Rozdział 3

39 4 19
                                    

Matthew

Czas teraźniejszy

- I co chcesz z tym zrobić, hm? – zapytałem zrezygnowany Sama. Po jego paplaninie zachciało mi się spać. Chciałem urwać temat o dziewczynie, która mu się spodobała, ale na jego nieszczęście była w związku i mówił o swoim zażenowaniu.
Z blondynem szybko nawiązałem kontakt, gdy przyszedłem pierwszy raz na uczelnię. Razem tworzyliśmy duo bad boy'ów w szkole jak w filmach albo w książkach, pomijając pierwszy upadek tego imbecyla na korytarzu. Wypierdolił się przez własne nogi, na prostej drodze. Czasami się zastanawiam, dlaczego się zadaję z takim debilem, ale musiałem przyznać, że był świetnym kumplem na którego można w każdej chwili polegać.
- Nie wiem, stary – powiedział, po przeanalizowaniu tego wszystkiego. - Ale miałaby ze mną lepiej niż z tamtym chujem.
Przewróciłem oczami na jego komentarz.
- Sam...
- No co? Stwierdzam fakty – wzruszył ramionami jak nigdy nic.
- I zawsze masz rację – westchnąłem, opierając się o szafkę. Od tego stania zaczęły boleć mnie nogi.
- A ta dziewczyna, która na ciebie wpadła rok temu to, co z nią? – zagaił po chwili, uśmiechając się i zabawnie poruszając brwiami.
- A co z nią ma być? – prychnąłem, mrużąc podejrzliwie oczy w jego stronę. – Wywróciła mnie rozpędzona rolkami, nie myślała trzeźwo i jeszcze przez nią mogłem i trząsł mózgu dostać i przy okazji traumy. Nie lubię jej. Jest przykładem takiej rozwydrzonej, rozpieszczonej dziewczynki, która ma wyżej dupę niż mózg.
- Na pewno nie jest aż tak źle – przewrócił oczami, klepiąc mnie po ramieniu. – na pewno nie chciała wtedy wjechać w ciebie jak wujek po alkoholu, który ma głupie pomysły. Nie przekreślaj jej ot, tak – powiedział, a następnie pstryknął palcami.
- Nie – przerwałem mu stanowczo. – nie, koniec i kropka. Dlaczego teraz o nią pytasz?
Sam był przystojnym blondynem o ciemnobrązowych oczach. Każda laska z naszego i młodszego roku za nim się uganiała.

Może ta wcześniejsza wspominana dziewczyna to ona?

Nie.

Ona nie mogła mu się spodobać. Woli brunetki niż blondynki z dobrego domu.

- Bo muszę z nią porozmawiać. Myślałem, że już wasz topór wojenny został zażegnany, ale jednak się myliłem.
Odetchnąłem z ulgą. Wiedziałem, że chodziło mu o coś innego. Czasem trzeba ufać intuicji, bo okazuje się, że w niektórych sytuacjach ma rację.
- I nie będzie. – odpowiedziałem znudzony, bo tak szczerze nie obchodziła mnie.

O wilku mowa.

Ciemna blondynka o błękitnych oczach przechodziła korytarzem, zmierzając do swojej szafki. Zawsze od ucha do ucha uśmiechnięta. Jak można być takim szczęśliwym?
Od tamtego wypadku minął rok i dokuczaliśmy sobie na każdym kroku, znaczy, ja ją denerwowałem, a ona docinała mi swoimi ripostami. Lubiłem, kiedy się irytowała i to jeszcze z mojego powodu.
- Hej, pani niezdara – odezwałem się, opierając się o najbliższą ścianę, by ją widzieć. Uniosłem kąciki ust, kiedy zobaczyłem jej skwaszoną minę.
- Cześć, Luck – odezwała się, uśmiechając się sztucznie w moim kierunku i otwierając drzwiczki swojej szafki.

Jak ja kochałem, kiedy tak do mnie mówiła.

Żart.

- Czemu masz taką skwaszoną minę?
- Bo cię zobaczyłam – odparła spokojnie, wyjmując książki i chowając je do plecaka. Zapięła do końca suwak i narzuciła torbę na swoje ramię. Popatrzyła kątem oka w moją stronę i zamknęła liczbową kłódkę.
- Dziękuję za komplement – odpowiedziałem, pokazując swoje proste, białe zęby. – Nie zapomniałaś czegoś?
- Luck – warknęła, odwracając się przodem do mnie. – Oddawaj mój telefon. Raz.

Uuuu, Clover pokazuje pazurki.

- A co jeśli nie oddam? – zaśmiałem się na jej reakcję, wymachując przed twarzą dziewczyny smartfonem.
- Pierwsza i druga odpowiedź brzmi: dostaniesz ode mnie pięścią w swoją ładną buźkę – uśmiechnęła się znów sztucznie, krzywiąc głowę w bok.
Zbliżyłem się do niej bardzo blisko. Przyszpiliłem ją do ściany, kładąc rękę nad jej głową. Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Świetna propozycja – wyszeptałem cicho.
Poczułem po chwili spięte mięśnie i przyspieszony oddech Alison. 

Gwiazdy i KsiężycWhere stories live. Discover now