Część 1 Rozdział 1

2 0 0
                                    

W słoneczny dzień w pierwszy dzień wakacji, leżał na błyszczącej trawie i brał garściami to miłe uczucie, kiedy ciepło żarzącego się słońca sprawiało, że człowiek stawał się leniwy, ale jednocześnie bardzo szczęśliwy. Przydałyby się okulary, ale Nico się już przyzwyczaił do ostrego słońca. Najchętniej by ściągnął z Siebie wszystkie ubrania jakie miał, były one już przepocone od ciepła i kleiły się do skóry. Był on jednak nie w swoim ogrodzie, więc starał się zachowywać jak należy na gościa. Jego przyjaciółka już dawno go opuściła, wolała siedzieć w klimatyzowanym pałacu i oglądać telewizję. Coraz tylko patrzyła na Nica, czy przypadkiem nie zemdlał. On się jednak czuł wspaniale, niemalże jakby to był jego żywioł. Zawsze kochał lato, to jego ulubiona pora roku, można było się opalać całymi dniami i chłodzić się w basenie przy swojej willi lub wychodzić na basen i poznawać nowych ludzi. Najbardziej błogi czas to wakacje, każdy to wie.

W końcu Nico stwierdził, że powinien się już żegnać z Frankie, która go dzisiaj ugościła. Mieli oni w planach iść do sklepu, ale dziewczyna stwierdziła, że dla niej jest za gorąco na wychodzenie gdziekolwiek. Nico wtedy tylko przewrócił oczami, nigdy nie lubił się z kimś sprzeczać, to nie było w jego naturze, jednak jak już wychodził, stwierdził, że już by wolał ją jakoś namówić niż iść sam do domu. Większość z jego znajomych waśnie wyjechała, Nico uczęszczał do szkoły bardzo prestiżowej, więc okres wakacyjny często musiał przesiadywać sam, bo rodzice zabierali swoje pociechy na wakacje egzotyczne, często na całe dwa miesiące. On jednak przesiadywał samotnie całe dnie; mógł pojechać z rodzicami na wakacje, lecz jakie to wakacje, gdy oni i tak by pracowali. Nico nie był fanem podróżowania, więc siedziałby w pokoju całe dnie, gapiąc się w ekran swojego telefonu. Będąc w domu czuł się swobodnie, miał również panią Anię, która się nim zajmowała

Zaczął iść do domu powolnym krokiem, który towarzyszy mu zawsze w wakacje, brak pośpiechu nie zmuszał go do marszobiegu z szkoły do domu, a z domu do przyjaciół. Mógł zamówić taksówkę, ale wolał pochodzić w słońcu, które rzuca teraz ostry cień. Zbliżał się już wieczór, ale ciemno zapewne się zrobi dopiero za dwie godziny. Nico wiec postanowił przejść się na plaże. Mieszkał on pół kilometra od plaży, więc często mógł chodzić nad morzem, a potem tylko skręcać do domu. Pani Ania była bardzo przeciwna takiemu pomysłowi, ponieważ bała się, że Nicowi może stać się krzywda, a tego by Sobie nie darowała. W końcu przysięgła jego rodzicom, że się nim zajmie. Nico wtedy zawsze pośpiesznie uspokajał panią Anię, która dbała o niego codziennie jak jego własna matka i mówił jej, że da Sobie radę i że w końcu chodzi już do liceum. Po wakacjach to już nawet do drugiej. Oczywiście, ona i tak była nerwowa, ale potrafiła zrozumieć jego zachcianki. Była to bardzo wyrozumiała kobieta, nie to co jego kumple, którzy nie potrafią już docenić przyrody dnia codziennego.

Znał te uliczki na pamięć; gdy jeszcze rodzice nie byli tak pochłonięci pracą, często go zabierali na plaże, stąd też znał każdy zakamarek plaży Guerty. Wiedział gdzie gałąź jest zawsze ułamana i ciągle wygląda jakby miała zaraz się oderwać, lecz nigdy tego nie robi. Już zobaczył tysiące zachodów i wschodów słońca nad morzem, które za każdym razem odbijało się inaczej od tafli wody. Słońce raz było bardziej różowe, raz zamglone zza chmur, a raz go nie było przez deszcz, który z chmury dostawał się do morza. Lubił takie pogody, ponieważ wtedy był jak taka chmura która wypuszcza morze łez. Wiele osób z jego szkoły sądziło, że był on romantykiem. Nie był, po prostu okropnie mu się nudziło, przeglądanie internetu nie było dla niego rozrywką w którą cały dzień mógłby siedzieć. Część czasu jak najbardziej, lecz nie mógł nigdy uwierzyć jak jego przyjaciele mogli gapić się w komórkę osiem godzin dziennie. 

On to już wszystko znał, przez co czuł się trochę stary, ta codzienność i brak jakiejkolwiek spontaniczności go przerażała, ale też nie miał siły wziąć życie w swoje ręce. No bo co by miał robić w tak małym miasteczku jakim było Wondergard. Znał każdego, każdy dom, każdą ulicę, każdy zakamarek. Życie tych ludzi było na ogół spokojne, jedyną sensacją raz na cztery lata było drożejące się mleko. Każdy w tym miasteczku był bogaty od stóp do głów, a jedynym ich zmartwieniem, a w zasadzie rozrywką była inflacja raz na cztery lata, która zwiększała się o jeden punkt procentowy. Nico miał dość takiego życia, ale no co mógł zrobić. Każdy był tu normalny, nie mówiono tutaj o Freakach, to był temat tabu. Nikt stąd nie posiadał mocy, przez co każdy nienawidził tych co je mają. Jedyny Nico i pani Ania nie pałali nienawiścią do tych odmieńców. Pani Ania nawet czasami mówiła Nicowi o tym, że jej kolega był Freakiem z mocą Fiołków. Jakie to były opowieści! Kto by pomyślał, że Fiołki mogą tak dużo dawać do życia, opowiedziała ona kiedyś, że ten jej kolega to uratował nawet wioskę, bo prezydent był tak smutny, że chciał calutkie miasto spalić. Wtedy Freak z mocą Fiołków zaczął zapylać całą wioskę, a nawet podarował napar fiołkowy prezydentowi. Od wtedy jego władza była godna podziwu, a ten kolega dostał pracę w pałacu prezydenckim. Freaki to zwykli ludzie, którzy po prostu mają moce. Bardzo mało osób ma te moce, przez co też większość społeczeństwa ich nie akceptuje. W tych stronach mówi się, że Fraki to złodzieje, oszuści i symbole diabła czy szatana, które trzeba wytępić lub zesłać na jakąś bezludną wyspę. Nikt jednak z normalsów tak naprawdę nie wie skąd się te moce wzięły, a samych Freaków jest za mało, żeby spytać. Każdy z nich studiuje w szkole lub pracuje jako bohater. I to nie żart, większość freaków to bohaterowie, którzy na co dzień ratują samobójców, oddają w ręce policji przestępców oraz zwalcza złoczyńców. No bo, nie oszukujmy się, gdy ktoś dostanie taką szanse od losu jak posiadanie jakiejś mocy, to nie zawsze wykorzystuje się te aspiracje do szerzenia dobra. Ba, nawet jedna czwarta z tych osób przechodzi na ciemną stronę mocy. Nico ma jednak nadzieję, że kiedyś się dowie więcej na temat tego świata. Chce pójść do szkoły, która się tym specjalizuje, są takie jedne studia, które się tym zajmują. Rodzice jednak chcą go posłać do Harvardu, przez jego celujące oceny. Czasami jego spokojny temperament wybucha sam w Sobie, zaczyna wrzeszczeć, ale gdy nikt nie słyszy. Gdy pani Ania pójdzie na spacer, gdy sprzątaczki pójdą do domów. Wtedy przeklina swoich rodziców, że większość czasu spędzają w pracy poza granicami Anglii. Złości się bardzo i wyzywa ich, że z drugiego krańca świata decydują o jego życiu, poglądach, przyszłości. Potem i tak się zawstydza i przeprasza boga, kosmiczne energie, powietrze czy cokolwiek tam jest za to, że tak nieładnie się zachował. Dał się ponieść emocjom i był niemiły. Zazwyczaj opada wtedy na łóżko i zasypia, bo takie krzyczenie bardzo go wykańcza.

The Synergy of Our EyesWhere stories live. Discover now