3

86 1 1
                                    

-Tak szybko nas opuszczasz? -powiedział nieznajomy.

Wiedziałam, że nie skończy się to dobrze.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Próbowałam wydostać się z jego uścisku ale był za silny. Szarpałam się, skakałam, kopałam ale nic to nie dało. Jeden z nich widząc jak staram się uciec podszedł do mnie i uderzył z pięści w brzuch po czym momentalnie upadłam na ziemię zwijając i krzycząc z bólu.

- Jeśli masz zamiar wciąż się tak zachowywać to pobawimy się inaczej. -Stali wokół i śmiali się ze mnie.


- ZOSTAWCIE JĄ ! - usłyszałam głos z daleka. Znałam go ale nie był to rzaden z moich przyjaciół, nie mogłam przypomnieć sobie do kogo należy.

W mgnieniu oka jeden z moich oprawców leżał na ziemi z podbitym okiem. Ujrzałam dwie ciemne postury ale za nic nie mogłam ich rozpoznać. Gdy pozostali również nie mogli podnieść się z ziemi, moi "bohaterowie" podeszli do mnie. Teraz dokładnie przyjrzałam się im twarzom. W jednednej z nich rozpoznałam Leo. Gdy pomagał mi wstać zasyczałam lekko z bólu, on widząc to napiął mięśnie i zacisnął szczękę.

Wyglądał jakby się o mnie martwił, a przecież wcale się nie znaliśmy.

Gdy postawił mnie już na nogi bez chwili wahania przytulił mnie mocno. Nie próbowałam wydostać się z jego uścisku bo było mi to w tej chwili bardzo potrzebne.

- Nic ci się nie stało? Zrobili ci coś? Jak wstawałaś widziałem, że coś cię boli, a jak cię zobaczyliśmy leżałaś na ziemi. Powiedz tylko słowo, a pożałują wszystkiego co ci powiedzieli i co zrobili. - Patrzył na mnie z troską i bólem.

Tą piękną chwilę przerwało nam głośne odkaszlnięcie. Zupełnie zapomniałam, że było ich dwóch.

- Sorry stary. - Powiedział Leo i klepnął go przyjacielsko w plecy. - To jest Eleanor, El a to jest Mike.

Miło mi. - uśmiechnął się do mnie, oczywiście odwzajemniłam ten miły gest. - Zaraz zaraz, ta Eleanor, o której tak mi gadasz od dwóch dni? Hahaha no nieźle. - Nie uszło mi przenikliwe spojrzenie jego przyjaciela.

- Nie wiem jak mogę się wam za to odwdzięczyć. To mogło skończć się na prawdę źle... - spuściłam wzrok na ziemię.

- Nie wiem jak Mike ale ja chciałabym twój numer. Zacznijmy od nowa.

- Niech ci będzie. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Eleanor Brown, miło mi.

- Leon Mills.

Zamieniliśmy sie telefonami.

Wpisując numer i nazwę uśmiechał się lekko.

Jako nazwę kontaktu wpisałam "El".

Oddaliśmy sobie telefony.

- Sorry chłopaki ale muszę już iść. - Zrobiłam udawaną smutną minę.

- Narazie. - powiedział Jerry.

- Pa El. - Pożegnał mnie mój "nowy" znajomy.

- A i jeszcze raz dzięki ! - wykrzyczałam bo byłam już dość daleko.

Jeszcze zanim wróciłam do domu nie obeszło się bez opowiedzenia przyjaciołom całej historii. Trochę się zmartwili ale jak usłyszeli o moich "bohaterach" od razu zmieniły się im nastroje. Cloe podskakiwała z podekscytowania, twierdziła , że to nie przypadek, że akurat on mnie uratował. Ja oczywiście traktowałam to jako żarty.

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Ustawiłam sobie budzik na 08:00 i odłożyłam telefon na stolik nacny. Zamknęłam oczy alby zasnąć lecz rozbudził mnie sms.

Od: Nieziemski Leo

Mówiłem, że cię znajdę.

W moim brzuchu pojawiły się motylki, a na twarzy zagościł uśmiech.

Szybko zasnęłam.

Tak blisko, a tak daleko..Where stories live. Discover now