2.

106 18 31
                                    


miesiąc później...

Czuję się wydarta ze swojego ówczesnego życia. W pewnym momencie u każdego z nas zachodzi pewna zmiana w nas samych. Zmiana to skomplikowana przyjaciółka. Trudno ją zrozumieć, a trudniej stwierdzić czy jest ona dobra czy też zła i niekorzystna. Pomimo tego, na pewno nas wiele uczy, przede wszystkim tego, że jest ona po to by nie rozumieć jej, a zrozumieć samego siebie. Czy byłabym w stanie zrobić tak wiele rzeczy przed moją zmianą? Nie sądzę. czy były to złe rzeczy? Oczywiście, że tak. Czy zdarzyły się jednak też te dobre? Jasne. Żałowanie wszystkich tych momentów byłoby naprawdę nie dojrzałe. Bo każda zła decyzja, uczyła, a każda dobra cieszyła. 

Minął ponad miesiąc.  Ponad miesiąc od mojego zerwania związku i  od spotkania JEGO. Nawet nie wiem jak miał na imię. Przez cały ten miesiąc miałam dużo sprzecznych myśli i emocji. Byłam w zarówno totalnej rozsypce po Zachu i zarówno zaciekawiona nowo spotkaną osobą.  Cały czas miałam głowę gdzie indziej. Lucy nie zadawała wielu pytań, wiedziałam, że była zatroskana mną i moim stanem, ale nie naciskała. Byłam jej za to wdzięczna. Znamy się od dosłownie przedszkola. Nasi rodzice znają się też od dawna i znała mnie na tyle, by wiedzieć, że w takich chwilach potrzebuje czasem być sama. Sama ze swoimi myślami. I tak z jednej strony to pomagało, z drugiej niekoniecznie. Przez cały ten miesiąc miałam nadzieję, że odezwie się Zach. Z wielkimi przeprosinami, że przyjedzie wręczy mi kwiaty i powie, że zmieni się dla mnie i chce dalej nas. Miałam na to nadzieję. Złudną i głupią nadzieję na to, że wróci.  Nie rozstaliśmy się w zasadzie w niezgodzie. To ja chciałam się spotkać i zapytałam co robimy dalej z nami. Zaczęło się wszystko pierdolić już od jakiegoś czasu. Próbowałam w jakikolwiek sposób nawiązywać z nim kontakt, ale na marne. Próbowałam z nim parę razy o tym porozmawiać, ale nic z tego w zasadzie nie wychodziło, a kończyło się wielką awanturą. Nie zliczę ile razy specjalnie siedziałam całą noc przy telefonie czekając gdyby zadzwonił lub napisał. Wiedziałam, że coś się działo i że coś było na rzeczy. Wiedziałam o tym. Wiedziałam, chociaż tłumaczyłam sobie że to chwilowe, że ma jakieś gorsze dni. Byłam wyrozumiała i starłam się o to, aby dać mu to zrozumienie. Ale najwyraźniej niewystarczająco. Lucy mi w tym wszystkim doradzała i wspierała. Cały czas mówiła, że muszę w końcu odpuścić. Ale jak odpuścić osobę, którą tak się kocha? Którą kochało się dwa lata i planowało się z nią przyszłość. Przed którą tak się otworzyło i która wiedziała o tobie wszystko i dawała ci poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Nie słuchałam jej. Po prostu chyba nie dochodziło do mnie, że...Że to był już koniec nas. Nie dopuszczałam tego do wiadomości, bo ja Nancy nie poddawałam się tak łatwo. Tym bardziej w kwestii miłości i osób, na których mi zależy. Próbowałam odratować to wszystko i jakoś poskładać w całość, ale nie widziałam, aby on też się o to starał. W końcu jednak coś pękło. Pękło we mnie wszystko bo poczułam, że staję się bezsilna. Nie miałam już opcji do uratowania tego, tym bardziej, że walczyłam sama. Tak bardzo kochałam osobę, która nie walczyła nawet o mnie, która nie próbowała tego zrobić. Zaczęłam to powoli rozumieć i powoli się godzić z faktem, że to będzie koniec, chociaż mimo wszystko czułam, że może to nie nasz czas. Może teraz powinniśmy mieć przerwę. Miałam okropne wyrzuty sumienia, czułam się i w zasadzie wciąż się czuję jak jebana egoistka. Wiedziałam, że dzieje się coś z nim, że ma gorsze dni, że po prostu z czymś sobie nie daje rady. Nie chciał o tym rozmawiać i rozumiałam to, ale totalnie się odciął, a gdy się odzywał zazwyczaj cały czas coś go drażniło. Czułam się w pewnym momencie w jego życiu jak intruz, który w ogóle nie powinien wchodzić na jego teren. Bo chyba byłam intruzem. Może i byłam nim. Te gorsze dni nie trwały kilka dni, miesiąc, trwały prawie rok. Miałam dość. Miałam dość, że czuje się chujowo, że cały czas martwię się i nie wiem co się dzieje. Czułam, że powinnam cos zrobić, a nie mogłam. 

Falling StarDonde viven las historias. Descúbrelo ahora