.

- CO?! 

Aż się podnoszę z wrażenia.

- Mogłaś mnie słuchać albo chociaż zapytać. - Wzrusza ramionami i bierze łyk wody.

- Nie pozwoliłbyś mi! Uważasz, że bym się zamęczyła!

- Bo się zamęczasz! - Przewraca oczami i odbija się do ściany. - Nie rozumiesz, że 9 treningów tygodniowo dla takiego dzieciaka jak ty to już o wiele za dużo? Zgodziłem się na tyle tylko dlatego, że dostaję z tobą podwójną stawkę. - Podchodzi do mnie kilka kroków. - Ale nie zgadzam się na jeszcze twoje sekretne treningi. Zamordujesz się.

- Przecież dużo dzieci tak trenuję! - Macham rękami z przejęciem. - Baletnice, gimnastyczki, łyżwiarki... trenują po kilka godzin codziennie! Na cały etat!

- Wiem o tym. - Zatrzymuje się jakieś cztery metry ode mnie. - Ale one śpią i jedzą poprawnie. Więc dlatego, że widzę u ciebie chęć bycia taka super jak one to powiem Vincetowi o tym i kto wie? Może dostanę premie? - Parska śmiechem zadowolony.

- Jesteś potworem! - warczę zła.

Nawet mu brew nie drga, jak wychodzi z siłowni.

Pieprzony zdrajca!

* klub go-go - laski (chlopy w sumie pewnie tez) tancza tam na rurach lub robia inne rzeczy w kontekscie erotycznym.



Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz