Rozdział 5

41 4 39
                                    

Dojechaliśmy na miejsce. Sam zaciągnął mnie na tą głupią imprezę, bym się wyrwał trochę z domu. Mnie się podobało moje towarzystwo. Mogłem pogadać ze swoim psem, Maksem, pouczyć się (i tak by to nie przeszło, bo od razu usnąłbym nad tymi książkami), pooglądać jakieś głupoty w telewizji albo filmy, w których zawsze główni bohaterowie mają obiecany happy end.
Żyć nie umierać.
Po chwili podeszła do nas przyjaciółeczka gwiazdeczki. Jak zawsze musiała się ubrać jak na pokaz mody. Jednak kiedy zauważyłem Alison, na sekundę odebrało mi mowę.

Wyglądała jak pieprzona księżniczka z Disneya.

Długa, niebieska z rozcięciem przy nodze z falbanami sukienka przylegała do jej figury idealnie. Makijaż nie był ani za mocny, ani za lekki. Jej włosy były wyprostowane. Na ramiona zarzuciła kurtkę i założyła kozaki. W tym wydaniu wyglądała...ładnie. Od razu skarciłem siebie za te słowa.

Nie. Nie mogę tak myśleć. To jest ta dziewczyna, która wjechała na mnie wrotkami i o mało przez nią na szczęście nie dostałem i trząsł mózgu i aspołeczności. Nie podobają mi się takie laski.

- Hej – usłyszałem głos Gwiazdeczki. - Jesteś sam czy też ze swoim wrzodem na tyłku?
Zaśmiałem się cicho na komentarz niebieskookiej. Naprawdę mnie nie cierpiała.
- Ej, nie ładnie, Clover – zwróciłem się do niej, wychylając się bardziej z siedzenia. Przewróciła oczami. – Nie jestem wrzodem na tyłku.
- Mhm, dla mnie jesteś.
- Okej, wsiadajcie – przerwał naszą dziecinadę Sam. Miałem zamiar jeszcze coś powiedzieć, ale on uderzył mnie lekko w ramię i popatrzył tym swoim " mroźnym" spojrzeniem. Przewróciłem oczami i oklapłem z powrotem na swoje siedzenie.

Napisałem do niej. Dotąd nie wiem, dlaczego wybrałem akurat ją i chciałem jej zaproponować układ, na który na pewno się nie zgodzi. Ba! Wyśmieje mnie i powie, czy przypadkiem nie upadłem na głowę. Do wyboru miałem inne dziewczyny, którym się podobałem i jakbym im zaproponował taką propozycję, bez namysłu by się zgodziły, ale warto było spróbować zapytać panny idealnej.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Prawie każdy, oprócz Sama był pochłonięty w swój telefon. Kiedy dojechaliśmy, poprosiłem przyjaciela, aby dał mi pilota do auta. Zmarszczył brwi, ale posłałem mu wymowne spojrzenie i od razu zrozumiał, oddając kluczyki.

-Możemy pogadać? – odezwałem się pierwszy, odwracając się bokiem w jej stronę i popatrzyłem na nią spod rzęs. Brown jeszcze nie wysiadła, więc dodałem po chwili: -Na osobności?

Maya najpierw skierowała swoje piwne oczy na mnie, a potem na przyjaciółkę. Alison pokiwała głową w jej stronę, a po chwili otworzyła drzwi od samochodu i wysiadła. Niebieskooka po długiej ciszy, podniosła na mnie wzrok. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Kiedy tak na mnie patrzyła, nie mogłem zrozumieć, jak można być taką szczęśliwą osobą, która nie zdawała sobie sprawy, jaki jest tak naprawdę świat. Okrutny i niesprawiedliwy.

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytała, zaczynając obdzierać skórki przy paznokciach. Jednak szybko przestała, gdy zauważyła, że tam spoglądam i schowała dłonie do kieszeń kurtki.
- Możesz się nie zgodzić na to, co ci teraz zaproponuje, ale proszę cię, aby nikt się nie dowiedział o tej rozmowie – ostrzegłem ją, spokojnym głosem. Zmarszczyła brwi, ale pokiwała głową. – Więc...chciałabyś ze mną pójść na rodzinny bal charytatywny jako moja dziewczyna?

Wypowiedziałem to na jednym wdechu. Popatrzyłem na nią poważnie i czekałem na jej reakcję. Pierwsze, co zrobiła, otworzyła szeroko oczy, które wyglądały jak spodki statku. Potem uchyliła wargi, aby coś powiedzieć, ale nie mogła nic z siebie wydusić. Kiedy już myślałem, że to koniec, dziewczyna parsknęła śmiechem. Ten śmiech był...inny niż jaki słyszałem dotychczas. Bez żadnej ironii w głosie i drwiny. Clover przestała się śmiać i spod swoich długich, kręconych rzęs popatrzyła na mnie.
- Żartujesz sobie, prawda? – odrząknęła, poprawiając się na fotelu. – Niemożliwe, żeby Matthew Luck zaproponował mi, abym na jeden dzień została jego " dziewczyną". Co z tego będę niby mieć?
- Dostaniesz darmowe jedzenie? – zapytałem, niż odpowiedziałem na jej zadane pytanie.
- Serio? – prychnęła. – i tyle?
Mogłem się tego spodziewać.
- A za co mam ci jeszcze być wdzięczny? – uniosłem brew. – przed wyjściem z domu wziąłem tabletkę na ból głowy, bo wiedziałem, że przez twoje wrzaski doprowadzą mnie do migreny. Już zaczyna mi pulsować.
- Spadaj – burknęła i chciała otworzyć drzwi, ale zatrzymałem ją.
- Zastanowisz się nad tym? – zapytałem, panując nad emocjami, by nie wyjść na zdenerwowanego.
- Nad czym?
- Clover, nie denerwuj mnie – zacisnąłem szczękę z irytacji.
- Wiesz co? Spierdalaj.
Wyszła.
Dlaczego ja zawsze miałem takiego pecha do dziewczyn?

Gwiazdy i KsiężycWhere stories live. Discover now