-Tak szybko nas opuszczasz? -powiedział nieznajomy.
Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Próbowałam wydostać się z jego uścisku ale był za silny. Szarpałam się, skakałam, kopałam ale nic to nie dało. Jeden z nich widząc jak staram się uciec podszedł do mnie i uderzył z pięści w brzuch po czym momentalnie upadłam na ziemię zwijając i krzycząc z bólu.
- Jeśli masz zamiar wciąż się tak zachowywać to pobawimy się inaczej. -Stali wokół i śmiali się ze mnie.
- ZOSTAWCIE JĄ ! - usłyszałam głos z daleka. Znałam go ale nie był to rzaden z moich przyjaciół, nie mogłam przypomnieć sobie do kogo należy.
W mgnieniu oka jeden z moich oprawców leżał na ziemi z podbitym okiem. Ujrzałam dwie ciemne postury ale za nic nie mogłam ich rozpoznać. Gdy pozostali również nie mogli podnieść się z ziemi, moi "bohaterowie" podeszli do mnie. Teraz dokładnie przyjrzałam się im twarzom. W jednednej z nich rozpoznałam Leo. Gdy pomagał mi wstać zasyczałam lekko z bólu, on widząc to napiął mięśnie i zacisnął szczękę.
Wyglądał jakby się o mnie martwił, a przecież wcale się nie znaliśmy.
Gdy postawił mnie już na nogi bez chwili wahania przytulił mnie mocno. Nie próbowałam wydostać się z jego uścisku bo było mi to w tej chwili bardzo potrzebne.
- Nic ci się nie stało? Zrobili ci coś? Jak wstawałaś widziałem, że coś cię boli, a jak cię zobaczyliśmy leżałaś na ziemi. Powiedz tylko słowo, a pożałują wszystkiego co ci powiedzieli i co zrobili. - Patrzył na mnie z troską i bólem.
Tą piękną chwilę przerwało nam głośne odkaszlnięcie. Zupełnie zapomniałam, że było ich dwóch.
- Sorry stary. - Powiedział Leo i klepnął go przyjacielsko w plecy. - To jest Eleanor, El a to jest Mike.
Miło mi. - uśmiechnął się do mnie, oczywiście odwzajemniłam ten miły gest. - Zaraz zaraz, ta Eleanor, o której tak mi gadasz od dwóch dni? Hahaha no nieźle. - Nie uszło mi przenikliwe spojrzenie jego przyjaciela.
- Nie wiem jak mogę się wam za to odwdzięczyć. To mogło skończć się na prawdę źle... - spuściłam wzrok na ziemię.
- Nie wiem jak Mike ale ja chciałabym twój numer. Zacznijmy od nowa.
- Niech ci będzie. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Eleanor Brown, miło mi.
- Leon Mills.
Zamieniliśmy sie telefonami.
Wpisując numer i nazwę uśmiechał się lekko.
Jako nazwę kontaktu wpisałam "El".
Oddaliśmy sobie telefony.
- Sorry chłopaki ale muszę już iść. - Zrobiłam udawaną smutną minę.
- Narazie. - powiedział Jerry.
- Pa El. - Pożegnał mnie mój "nowy" znajomy.
- A i jeszcze raz dzięki ! - wykrzyczałam bo byłam już dość daleko.
Jeszcze zanim wróciłam do domu nie obeszło się bez opowiedzenia przyjaciołom całej historii. Trochę się zmartwili ale jak usłyszeli o moich "bohaterach" od razu zmieniły się im nastroje. Cloe podskakiwała z podekscytowania, twierdziła , że to nie przypadek, że akurat on mnie uratował. Ja oczywiście traktowałam to jako żarty.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Ustawiłam sobie budzik na 08:00 i odłożyłam telefon na stolik nacny. Zamknęłam oczy alby zasnąć lecz rozbudził mnie sms.
Od: Nieziemski Leo
Mówiłem, że cię znajdę.
W moim brzuchu pojawiły się motylki, a na twarzy zagościł uśmiech.
Szybko zasnęłam.
YOU ARE READING
Tak blisko, a tak daleko..
FanfictionKiedy Leon Mills wkracza do życia Eleonor Brown wszystko się zmienia. Teraz dziewczyna może tylko marzyć o normalnym, monotonnym życiu. Chłopak wciąga ją w niebezpieczeństwo. To moje pierwsze opowiadanie i mam nadzieję, że was zaciekawie. :)