Idylliczna - Serce Vilvena |Madame|

1.9K 323 33
                                    

Autorka: idylliczna

Tytuł: "Serce Vilvena"

Recenzentka: @MadameDuSoleil

Liczba słów: 3568


Przed przeczytaniem "Serca Vilvena" wróżki znałam głównie z simsów trójki. Nie żartuję, jakimś dziwnym trafem ominęły mnie te wszystkie bajki o skrzydlatych istotkach, a sama też nie zainteresowałam się nimi nigdy na tyle, by sięgnąć po jakiś tekst kultury z nimi w roli głównej. Kiedy więc zobaczyłam, że przyjdzie mi zrecenzować pracę Idyllicznej, opisaną jeszcze jako high fantasy (kto mnie zna, ten wie, że usiłuję przekonać się do tego gatunku niemal bezskutecznie przez ostatnie pół roku) serce zaczęło mi walić mocniej. Spoiler alert: nie taki diabeł straszny, jak go malują. Przeżyłam i mimo że nie mogę się doczekać, aż znowu rzucę się na jakiś romans historyczny, by wrócić do mojej strefy komfortu, bawiłam się szampańsko. Z całą pewnością fani fantastyki poczują się jak ryby w wodzie, czytając tę powieść, z kolei fantastyczne kaleki (jak ja) znajdą dla siebie coś interesującego poza światem pełnym czarów i magicznych istot.

Recenzowana przeze mnie pozycja jest na razie stosunkowo niewielka objętościowo — składa się zaledwie z dwunastu dość krótkich rozdziałów, przez które mknie się jak strzała. Spodziewam się, że to zaledwie niewielki wycinek całości, gdyż główny wątek tak naprawdę ledwo co zdążył się zawiązać i wystrzelić w określonym kierunku. Oznacza to jedno: czeka nas jeszcze wiele przygód, a więc mogę z czystym sumieniem zapuścić wam masę spoilerów, bo w przypadku tak małej ilości tekstu nie sposób tego uniknąć. Mam nadzieję, że poznanie fragmentu tej historii nie zniechęci was do lektury na własną rękę, a wręcz przeciwnie — będzie stanowiło jedynie trailer, który zmotywuje was do poznania ciągu dalszego.

Naszą literacką opowieść rozpoczynamy w Atrilii, gdzie od razu spotykamy się z główną bohaterką, następczynią wróżkowego tronu, Aurorą Viendelle... jeszcze błogo nieświadomą tego, co zaraz ją czeka. Bardzo podoba mi się rozpoczęcie dzieła od natychmiastowej konfrontacji czytelnika z protagonistką, której będzie towarzyszył przez prawdopodobnie setki stron. Nic mnie tak nie denerwuje, jak zaczynanie od jakiejś legendy/przepowiedni/bajki cioci Stasi/snu/płaczącego nieba/inwokacji z Pana Tadeusza. Jeśli widzę w opisie wściekłego potwora spaghetti, chcę wściekłego potwora spaghetti. W fantastyce zawsze obawiam się, że zostanę zarzucona panteonem bóstw, szczegółowym wyjaśnieniem jakichś nadnaturalnych zdolności, złożoną przepowiednią itd. U Idyllicznej bać się nie trzeba. W "Sercu Vilvena" jak najbardziej od razu przechodzimy do konkretu za pomocą dość znanego zabiegu: codzienność bohatera zostaje zakłócona przez jakąś zewnętrzną siłę (czyt. Pradawnych) a czytelnik ma szansę obserwować, jak postać dostosowuje się do nowych warunków i przechodzi przy okazji wewnętrzną przemianę.

Cóż więc takiego zmienia się w życiu Aurory? Kim była dotychczas, a kim musi się stać, by sprostać rzucanym jej pod nogi kłodom, w dodatku niezwykle szybko pozbawiona swojego wróżkowego atrybutu — pary uroczych "latadełek"?

Do tej pory dziewczyna żyła sobie spokojnie (lub mniej spokojnie, to zależało głównie od stopnia uprzykrzania jej życia przez surowego, choć opiekuńczego doradcę, Aureliusa) we wróżkowym królestwie Atrilian. Jako księżniczka i jedyna spadkobierczyni królewskiego rodu była przygotowywana do objęcia władzy nad swoim ludem, a jej grafik dnia przepełniały różnorakie ćwiczenia, zajęcia i obowiązki wobec poddanych. Pomiędzy doskonaleniem szermierki ze swoim Mistrzem Miecza, Zephyrem oraz droczeniem się z Aureliusem i przyjaciółką, Lyrą Seastream, czasami brała udział w różnorakich wystąpieniach publicznych. Akcja powieści rozpoczyna się właśnie przygotowaniami do jednego z nich, które ma mieć miejsce podczas Święta Przesilenia Letniego.

Recenzje spod Słońca i KsiężycaWhere stories live. Discover now