Uśmiech

4 1 0
                                    


Pov: Gustav

Dziwnie było budzić się u boku Mateo. 

Pan Gonzalez pomógł im w organizacji wyjazdu. Nawet załatwił nocleg na jedną noc by z samego rana mogli wyruszyć w nieznane. 

- Za dużo poetyzmu - uznał w myśli. 

Wciąż ciężko mu było nie myśleć o Jackobie. Miał cichą nadzieję, że gdy wyjdzie z komisariatu, jego mózg się zresetuje i będzie mógł zapomnieć o tym co się stało. Cuda jednak nie istnieją, a on musiał to zaakceptować. 

- Mi príncipe? - zamruczał blondyn przebudzając się.

- Mówiłem ci, żebyś tak do mnie nie mówił.

- Tak? - posłał mu pół senny pół przekorny uśmiech - Nie przypominam sobie. 

Gustav westchnął w odpowiedzi. Mateo zaczął głaskać go po głowie jak pospolitego kociaka. Było w tym geście coś, co odganiało złe myśli. 

- Niech już będzie co chce - pomyślał przymykając powieki w cichej rozkoszy - Tylko niech on będzie w tym ze mną. 

Pov: Mateo 

Nigdy nie przypuszczał, że to się stanie. A jednak. Niczym bohater przeromantyzowanej historii z kryminalnym wątkiem w tle, wyjeżdżał z kraju by zacząć życie od nowa. Los chciał, że nie był w tym sam. 

- Rusz się, nie będę tu stał do jutra! - zawołał do Gustava, który wyszedł właśnie ze sklepu z torbą rzeczy, które potrzebne im były w trakcie podróży. 

- Stał do jutra to może ci chuj - odparł chłopak podchodząc do samochodu - I nie narzekaj, bo kupiłem ci te twoje Pikotas - dodał machając mu przed twarzą paczką cukierków.

- Twoje kuszące propozycje zostawmy na później, a za Pikotas dziękuję mi amor - uśmiechnął się do niego zadziornie po czym wpakował się za kierownice samochodu. 

Chwilę później Gustav usadowił się na miejscu pasażera, a torbę rzucił na tylne siedzenie. 

Zapanowała pełna napięcia cisza. To był ich ostatni przystanek. Teraz pozostało już tylko  pojechać na granicę i wsiąść na prom do Maroko. Co dalej? Żaden z nich tak naprawdę nie wiedział. 

- Mateo? 

- Tak? 

Spojrzeli na siebie. Na rumianej twarzy Gustava widać było niepokój. Mendés czuł niemal fizyczny ból, wiedząc, że za część tej emocji odpowiada właśnie on i fakt, że pojawił się w życiu chłopaka. 

- Jak myślisz? Jak to się wszystko skończy? 

Mateo nie myślał nad odpowiedzią. Pozwolił by myśli, gesty i emocje płynęły przez niego tak jak zwykle. Dlatego ujął w obie dłonie twarz Gustava. Przez chwilę nie odzywał się czerpiąc przyjemność z tego jak jego spojrzenie przeszywa chłopaka na wylot wprawiając w lekkie, a tak urocze, zakłopotanie. 

- Mi amor - odezwał się cicho, czułym głosem - Nie znam przyszłości. Jeśli jednak świat ma nam spaść na głowy, wiedz jedno...

Musnął ustami jego wargi, tak jakby robił to po raz pierwszy.

- ...umrę szczęśliwy jeśli będziesz tuż obok. 

 Pov: Jackob

Dosyć tego. 

Nigdy nie chciał być złym człowiekiem. 

Nigdy nie chciał schodzić na złą drogę. 

Nigdy nie chciał używać wpływów ojca. 

Teraz jednak nie było innego wyjścia.

Bo jego ojciec nie mógł sobie pozwolić na syna mordercę. 

Dlatego strażnik otworzył drzwi celi. 

Jackob powinien wziąć od niego broń.

 Ale tego nie zrobił. 

Nie miał niczego. 

I nie miał już gdzie wracać. 

Taka była umowa. 

Nie wiedział gdzie iść, ale czasem nie trzeba wiedzieć by znaleźć to czego się szuka. 

Uśmiechnął się do ludzi, którzy przez przypadek mieli mu zapewnić nowe życie. 

Byli nieufni, ale on umiał ich przekonać.

Obiecał im, że nie zajmie im dużo czasu.

Będzie błąkał się z miejsca na miejsce. 

A jego dusza będzie umierać z każdym dniem coraz bardziej. 

By sprawiedliwości stało się zadość. 

Uśmiechał się na tą myśl.


Los Angeles à la SevillaWhere stories live. Discover now