Isabella rzuciła mu znaczące spojrzenie.

— To wszystko przez Jamesa! — odparowała, broniąc się i zeskakując z fotela, na którym wciąż stała.

Ubiegłego listopada Potter zaczął robić sobie z nich żarty podczas przygotowań. Izzy nagle runęła z drabiny, którą zaczarował gryfon, nabawiając się serii siniaków na całym ciele. U innych było jednak jeszcze gorzej — Peterowi zniknęły wszystkie ciastka i biedak załamał się.

— Co przeze mnie? — Okularnik zmaterializował się koło nich. — Wszystko ogarnięte? — Rozejrzał się surowym wzrokiem, który wywołał u nich napad śmiechu.

Isabella naprawdę kochała Jamesa za to jego zachowanie. Potter posłał jej szeroki uśmiech i poprawił ostentacyjnie włosy.

— Prawie, jeszcze tylko kilka dekoracji — odpowiedzi udzielił mu Remus po względnym opanowaniu. — Sprawdzę jeszcze coś, chodź Peter, pójdziesz ze mną — dodał i pociągnął za sobą niskiego chłopaka.

Blondynka nie zamierzała pozwolić Jamesowi uciec razem z nimi. Mając na uwadze oddalenie się rudowłosej w poszukiwaniu starszego Blacka, nie chciała zostać z tym wszystkim sama.

— Jamie, zawieś to coś — poprosiła i wskazała na pudło, które leżało na podłodze. Kilka godzin robienia ozdób nie dawało jej wytchnienia, dlatego z chęcią skorzystałaby z opcji wyręczenia jej przez gryfona. — Błagam. — Złożyła ręce jak do modlitwy.

— Wykorzystujesz mnie. — Okularnik podniósł posłusznie pudełko, za co była mu niesamowicie wdzięczna. — Liczę na rekompensatę — dodał jeszcze, ale zajął się ostatnimi wykończeniami.

Isabella zrobiła wówczas to, o czym zapewne pomyślałby każdy na jej miejscu — położyła się na kanapie i ani myślała z niej zejść. Poprawiła swoje rozpuszczone włosy, które opadły jej na twarz i mimowolnie westchnęła. Ta sytuacja ją przytłaczała, mimo tego, że nie była w tym sama. Nigdy nie czuła się silna psychicznie, a w tej chwili miała wrażenie, że jej spokój runął, jak domek z kart.

A budowa nowego mogła być niemożliwa.

— James?

Nawet nie wiedziała, czego od niego oczekiwała. Urodziny Syriusza były jakby chwilą wytchnienia, wyspą na niekończącym się morzu trosk i problemów.

— Co jest? — Zmarszczył brwi i zastygł w bezruchu na fotelu, spodziewając się najgorszego. — Znowu się z nim widziałaś? — ściszył głos i odrzucił balon gdzieś za siebie, a następnie usiadł na meblu, na którym wcześniej stał.

Wbił w nią zmartwione spojrzenie, a Isabella westchnęła, ukrywając twarz w dłoniach. Była zdenerwowana na samą siebie za swoją słabość.

— Nie, przecież wiesz — odparła zgodnie z prawdą. — Po prostu chcę wiedzieć, co robisz, żeby się od tego oderwać, nie myśleć o niczym. Potrzebuję jakiegoś bodźca, czegokolwiek — żachnęła się.

Nienawidziła siebie za ten brak sił. Tę bezczynność.

— Izzy, mówiłem ci już tyle razy, że jesteśmy w tym razem. Nie przejmuj się, może pogadaj z Luńkiem, da ci pewnie jakieś ciekawe książki do poczytania pokaźnej grubości. — Uśmiechnął się. — Powiedz lepiej co u wujka? Kupił sobie w końcu nową miotłę?

— Wszystko w porządku. Tata pisał, że nie będzie jej kupował bez ciebie, bo ty się na tym znasz i pomożesz mu wybrać najlepszy model — odparła nieco melancholijnie. Tęskniła za nim. — On naprawdę traktuje cię jak członka rodziny, Jamie. Takiego przybranego syna. — Uniosła jeden kącik ust.

Fallen Dignity | Regulus BlackWhere stories live. Discover now