● Rozdział Pierwszy - Arc Turner ●

171 15 44
                                    

28 czerwca 2017, Cold Lake, Alberta, Kanada

Wieczory nad Cold Lake zawsze bywały chłodne. Dopiero latem, gdy temperatury stawały się znośne, nad jezioro przybywali sympatycy cichych miejsc. Mała populacja, malownicze krajobrazy oraz wiele hektarów niezanieczyszczonych lasów sprawiały, że co roku miasteczko przyciągało tłumy aspirujących fotografów. Dlatego gdy każdego roku zbliżała się odpowiednia pora, Arc znikał z miasteczka, przebywając na łonie natury. 

 Tego dnia chłopak szedł spokojnie przez las. Rozglądał się dookoła, podziwiając otaczającą go naturę. Drzewa rosły w chaotyczny sposób, tworząc różne kombinacje. Arc spoglądając na drzewa zamyślał się, wspominając swoje wspomnienie z Concordii. Szkoła żywiołów, która obiecywała mu odnalezienie siebie, w konsekwencji dała mu o wiele więcej niż oczekiwał. Odnalazł przede wszystkim przyjaciół, z którymi jeszcze dziś się zobaczy. Ta myśl sprawiła, że na jego twarzy zagościł duży uśmiech.
Do przyjaciół musiał jeszcze dodać potencjalną partnerkę. Pierwszy raz gdy na nią spojrzał od razu wiedział, że coś może kiedyś między nimi będzie. Jej blond włosy szalejące na wietrze wryły mu się w pamięć, tak samo jej trzecie oko w postaci nastoletniego trądziku. Jednak Arc nigdy nie miał odwagi podejść i zagadać, mógł jedynie obserwować z daleka.

 
Uśmiech chłopaka jednak szybko zniknął, zastąpiony przez wyraz obrzydzenia. Madrano. Na samą myśl o nauczycieli wody Turnerowi otworzył się nóż w kieszeni. Po raz kolejny będzie musiał przetrwać rok szkolny z tym zwierzęciem. Dziwiło go dlaczego dyrekcja jeszcze go nie wyrzuciła, jednak z drugiej strony ciężko znaleźć dobrego nauczyciela w tych czasach. Zawsze mogli postarać się i znaleźć kogoś, kto nie będzie chciał dotykać, podrywać i molestować wszystkiego co się rusza. Chłopak złapał krawędzie swojej bluzy, wypierając tożsamość Hiszpana ze swojej pamięci.

Temperatura powoli spadała, a dzień zbliżał się ku końcowi. Dlatego Arc przyspieszył kroku, by załapać się na najlepszy widok, jaki oferowało miasto. Wychodząc z lasu, zastał jedynie parę samochodów jadących po Ave 1.

 
— Lepsze to, niż banda turystów czy fotografów — pomyślał, idąc szybkim truchtem w kierunku mariny. 

Idąc chodnikiem Arc dostrzegł zachodzące słońce

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Idąc chodnikiem Arc dostrzegł zachodzące słońce. Jego promienie kolorowały wodę tworząc naprawdę piękny widok. Niebo okryło się czerwoną barwą, kontrastując zimnej barwie jeziora. Całość otoczona była przez wysokie, iglaste drzewa oraz złoty piasek. Malowniczy obraz wzbogacała bryza bijąca prosto z Cold Lake, której chłód potrafił odświeżyć umysł. Chłopak wpatrywał się w całość z widocznym zdumieniem i zamiłowaniem.

— Zobaczcie! Ten zachód wygląda tak pięknie! Musimy sobie z nim zrobić zdjęci– — krzyknęła lekko otyła starsza pani.

— Kochanie uważaj– — rzucił jej partner, jednak było już za późno. Przez swoją nieuwagę kobieta wpadła na bruneta, delikatnie popychając go do tyłu.

Secrets Of ConcordiaWhere stories live. Discover now