– Co to znaczy?

– Dobrze ci idzie łączenie kropek, więc... – Nie zdążyłem dokończyć, bo strzeliła mi z liścia. Zaśmiałem się, bo nie dostałem w twarz od czasów podstawówki. Tylko mnie tym upewniła, że nie pasowaliśmy do siebie.

– Kutas! – wrzasnęła. Z jej twarzy biła wrogość.

– Nie – zaprzeczyłem. – Tylko obraziłaś niewinną osobę, którą lubię. Zastanów się nad swoim zachowaniem, Paula, albo po prostu idź.

– Jeśli pójdę, to z nami koniec!

– Nie. Z nami koniec bez względu na to, czy pójdziesz, czy nie.

– Kutas!!! – niemal wybuchnęła, bo purpurę na jej twarzy widziałem mimo zmroku. Wzruszyłem ramionami, dając jej do zrozumienia, że ani trochę nie przejąłem się tytułem, który właśnie dostałem. I z pewną satysfakcją patrzyłem, jak tupnęła nogą i uciekła.

Stałem tak jeszcze chwilę, zastanawiając się, czy to ze mną jest coś nie tak. Bardzo prawdopodobne... miałem ponad trzy i pół dychy. Powinienem się już ustatkować, a przynajmniej chciałem, ale nie miałem szczęścia...

Gdy w końcu udało mi się zlokalizować znajomych w tym dzikim tłumie, na scenie grał już ostatni zespół, ten, od którego miałem bilety.

Tym razem to ja położyłem swoje łapska na Karolinie – tyle że nie tak dosłownie. Zgarnąłem jej rękę i okręciłem dziewczynę przodem do siebie.

– Chcesz iść na backstage? – krzyknąłem do jej ucha. Nie wiedzieć czemu chciałem sprawić jej radość, wynagrodzić słowa i myśli, którymi potraktowali ją moi znajomi... Paula – wiadomo, a Kacper – nawet nie chciałem wiedzieć, co sądził.

– Co? Jak? – Wytrzeszczyła oczy. Nie byłem pewien, czy nie usłyszała w tym hałasie, czy chciała się upewnić, że aby na pewno dobrze zrozumiała.

– To znaczy, że nie chcesz? – Puściłem jej dłoń.

– Zwariowałeś?! Kocham ich!

– To mnie powinnaś kochać! – oburzyłem się, oczywiście na żarty.

– Och, będę, jak mnie do nich zabierzesz.

– To jak zaśpiewają bis, wychodzimy, a teraz baw się dobrze. – Znów ją okręciłem, by stanęła przodem do sceny. Nie wiedziałem, co zrobić z rękoma, gdy Karolina bujała się przede mną jak nastolatka. Stałem więc za nią i nie mogłem doczekać się bisu. Przy przedostatnim kawałku dotknąłem jej barku i sam nie wiedziałem, kiedy objąłem ją w pasie. Te dwa utwory przed końcem koncertu bawiłem się najlepiej. Jej ciało naprawdę czuło muzykę, było widać, że kocha ten zespół.

– Już? – zapytała wyczekująco, odwracając się do mnie. Dziwne, w przeciwieństwie do niej ja miałem nadzieję, że jeszcze nie. Ale jakoś bardziej liczyło się dla mnie to, czego chciała ona. Bez słowa złapałem jej dłoń i pomachałem chłopakom, żeby szli za nami. Torowałem nam drogę przez tłum i wyprowadziłem młodą. Przeszliśmy przez pustą polanę do ogrodzenia, za którym znajdowało się przejście za scenę. Odchyliłem jedną barierkę i, nie widząc nikogo wokół, wszedłem na pewniaka.

– Tu nie wolno. – Usłyszałem od razu. Nie zauważyłem ochroniarzy, widocznie mogłem być wstawiony. Przedstawiłem się i powołałem na managera zespołu. Facet poszedł sprawdzić podane przeze mnie informacje i wkrótce wrócił, a potem pozwolił nam wejść na backstage, gdzie aktualnie lider zespołu udzielał wywiadu. Poczułem, jak Karolina mocniej ścisnęła moją dłoń. I poczułem to nie na dłoni, ale na sercu, które jakby urosło. Naprawdę było mi miło, że mogłem zrobić przyjemność tej wciąż smutnej dziewczynie.

Podobało mi się, że Karolina czepiła się mojego boku i nie odstępowała mnie na krok. Była lekko skrępowana. Tak jakby chciała ich zobaczyć, ale niekoniecznie poznawać. Ja jednak nigdy nie miałem hamulców. Najpierw przywitałem się z managerem zespołu – byliśmy znajomymi od lat – a potem przedstawiłem towarzystwu Briana i śmiało poprosiłem, żeby zwołał swoich chłopaków na piwo. Znałem wielu celebrytów i wiedziałem, że większość narodu postrzega ich jako nieosiągalnych. Ja nie. Gościłem ich dużo razy w swojej restauracji. Dla mnie byli normalnymi ludźmi... Tyle że dość zajętymi. Mimo chęci chłopaki poświęcili nam jedynie kwadrans. Ale za to jaki! To był jeden z lepszych kwadransów w moim życiu. Po koncercie byli nabuzowani tak pozytywnie, że rozbawili całe towarzystwo. Karolina nie przestawała się śmiać. Zatańczyła z basistą, podczas gdy wokalista wykonał mały, spontaniczny performance. Pośmialiśmy się, wypiliśmy piwo, które nam dali, i rzuciliśmy kurtuazyjne: „koniecznie musimy się spotkać następnym razem". I owszem, uważałem, że naprawdę musimy.

– Dzieeeeękuję! To było... super! – zaświergotała Karolina. Światła latarni pozwalały mi zobaczyć zaróżowione z radości policzki. Pokazałem palcem swoją twarz i nachyliłem się w jej stronę. Wcale nie oczekiwałem, że da mi buziaka, ale zaskoczyła mnie. Była chyba dobrze wstawiona. Musiałem odstawić ją do domu.

– Nie ma za co. To nie ja śpiewałem... na całe szczęście. Cieszę się, że ci się podo... – Nie zdążyłem dokończyć, bo weszła mi w słowo.

– Gdzie Paula?

– Musiała wyjść – skłamałem, na co Karola uniosła jedną brew. – Niezgodność charakterów – zmieniłem zeznania na te zgodne z prawdą.

– Przykro mi.

– Niepotrzebnie – zapewniłem.

– Nie ma taksówek – wtrącił kolega, który miał ogarnąć transport.

– Nic dziwnego. Wszyscy się rzucili. Będziemy czekać ze dwie godziny.

– Dobra, ja poprowadzę. Prawie nie piłem – zgłosił się Rudy.

– Ale nas jest sześcioro – zauważyła młoda.

– Mogę wziąć cię na kolana – zażartował Kacper. – Albo ty mnie. – Wyszczerzył się głupio.

Oczywiście ostatecznie to ja wziąłem na kolana młodą. Pilnowałem kutasów kumpli, jakby była moją... sam nie wiedziałem... siostrą...? Po prostu przyjaciółką.

Musiało polecieć mi oko, jak tylko ruszyliśmy, bo gdy się przebudziłem, staliśmy na światłach niedaleko miejsca, w którym wsiedliśmy do auta. Moje dłonie leżały na szczupłych udach Karoliny. Dziwnie było czuć jej ciało, zawsze schowane w szerokich dresach. Przesunąłem ręce na jej biodra i to był mój błąd. Musiałem szybko wyobrazić sobie coś naprawdę strasznego. Podziałało, a ja wypuściłem wstrzymywane powietrze.

Niestety kiedy wjechaliśmy do Smolca, w którym mieszkała Karolina, nie działały już żadne, nawet najgorsze obrazy. Kuźwa... Zsuwałem jej pośladki ze swojego naprężonego fiuta, ale po każdej hopce tyłek dziewczyny znów lądował w niewłaściwym miejscu. Odliczałem sekundy do momentu, aż kumpel zatrzyma furę.

– Tutaj! – krzyknęła.

Cholera. Nie tylko ja odliczałem. Skapnęła się.

– Dzięki, chłopaki. Było megafajnie. – Wyskoczyła z auta jak poparzona.

– Daj mi chwilę – powiedziałem do kierowcy. – Albo jedź. – Machnąłem ręką. – Poradzę sobie.

– Karol! – zawołałem, wysiadając. – Karo! Przepraszam. Nie chciałem tego. Kurwa! Karo, zatrzymaj się. – Złapałem ją w końcu za rękę. – Jesteś fizjoterapeutką. Znasz anatomię. Wściekasz się o fizjologię, do cholery! – wyjaśniłem. – Próbowałem wyobrazić sobie zwłoki, a nawet cały tuzin kutasów, ale kiedy wierciłaś się swoim pięknym... – Urwałem, zaskoczony tym, co właśnie powiedziałem. Odchrząknąłem. – Swoim tyłkiem – poprawiłem się – to nic nie dało... Przepraszam. Przysięgam, że to się więcej nie powtórzy.

– Okeeeeej – przytaknęła, ostrożnie skacząc z nogi na nogę. – Niczego nie rozumiem, ale teraz naprawdę muszę siku. – Otworzyła drzwi i rzuciła się pędem do łazienki. 

Nie pożałujeszWhere stories live. Discover now