8.

41 10 17
                                    

Z mocnym biciem serca, nogami jak z waty i przepełnioną myślami głową, weszłam do środka. Może jednak mama poszła spać? Josephine miała dwa ataki obronne. Pierwszy - ignorowanie. Drugi - awantura na całego. Nie wiedziałam, który wybierze, dopóki nie zajrzałam do salonu, gdzie siedziała na kanapie, sącząc wino w kieliszku i patrząc na niewłączony telewizor. Wiedziałam, że już powinnam się szykować na drugą opcję. Weszłam powoli do salonu i usiadłam na fotelu, patrząc na nią. Ona jednak miała zacięty wyraz twarzy. Nie mogłam tego znieść. Tej ciszy. Nienawidziłam jej. 

- Wróciłam - odezwałam się. - Cała i zdrowa - na te słowa popatrzyła na mnie gniewnie. Skuliłam się odrobinę i odwróciłam wzrok.

- Popatrz na mnie, Nancy - powiedziała stanowczo. Wróciłam do niej wzorkiem. - Gdzie byłaś? - zeskanowała mnie.

- Mówiłam ci, byłam z Lucy po meczu. Zasiedziałam się. - wzruszyłam ramionami.

- Doprawdy? - uniosła brew. Cholera. Wie. Przygryzłam wargę i ukryłam twarz w dłoniach. - Nie dość, że kłamiesz. Znowu. To czuję od ciebie alkohol. A nie dość, że to. To jeszcze mama Lucy dzwoniła do mnie bo twoja przyjaciółka odchodziła od zmysłów gdzie jesteś, która była równie pijana jak ty. Razem z nią ucięłam sobie miłą pogawędkę. Podobno pojechałaś z jakimś nieznajomym chłopakiem. 

- To nie tak - wymamrotałam speszona. Cholera. Faktycznie mogłam dać znać chociaż Lucy, że wyszłam z imprezy. W głębi duszy cieszyłam się, że tak jak obiecał Michael miała transport.

- Na za dużo ci pozwalałam Nancy. I to się zmieni. To musi się zmienić. Nie będę cały czas stała za tobą. Musisz nauczyć się odpowiedzialności i pokory. Już rok temu pokazałaś na co cię stać i pierw owszem myślałam, ze może to przez Zach' a. Że może to on ma na ciebie taki wpływ. Ale najwyraźniej już tak wprawiłaś się w rolę kłamczuchy, że idzie ci coraz sprawniej i łatwiej. 

- Mamo, naprawdę przepraszam nie chciałam cię niepokoić. Znowu. Przepraszam - mama pomasowała skronie. - 

- Czy coś się dzieje, Nancy? - zapytała mnie, patrząc tym razem na mnie z troską. Wzięłam głębszy wdech, kłócąc się z samą sobą czy cokolwiek jej mówić. 

- Nie wiem, mamo. Nie wiem - znowu wzruszyłam ramionami, a ona zmarszczyła brwi. Westchnęła głośno i upiła kolejny łyk wina.

- Jesz, Nancy? 

- Tak. Jem - odpowiedziałam natychmiast. Nie było to kłamstwo. Jem. Tylko może odrobinę mniej niż zawsze. Zaraz jednak przypomniał mi się shake. Zrobiło mi się niedobrze. Miałam ochotę go zwrócić. Czemu się na to zgodziłam? Nie powinnam była.

 - Nie chcę powtórki z zeszłego roku. A zaczyna się podobnie...

- Mamo, jem. Jest w porządku - zapewniłam ją, na co ona tylko pokiwała głową, a ja byłam zadowolona z siebie ze zręcznie ominęłam ten temat.

- Chociaż to mnie cieszy - westchnęła zrezygnowana. - Masz szlaban. Zero imprez. Zero wychodzenia- zamyśliła się na chwilę, po czym dodała. - I zero Lucy - powiedziała stanowczo, a ja zrobiłam oburzoną minę. Mogła zabronić mi wychodzenia, ale zero Lucy? Zero Lucy było najgorszym co mogła mi zrobić. 

- Co takiego!?  - niemal krzyknęłam.

- Słyszałaś. Dowiedziałam się paru rzeczy. Nie jestem pewna czy macie na siebie dobry wpływ, póki co zero Lucy. Muszę to wszystko przemyśleć - słysząc jej słowa nie mogłam w nie pierw uwierzyć. Dopiero po chwili dotarło do mnie co dokładnie jej słowa oznaczały. Miała wątpliwości co do Lucy. Moje serce znowu jakby pękło i zaczęło się kruszyć.  Wszystko przede mną stało się rozmazane. Łzy przysłoniły mi widok przede mną. 

Falling StarTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang