Rozdział 1.

168 29 18
                                    

Pchnęłam przeszklone drzwi, wchodząc na przestronną salę, wypełnioną lustrami z każdej możliwej strony, uprzykrzającej życie wszystkim zakompleksionym dziewczynom ze szkoły. Stąpając po drewnianych, jasnobeżowych panelach wdychałam nieświeże, gęste powietrze, pachnące potem, wysiłkiem i metaliczną krwią. 

 Tyłem do mnie stał Noah Jackson, mój nowy choreograf. To był ten dzień, kiedy zaczynałam z nim pracować. W internecie można znaleźć wszystkie informacje na jego temat. Ma dwadzieścia trzy lata. Niewiele więcej ode mnie, a już jest ceniony w całym kraju. Przyjechał do Morecambe specjalnie dla mnie. Jego zadaniem jest przygotować mnie do przesłuchania, dzięki któremu zapewnię sobie miejsce w Teatrze Wielkim. Od dziecka pracuję tylko na to, a Noah jest najlepszy w całej Anglii. W jednym z luster dostrzegłam jak kącik jego ust unosi się w intrygującym uśmiechu, którego nie można było nazwać ani przyjemnym, ani złośliwym. 

 - Aurora. - powiedział, odwracając się moją stronę.

 - Dzień dobry. - przywitałam się, wyciągając w jego stronę dłoń. Odwzajemnił uścisk, witając mnie.

- Podobno jesteś dobra. Oby to była prawda. - odrzekł chłodno, nadal się uśmiechając. 

 - Zapewniam, że nie fatygowałeś się na marne. 

 - Przekonamy się. - powiedział ściszając głos, w porównaniu do donośnego tonu, którego używał wcześniej. 

 Noah odwrócił się i wyszedł z sali, zostawiając mnie samą. Było to całkiem powszechne. Choreografowie i trenerzy często wychodzą z sali, zostawiając tancerkę samą, aby się rozgrzała. Zaczęłam więc to robić. 

Ćwiczyłam taniec współczesny w Akademii im. Margot Fonteyn. Była to szkoła tańca połączona z internatem. Ja jako jedna z nielicznych nie uczyłam się w tej szkole, a jedynie przychodziłam na zajęcia taneczne. Załatwiło mi to stypendium, z którego zrezygnowałam na rzecz uczęszczania do miejscowego liceum razem z przyjaciółmi. Dyrektorka Akademii, Pani Smeets, która była jednocześnie moją matką, nie ukrywała swojego rozczarowania moją postawą. Skwitowała to jednak tym, że dzieci w moim wieku mają namieszane w głowie i pozwoliła mi na to, twierdząc, że to ja będę tego żałować. Wyraziła jednak zgodę na to, żebym tu ćwiczyła, ponieważ jak to powiedziała – zasłużyłam na tą szansę, zdając wszystkie egzaminy i otrzymując stypendium. Wbrew słowom matki nigdy nie pożałowałam swojej decyzji. Potrafiłam pogodzić wszystkie swoje zajęcia i miałam jeszcze czas na przyjaciół. Bywałam przemęczona, ale wynagradzała mi to satysfakcja z prowadzonego trybu życia.

Gdy Noah wrócił i tańczyłam, widziałam jego wyraz twarzy. Patrzył zacięcie, a wszystkie mięśnie wyrażały skupienie, gdy analizował ruchy mojego ciała. Po skończonym treningu napiłam się wody i zbierając swoje rzeczy spytałam:

 - No i? - uniósł brwi z zaciekawieniem, w reakcji na moje pytanie. - Co myślisz? - doprecyzowałam.

Obserwowałam jak chłopak wdycha powietrze, zastanawiając się do odpowiedzieć. Przez krótką sekundę poczułam stres. 

 - Może coś z ciebie będzie. - odparł beznamiętnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i opuściłam salę, żegnając się. 

Wiedziałam, że przed Akademią czekała na mnie Rosalie, tak jak się umawiałyśmy. Ruszyłam więc do szkolnej toalety, żeby odświeżyć się przed spotkaniem.  Wchodząc do łazienki, tak jak zawsze obrzuciłam wzrokiem wszystkie kabiny, sprawdzając czy jestem sama. Ku mojemu rozczarowaniu, zamek w jednej z nich świecił się na czerwono, co oznaczało, że była zajęta. Zakręciłam kurek z wodą, która miała zagłuszyć odgłosy dochodzące z kabiny.

 - Cóż na marnotractwo. - mruknęłam. - I tak wszyscy wiedzą, że rzygasz. - powiedziałam nieco donośniej. 

 Dziewczyny w Akademii były tak ciśnięte przez moją matkę, że przed każdym ważeniem opróżniały swój żołądek, aby odchudzić się jeszcze trochę. Miałam szczęście, że odziedziczyłam też geny po ojcu i potrafiłam mieć jej gadanie w poważaniu.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz