Fazy księżyca

4 1 0
                                    


Pov: Gustav

Niby było mówione, że sąd ostateczny kiedyś nadejdzie. Gustav nie spodziewał się jednak, że on będzie w jego epicentrum. Co właściwie sprowadziło na niego ten kataklizm? Odpowiedź była nad wyraz prosta.

- Może ty się z tym Mateo ożeń, co? - Jackob chodził zdenerwowany po pokoju - Bo mnie to już masz gdzieś...

- Przecież, ci mówiłem, że to nie moim pomysłem był ten...

- Nie interesuje mnie kogo pomysłem był ten pijacki spęd. Faktem jest, że wróciłeś w środku nocy, kompletnie piany i do teraz nie dostałem jakichkolwiek wyjaśnień na temat tego co właściwie się z tobą działo przez cały dzień - brunet spojrzał na niego z urazą - Podobno nie mamy przed sobą tajemnic.

- No bo nie mamy - odpowiedział doskonale wiedząc, że kłamie - I na prawdę nie masz powodów by robić takie sceny zazdrości.

- Wcale nie robię scen zazdrości! 

- W takim razie co to jest? - machnął zniecierpliwiony ręką - Siedzimy tu Bóg wie ile, a ty nie robisz nic innego oprócz mówienia o tym jak Mateo jest zły...

- Bronisz go jeszcze?! 

- Nie, Jackob to nie tak...

- Nie tak?!  Sam mówiłeś, że typ do ciebie podbija i jest przy tym dość mocno nachalny - pokręcił głową z niedowierzaniem - A teraz nagle nie masz do tego problemu? Może mi zaraz powiesz, że ci się to podoba?

Gustav zakrył twarz dłońmi i westchnął z rezygnacją.

- Szambo wyjebało i śmierdzi - pomyślał - Było to do przewidzenia, jak się codziennie sra i tego nie odprowadza...

- I co, nic nie powiesz? - przerwał jego rozmyślania Jackob - Mam to brać za odpowiedź, czy raczysz to jaśniej powiedzieć?

- A co ci mam niby powiedzieć?

- Że rzucisz tą robotę w cholerę i wyjedziemy stąd w trybie natychmiastowym!

Gustav spojrzał z niedowierzaniem na chłopaka. Było wiadome, że nie ma opcji pogodzenia w takiej sytuacji. Jackob był po prostu zazdrosny o niezrównoważonego psychicznie Hiszpana i nie uspokoi się dopóki Gustav nie żuci pracy na myjni. 

Wszystko super, ale jego obowiązywała przecież umowa. Nie mógł tak po prostu z dnia na dzień się zwolnić w szczególności, że do tego potrzebowałby pomocy Matea w przetłumaczeniu rozmowy z panem Gonzalesem. Próbował to wytłumaczyć Jackobowi, ale ten najwyraźniej postanowił być głuchy na jego argumenty. 

- Po prostu się zwolnij - stwierdził - Gdybyś chciał to byś to zrobił nawet w tym momencie.

- Człowieku czy ty słyszysz co do ciebie mówię?! - Gustav ledwo panował nad sobą - Nie zwolnię się z pracy. Będę pracować do końca umowy, a później...

- A później mnie rzucisz, bo nie będziesz mieć wymówki żeby się spotykać z tym Hiszpanem?

- Kurwa, Jackob co jest z tobą nie tak?! Mówię ci, że muszę pracować do końca umowy, a ty wymyślasz sobie niestworzone rzeczy. Czy ty kiedykolwiek gdzieś pracowałeś?

Zamilkł na chwilę mierząc bruneta wściekłym spojrzeniem. Widząc w twarzy chłopaka brak zrozumienia i bezsensowny upór coś w nim pękło. Pozwolił dojść do głosu najgorszym myślom.

- No jasne, że nigdzie nie pracowałeś - syknął mściwie - Przecież tobie zawsze tatuś wszystko pod nos podkładał. Bananowy chłopiec, który kurwa nic nigdy nie rozumie, bo nie musi. 

Los Angeles à la SevillaWhere stories live. Discover now