Rozdział 8

67 13 0
                                    

Harry był na urlopie. To zawsze był dla niego dziwny czas i miał wrażenie, że nigdy nie przyzwyczai się do tego, że naprawdę można nic nie robić. Iris naprawdę mu imponowała tym, że cały dzień potrafiła spędzić w łóżku, zmieniając tylko boki, przeglądając wciąż te same aplikacje. Pogoda nie pozwalała na pracę w ogrodzie ani bieganie, książki choć dobre od wysokiej temperatury były niemożliwe do czytania, bo co kilka linijek przysypiał kończąc na czytaniu jednej strony ciągle i ciągle, a filmów i seriali, których nie widział, albo naprawdę by go zachęciły do obejrzenia było niewiele. 

Wszedł na piętro i poinformował szybko Iris o swoich planach. Na blacie w kuchni zostawił kilka dolarów, żeby dziewczyna mogła zamówić sobie coś do jedzenia, jeśli by tego potrzebowała i wyszykowany wyszedł z domu. Nie miał planu gdzie pojedzie. Zacienionym chodnikiem przeszedł na przystanek autobusowy i usiadł na ziemi czekając na jeden, który zabierze go gdziekolwiek. Kochał autobusy, Ruby zawsze nazywała go wariatem, ale on naprawdę to uwielbiał. Pomijając niekiedy smród, który je wypełniał było w nich coś co go w jakiś sposób uspokajało, pozwalało oczyścić umysł i zresetować się całkowicie. W spokoju, bez bycia wielką gwiazdą, opływającą w splendor, mógł oglądać zakamarki miasta o których czasem nawet nie miał pojęcia. Czasem z nich wysiadał i spacerował po kompletnie obcej okolicy, przyglądając się budynkom, ludziom, głaszcząc przypadkowo napotkane koty, które podobnie jak on przechadzały się wśród światła latarni. Lubił ten czas bardziej niż mogłoby się zdawać. 

To była kwestia przypadku, że Harry znalazł się pod budynkiem gdzie mieszkał Tomlinson. Było późne popołudnie i mężczyzna wiedział, że Louis jest już w domu, skoro światło w jednym z okien było zapalone. Budynek nie miał żadnych zabezpieczeń, co w obecnej sytuacji było ułatwieniem, choć Harry od razu przejął się kwestią bezpieczeństwa tego miejsca. Nie był pewien czy powinien iść na górę ale patrząc jak daleko już zaszedł nie mógł się wycofać. Jeśli wróciłby teraz do domu zawiódł by samego siebie tym jak wielkim tchórzem był. Był wielką gwiazdą a jednak cała niepewność i nieśmiałość brała nad nim górę. Czy robił dobrze? Czy nie będzie przeszkadzał? W końcu, po kilku niezręcznie spędzonych na schodach minutach udał się pod odpowiednie drzwi. Zapukał niepewnie i czekał patrząc na swoje buty, które musiał w końcu wyprać. 

- Dzień- O cześć Harry! - Harry uśmiechnął się sympatycznie na widok przyjaciela Tomlinsona, który o ile dobrze pamiętał miał na imię Liam. - Wchodź, wchodź, przepraszam myślałem, że to pizza, którą zamawialiśmy. - mężczyzna przesunął się w drzwiach i wpuścił go do środka. Uścisnęli swoje dłonie i Styles od razu skierował się do niedużego salonu.

Gdy wszedł wszystkie spojrzenia skierowały się na niego. Zayn również uścisnął jego dłoń z serdecznym powitaniem a Louis złożył lekki pocałunek na jego policzku. 

- Nie będę wam przeszkadzał? - spytał od razu, przyglądając się piwu na stoliku i włączonemu na kanale sportowym telewizorowi. 

- W żadnym wypadku. Chociaż nie wiem czy Ci się spodoba to co mamy zamiar oglądać. 

- Nie może być tak źle. - Harry wzruszył ramionami. 

- Naprawdę dasz radę oglądać z nami MMA? 

- Mam w domu karatekę. Nie pochwalam przemocy ale co mogę poradzić. Nie przekonam was na golfa? 

- Kiedyś próbowałem. - Niall wyszedł z kuchni i poklepał go po ramieniu. - Golf jest zbyt elitarnym sportem, żeby mogli go pojąć, ale cieszę się, mój przyjacielu, że chociaż ty go rozumiesz. 

- Niall kocha golfa. - dodał cicho Louis, kiedy ten odszedł od nich i usiadł w fotelu. - Pizza jeszcze nie dotarła, masz na coś ochotę? 

- Woda? 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love ON AIROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz