10. drobny wypad od naszej rzeczywistości

165 11 1
                                    

-A ty co już myślisz o drodze? - Sue spojrzała na mnie zmartwiona. 

Dopiero dzisiejszego ranka zdałam sobie sprawę, że będziemy w trasie przez minimum cztery i pół godziny. I dalej nie byłam pewna czy Jude wytrzyma tyle za kierownicą. A mogłam być pewna, że nie zgodziłby się abym prowadziła za niego. 

-Myślisz, że wytrzyma tyle za kierownicą? - spojrzałam na nią na następnie na Joba, który podsłuchiwał. 

-Według mnie rzuca się na głęboką wodę. On uważa, że na spokojnie da radę - wzruszył ramionami. 

Zostały nam dwie lekcje i według planu Jude miał już na mnie czekać pod szkołą aby jak najszybciej wyjechać. Jobe miał wraz z naszymi przyjaciółmi iść do galerii. Wszystkim ten plan pasował i nie było w nim niedociągnięcia. Z tego co opowiadał mi Jobe, jego straszy brat bardzo się starał aby zaplanować to jak najlepiej. 

Jedna godzina minęła, następna i nawet nie zauważyłam, że tak szybko zleciał mi czas. Wyszliśmy ze szkoły i mocno przytuliłam swoich przyjaciół. Pożegnali mnie i pożyczyli miłej podróży a następnie zniknęli z mojego pola widzenia. Wsiadłam do samochodu i położyłam plecak na tylnych siedzeniach. 

-Dasz radę na pewno? - spytałam go zanim zdążyliśmy się przywitać. 

-Może jakieś cześć kochanie. Jak się czujesz? - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. - Dam radę nie martw się na zapas.

-I tak będę. Praktycznie nigdy nie siedziałeś za kierownicą dłużej niż godzina. A tu minimum masz takich cztery. Jude to jest na prawdę dużo czasu - spojrzałam na niego ale on już był skupiony na drodze. Podkuliłam nogi na fotelu i obserwowałam jak wjeżdżamy na autostradę. 

Przed nami i za nami ciągnęły się samochody. Co jakiś czas upewniałam się, że dobrze się czuję i nie chce abym go zmieniła. Uparcie twierdził, że świetnie sobie daje radę. Nawet nie wiem kiedy przysnęło mi się. 

-Bella zbliżamy się bo Berlina - potarł moje udo, Poruszyłam się ale nadal nie otwarłam oczu. Jeszcze chwilę walczyłam, ale koniec końców spoglądałam jak wjeżdżamy do stolicy Niemiec. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na niego. Wydawał się zmęczony jazdą i wcale mu się nie dziwiłam.

Zaparkowaliśmy pod budynkiem. Wysiedliśmy i oboje rozprostowaliśmy kości. Dokładnie rozejrzałam się po otoczeniu i zauważyłam bramę brandenburską na wyciągnięcie ręki. Wyjął z bagażnika nasze walizki. Od razu przejęłam swoją i splotłam nasze dłonie razem. Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy do hotelu. Od razu podał klucze od samochodu parkingowemu i podszedł ze mną do recepcji. 

Dostaliśmy klucze i skierowaliśmy się do windy. Mieliśmy pokój numer 422 więc zgodnie uznaliśmy, że znajduję się on na czwartym piętrze. Nerwowo tupałam nogą zanim to metalowe pudło zjechało na parter i nas wywiozło na wyznaczone piętro. Snułam się jak cień za chłopakiem, który widocznie już nie raz bywał w tym hotelu skoro jest tak obeznany z nim. 

Otworzył drzwi i puścił mnie przodem na co się zaśmiałam. Pokój był duży, utrzymany w kremowym i brązowym kolorze. Na ścianach wisiały obrazy a w dwóch rogach pokoju stały szafy. Między nimi była kanapa oraz stolik kawowy wraz z dwoma fotelami. Obok drzwi wejściowych były kolejne drzwi, zapewne do łazienki. 

Na środku pokoju stało wielkie, a nawet mogę śmiało powiedzieć, że ogromne łóżko małżeńskie z baldachimem. Jude od razu się na nie rzucił ciągnąc mnie za sobą. Z zamkniętymi oczami poprawiłam się na poduszce. Lecz po chwili rozszerzyłam delikatnie oczy. Dla pewności je przetarłam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wprost z tego łóżka widać bramę. Spojrzałam na chłopaka jak na największego wariata na co on wzruszył ramionami i położył swoją głowę na mój brzuch.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 29, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

just love me || Jude BellinghamWhere stories live. Discover now