Rozdział 26

575 87 20
                                    

Ostatni rozdział na dzisiaj, ale jutro będzie kolejny ;)

Karol

Och, Boże, motyle w moim brzuchu tańczyły właśnie salsę. Nawet rozsądek nie był w stanie dojść do głosu ze swoimi obawami. Oczami wyobraźni zdążyłam już poczuć ciało Teo, dotknąć jego skóry. On nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie spustoszenie w mojej głowie czyniły jego żarty.

Stałam tak, gapiłam się na niego i fantazjowałam.

– Nie boisz się mnie, prawda? – zapytał i wtedy zdałam sobie sprawę ze swojej miny. Ta wciąż odzwierciedlała głębokie zaskoczenie.

– Nie wiem – przyznałam, bo mój rozsądek jednak zdołał przebić się przez pragnienie. Spanie bez protezy, gdy Teo był w domu, nie wchodziło w grę. Padałam z nóg, nie byłam więc w stanie czuwać przez resztę nocy i sprawdzać, by się nie przemieszczała. Bałam się. Oczywiście, że się bałam.

– Powinienem się obrazić... Kimnę się na kanapie.

Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do łazienki, w której spędziłam dobre pół godziny. Pierwszy raz od lat wzięłam prysznic w pełnym oświetleniu. Zagryzałam wargi, żeby nie płakać. Życie było takie niesprawiedliwe...

Szybko pokazałam Teo co, jak i gdzie, a potem poszłam do sypialni. Zostawiłam uchylone drzwi. Wcześniej spędziłam przy nich pięć minut, rozważając czy powinnam, tak zrobić.

Do łóżka położyłam się jak do trumny. Długo gładziłam piżamę, marząc o tym, by Teo przyszedł. Wstrzymywałam oddech, by lepiej słyszeć dźwięki spoza sypialni. Żadne jednak do mnie nie docierały, odkąd Teo skończył się myć.

Wcześniejsze zmęczenie wyparowało. Nie mogłam zmrużyć oka przez następną godzinę. Dopiero gdy usłyszałam pochrapywanie, rozluźniłam napięte mięśnie. Nim jednak choćby spróbowałam usnąć, poszłam do salonu, a raczej zakradłam się tam jak złodziej. Niepewnie i z mocno bijącym sercem zbliżyłam się do kanapy. Było zupełnie ciemno. Słysząc, że Teo śpi, odważyłam się podejść naprawdę blisko. Przykryłam go kocem, zawisłam nad jego twarzą i zapatrzyłam się na zamknięte oczy. Gdy nieoczekiwanie je otworzył, myślałam, że umrę ze strachu. Pisnęłam i podskoczyłam w miejscu. Moje ciało momentalnie zrobiło się miękkie jak z waty. Teo złapał mnie za rękę i pociągnął na siebie. Oplótł mnie nogami i przytulił się do mnie jak do przytulanki. Wydałam z siebie cichy, nerwowy chichot, ale szybko umilkłam, gdy nie usłyszałam jego śmiechu.

– Moja mała... – sapnął i zaczął chrapać, a ja oddałam się kolejnym fantazjom, w których byłam „tą małą". W rzeczywistości zdawałam sobie sprawę, że Teo, leżąc tu, myślał o innej...

Nie miałam pojęcia, o której się obudziłam, ale wydawało mi się, że spałam zaledwie chwilę. Z powodu kompletnego wyczerpania nawet nie zarejestrowałam, że przytulałam się do Teo. Dopiero gdy otworzyłam oczy i natrafiłam na jego szeroki uśmiech, oprzytomniałam. Adrenalina wstąpiła w moje ciało, oddech przyspieszył. Już zrywałam się z miejsca, ale Teo przytrzymał moje plecy i docisnął do siebie.

– Nie bój się mnie – poprosił, przez co zaskakująco szybko się rozluźniłam.

– Nie boję się ciebie – zapewniłam. – Jestem po prostu zdezorientowana – wyjaśniłam.

– Fajnie się z tobą spało... A skoro mamy za sobą wspólną noc, to może w końcu mi powiesz... – Usłyszałam ulubioną kwestię, która już na stałe weszła do repertuaru naszych rozmów.

– Co takiego? – zapytałam, ciekawa, co tym razem odpowie.

– To, co tak bardzo boisz się mi powiedzieć. – Zadał cios poniżej pasa. Aż przełknęłam głośno ślinę.

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now