Dzień 1

743 17 7
                                    

Zacznijmy od tego, że się nie wyspałem.

Mógłbym się, teoretycznie do tego przyzwyczaić. Jakoś, ostatnimi czasy słabo sypiam, ale nie sądziłem, że dzisiejszego poranka aż tak będzie chciało mi się do łóżka.

A ja, jak kurwa głupi, dziwiłem się w myślach, Haille, która tak lubiła wylegiwać się w cieplej pościeli. Jeden istotny problem stanął mi na drodze mojego stanu.

- Co ty taki niedzisiejszy, co Shanuś?- mój bliźniak trącił mnie w łokieć, w chwili jedzenia przeze mnie płatków. A bardziej nazwałbym to memłaniem i rozgrzebywaniem po całej misce.
Rzuciłem mu spojrzenie spode łba.
- Spadaj- na tym się skoczyło przesłuchanie. Bynajmniej tak myślałem.

Zszedł do nas Dylan, ale bez żadnych ceregieli po zaparzeniu kawy, wyszedł z domu.
Następna zeszła Haille. Prawie wyszykowana, tylko brakowało jej jakiejś zajebistej gumki na włosy oraz kozackich okularów przeciwsłonecznych. Przynajmniej w mojej opinii. Tak ładnie wyglądała, jak nie nasza mała dziewczynka.
Przywitała się z nami, oczywiście Tony nie raczył odpowiedzieć, wielce zajęty grzebaniem w telefonie. Usiadła naprzeciwko nas, żując ze smakiem tosty francuskie.

Rzuciła mi uważne spojrzenie, tak bym tego nie dostrzegł. Oczywiście nie grzeszyłem może jakąś super spostrzegawczością, ale naprawdę trzeba być głupim, by nie zauważyć wgapiającej się w ciebie młodszej siostry. I to z takim zaciekawieniem, wręcz przejęciem.
- Wszystko okej, Haille- odparłem, wysilając się na mały uśmiech. Nasz brat, o którym obecności niemal zapomniałem, zadrwił z otwartymi ustami.
- Widzisz, nawet ona wie, że coś jest kurwa z tobą nie halo. Chodzi... o twoją ukochaną?
- O kogo?!- huknąłem, sprawiając, że Haille jeszcze intensywniej się w nas wpatrywała.
Tony rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
- No przecież wiesz. Jak jej tam było...- próbował sobie przypomnieć. Poddał się po sekundzie, wystukując coś szybko w telefonie.
Pokazał mi zdjęcie.
- Aundrey, he?- zaśmiał się, na co odebrałem mu telefon, ciskając go w ścianę.
- Japierdole, musiałeś?!- krzyknąłem- zdążyłem już o niej zapomnieć...
- A więc jednak- wyszczerzył się do mnie triumfalnie, pomimo gromiących spojrzeń z mojej strony.
- Jaka Aundrey?- przyłączyła się nasza siostra do dyskusji- znam tylko jedną, ale... no wiecie...- próbowała to jakoś zinterpretować.
Wyręczyłem ją w tym.
- To suka.- sprawiłem, że Tony wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a Haille kiwnęła tylko głową.
- Dokładnie- potwierdziła, skupiając swój wzrok na jakimś punkcie. Wyglądała, jakby zapisywała te słowo w swojej głowie, przysłowiowej bazie danych.
- Tylko proszę, nie mów Vince'owi ani Will'owi co ci powiedziałem, okej? Wiesz...no...
- Takie malutkie dziewczyneczki nie powinny znać takich brzydkich słów- dokończył za mnie Tony, biorąc porządnego łyka kawy.
Wspomniana dziewczyneczka obrzuciła go pretensjonalnym spojrzeniem.
- Słyszałam gorsze z waszych ust.
- Na przykład?- najwyraźniej, nasz brat bardzo dobrze się z nią bawił. Nakabluje Vincent'owi, że mała bluźni i odbędzie się poważna pogadanka. Jednak mała Haille, nie dała się nabrać na jego raczej marne sztuczki.
Mieszka z nami już za długo.

- Bardzo śmieszne, Tony- wzruszył ramionami, wstając od stołu, na chwilkę czochrając ją po włosach.
- Ty jesteś śmieszna, dziewczyneczko- już prawie miała mu przywalić, lecz w porę odsunął się od niej na bezpieczną odległość.
W innych okolicznościach, padałbym teraz ze śmiechu. Ale wyjątkowo nie dzisiaj.

Pisałem z tą popapraną dziwką Aundrey prawie całą noc. Pieprzyliśmy się, a jej zamarzył się jakiś magiczny związek. Jakżeby inaczej, musiało paść na mnie. Jak zwykle.
Krótko, zwięźle i na temat, dałem jej do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.

A kiedy za kilkoma razami nie posłuchała, po prostu kazałem jej wypierdalać.
Zaczęła mnie zastraszać. Kogo jak kogo, ale mnie?! Mało mnie obchodzili jej niby silni koledzy, którzy obstawiam, że nawet porządnie by mi nie przywalili.
Po zablokowaniu tej pizdy, odkryłem że często przychodziła do klubu, dokładnie tego samego, którego okupowaliśmy z Tonym i Dylanem.
Panował tam seks, alkohol... i jeszcze więcej seksu.
Ciekawe miejsce dla takiej dziewczyny.
Oby znalazła tam szczęście, niech wypierdala.

Tak sobie nad tym myślałem, acz nie słyszałem jak któryś już raz ktoś trąca mnie w ramie.
- Shane! Mogę pojechać z tobą moim autem?- zrobiła ładne oczka. Chyba ta taktyka działała tylko na jej ulubionego brata- Willa.
- Okej- kiwnąłem głową, szykując się do wyjścia.
- Serio jej pozwalasz?- oburzył się Tony, łypiąc na mnie prześmiewczo- przecież ona nie odróżnia prawej od lewej.
- Tak się składa, że odróżniam, Tony. A po drugie, Vince mówił, że mam jego zgodę na jazdę moim własnym samochodem. O ile, któryś z was będzie pasażerem.- spojrzeliśmy po sobie  z lękiem w oczach.
- Ja kurwa odpadam- natychmiast wziął kluczyki od swojego auta i wybiegł do garażu.
Przewróciłem oczami. Nie miałem siły kłócić się z nikim tego poranka, więc tym samym wylądowałem w złotym porshe Haille Monet.

Fura robiła wrażenie. Taka nowiutka, zadbana, niezniszczona. Jednakże za kołkiem Haille...
- Przyśpiesz troszkę, dziewczynko- ponagliłem ją, opierając głowę na oknie samochodu.
Może szybka jazda poprawi mój obecny stan.
Popatrzyła na mnie z bocznego lusterka.
- Wole nie spowodować wypadku. Nie jeżdżę jak Tony albo ty. Bardzo mi przykro- nie było jej przykro, od razu wam mówię. Zaśmiałem się na jej ostrożność podczas prowadzenia takiego autka. Umiałem poprawić jej humor, nawet na chwile. Ona, nawet nieświadomie, odwdzięczyła się tym samym.

Trochę jechaliśmy, jej jakże ślimaczym tempem. Wolałem jej nie rozpraszać gadaniem, i tak nie miałem na to specjalnie ochoty. Przymknąłem oczy, do końca drogi pogrążony we śnie.
💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎
W końcu dojechaliśmy na miejsce, choć nie odmówiłbym jeszcze odrobiny dawki snu.
Dołączyłem do znajomych na parkingu z Tonym na czele.
Popalali sobie, gadali, nawet się wygłupiali albo komentowali jakieś minione imprezy. Specjalnie ich nie słuchałem, do czasu kiedy zachciało mi się zapalić.

A nigdy mi się nie chciało. W porównaniu do Tony'ego, miałem zapalonego z trzy albo cztery razy. Nie dopalałem ich całkowicie, robiłem to tylko i wyłącznie dla towarzystwa.
Chociaż nie odstawałem ani trochę od reszty, przynależność do rodziny Monet, nauczyła mnie, że niektórych rzeczy mam prawo spróbować.
Ode mnie natomiast zależy,czy się do tego przywiążę czy też nie.
Bliźniak zrobił na mnie wielkie oczy, jakby pierwszy raz mnie zobaczył w życiu.
- Ty naprawdę jesteś kurwa jakiś chory.
- A co ci jest, Shane?- spytał nasz wspólny znajomy. Czekali na to co powiem.
- Nic mi nie jest.- zaprzeczyłem.- co wy tacy zmartwieni. Aż się wzruszyłem.
Zaśmiali się, powracając do wcześniejszej rozmowy.
- Bierz- podrzucił mi pod nos- tylko uważaj. Są mocne. To nie tamte, którymi się kiedyś bawiliśmy.
- Jeszcze mnie aż tak nie pojebało, by o tym nie wiedzieć- podsunął mi jeszcze zapalniczkę pod nos. Zaciągnąłem się, już powoli zapominając smaku tytoniu.
Dziwiłem się bratu, jak może tyle palić!
Ja bym zwyczajnie się porzygał. Sięgnąłem po tą używeczkę, tylko dlatego, żeby zapomnieć o tej głupiej relacji z pojebaną Aundrey.

Nawet nie spostrzegłem, że stoimy już tak od kilkunastu minut, a Tony puka mnie coraz mocniej w ramie.
- No kurwa, co chcesz jełopie?- wyrwał mi niedopałka szlugów, trafiając do kosza.
- Lekcje mamy, debilu.- pstryknął mi jeszcze przed twarzą palcami, rozpędzając się, bym go nie wyprzedził.

Nie wypalił mu jednak ten plan. Biegam z podobną prędkością jak on. Speed w dupie. Kolejna cecha bliźniąt. Dogoniłem go przy automacie z przekąskami. Byłbym szybszy, ale nieszczególnie mi się chciało.
- Tak się o mnie przypierdalałeś o lekcje, a teraz częstujesz się przekąskami?- wzdychnąłem przeciągłe, dopóki mój wzrok nie zatrzymał się na chipsach.
- Dobra, weź mi krążki.
- Sam sobie weź. Masz hajs.
- Dałem trochę Haille.
- I po co? Teraz nawet na żarcie nie masz mamony, przegrywie.
- Wypierdalaj- mieliśmy jeszcze trochę się powyzywać, dopóki nie przerwał nam jakiś osobnik.

- Hejcia...- zaczął chłopak, trochę od nas niższy z blond czuprynką. Bawił się palcami, co świadczyło o jego zdezorientowaniu.
Tony postanowił to wykorzystać.
- Srejcia. Spóźnisz się na lekcje i dostaniesz uwagę, kmiotku.
Niby nic sobie z tego nie zrobił, ale przeniósł wzrok na mnie.
- Możemy... pogadać?
- Chodzi o...- bliźniak nie dał mi dokończyć, łapiąc mnie za rękaw bluzy, czym prędzej ciągnąc do klasy.
💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎
Hejcia🥹☺️😜😼😼
To pierwszy rozdział, planuje gdzieś tak z 5 albo 6 jeszcze zrobić, ale zobaczymy
❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Porwanie Shane'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz