●Rozdział Trzeci - Na początku był chaos...●

62 6 89
                                    

30 czerwca 2017, Concordia, Szwecja

— Niech ktoś zawoła pielęgniarkę!

— O Boże, on żyje?!

Wszyscy zebrani zaczęli szeptać między sobą, powoli podnosząc ton trwających rozmów. Niedowierzanie, szok, zakłopotanie, strach. Nauczyciele bezskutecznie próbowali opanować zgiełk na dziedzińcu, lecz było ich tylko czterech. Za to uczniów powyżej pięćdziesięciu, nie licząc nowoprzybyłych na szkolne tereny nastolatków. Stwierdzenie, że dorośli byli w mniejszości, byłoby niedoszacowaniem.

— Wystarczy! — krzyknął dyrektor, zbierając na sobie uwagę wszystkich zebranych — Profesorze Madrano, proszę jak najszybciej zabrać Pana Arhaniela do skrzydła szpitalnego, pozostałych członków kadry pilnie proszę do pokoju nauczycielskiego.

Uczniowie w osłupieniu patrzyli na siwowłosego mężczyznę, jakby nie mogli uwierzyć w to, co właśnie powiedział. Najbardziej przerażeni byli ci, którzy dopiero przyjechali i właśnie mieli zostać pozostawieni na pastwę innych nastolatków.

— Cała reszta może się rozejść — powiedział już spokojniej, ale szybko dodał — poza waszą trójką.

Dłonią wskazał po kolei na Arca, Fyodora i na sam koniec Vladimira. Kanadyjczyk spojrzał porozumiewawczo na swojego przyjaciela i kiwnął głową. Nie byłby to ich pierwszy raz na dywaniku, ale z pewnością ten będzie najważniejszym w ich żywiołowej karierze. Udowodnienie swojej własnej niewinności będzie dużo cięższe przy dyrektorze Williamie, niż zwykłym nauczycielu. Mimo tego dobrowolnie zgodzili się na pokojowe rozwiązanie, w przeciwieństwie do towarzyszącego im Smashwave'a

— A co ja niby zrobiłem!? To jest nękanie! — krzyczał, wylewając frustrację na wszystkich dookoła.

— Tego się właśnie idziemy dowiedzieć — William skinął głową w stronę Josepha, na co ten złapał Vladimira za kołnierz. Nastolatek próbował się wyrwać i rzucać, jednak uścisk mężczyzny był silniejszy. — Prosiłbym o współpracę, Panie Smith. Od tego może zależeć pańska dalsza edukacja.

Rosjanin, słysząc te słowa, zamilkł i zaczął myśleć. W jego głowie rozgrywały się różne scenariusze, między innymi walka ze starcem tu i teraz albo próba ucieczki. Czarnowłosy nie mógł sobie pozwolić na takie upokorzenie ze strony mężczyzny, to źle wpłynęłoby na wykreowany w ciągu roku wizerunek. Smashwave poświęcił się nauce tylko dlatego, by wrócić do wojska i rzucić wyzwanie temu, który go z niego wyrzucił. Nie zamierzał teraz zostać wydalonym ze szkoły za niewinność. Tym razem pięści nie uratują go z opresji, więc musiał uznać wyższość kadry pedagogicznej i rozluźnił mięśnie. Uśmiechnął się pod nosem, bo już zdążył dać wszystkim pokaz, dlaczego nie należy z nim zadzierać.

— Na co czekacie? Proszę się rozejść, nic tutaj po waszej obecności! — krzyknęła starsza kobieta w okularach. Dopiero wychodziła na zewnątrz i, zobaczywszy zamieszanie, podeszła do dyrektora — Williamie, co się stało?

Mężczyzna spojrzał na swoją współpracowniczkę z żalem, smutkiem. Potem odsunął się na tyle, by oczom brunetki ukazało się ciało Maria. Siedzący przy nim szatyn spojrzał w kierunku dyrektorki z politowaniem, jakby ją z góry przepraszał. Kobieta zakryła usta dłonią, przez szok związany z tym widokiem. Po chwili podbiegła do spalonego ucznia i zaczęła sprawdzać jego funkcje życiowe.

Uczniowie, widząc rozpaczającą dyrektorkę, szybko rozeszli się w swoje strony. Nikt nie chciał zostać obiektem wyładowania kobiety, zwłaszcza, że każdy znał jej relację z ofiarą tego nieszczęśliwego wypadku.

— Dlaczego... Jak on tu trafił z powrotem. Z kim? — zaczęła powoli zadawać pytania, wciąż niedowierzając w to, co widzi.

— Octavio, nie tutaj. Zaraz wszystkiego się dowiemy, to tylko kwestia czasu–

Secrets Of ConcordiaWhere stories live. Discover now