Gdy mnie zauważył, uniósł rękę, dając tym samym do zrozumienia, że spojrzał na zegarek. I z głupim uśmiechem pokazał mi uniesiony kciuk. Ha ha, bardzo zabawne – pomyślałam, przewracając oczami, chociaż naprawdę mnie to rozbawiło.

Nie miałam za sobą innych uczestników ruchu, więc zatrzymałam się na środku jezdni. Opuściłam szybę, wystawiłam dłoń i pomachałam kluczykami.

– O, Karol, kumplu, co ty tu robisz? – rzucił żartobliwie.

– Szósty zmysł podpowiadał mi, że stoisz na tym przystanku. Nie do wiary, co? – Rzuciłam mu kluczyki i już chciałam ruszyć, ale się zawiesiłam. Teodor podskoczył i wyciągnął się, by złapać przesyłkę. Kawał dobrze zbudowanego mężczyzny. Mógłby być koszykarzem. Miałam przebłysk wspomnienia meczu, podczas którego Miłosz w ostatnich sekundach złapał piłkę, by umieścić ją w koszu. Ach... Życie jest przewrotne. Potrząsnęłam głową, nie pozwalając sobie na dalsze fantazje, i ruszyłam z piskiem opon.

– Czekaj! – Usłyszałam, nim zasunęłam szybę, ale zignorowałam wołanie.

Widziałam już płot mojej posesji na końcu ulicy, kiedy w lusterku wstecznym pojawiło się specyficzne dla motoru światło. Minęłam więc wjazd i przyspieszyłam. Nie chciałam, by obcy facet wiedział, gdzie mieszkam, a szybko się przekonałam, że tak by było, bo to on za mną jechał. Zrównał się z Bellą, zajmując sąsiedni pas. Spojrzałam na niego i popukałam się w czoło, na co odpowiedział uniesionym kciukiem. Jego radosne oczy niemal krzyczały, że pod tym kaskiem chowa się najszerszy uśmiech świata. W pierwszej chwili chciałam stanąć i dosadnie kazać Teo się odczepić. Może nawet zaczęłabym przeklinać, bo dziś był dzień, w którym nie panowałam nad emocjami. Zamiast jednak sprzeczać się z nieznajomym, postanowiłam przyspieszyć. Skierowałam się na obwodnicę.

Nigdy wcześniej nie szarżowałam na drodze.

Nie miałam pojęcia, że szybka jazda może dawać taką wolność. Przez chwilę czułam się tak, jakby problemy nie istniały. Nie myślałam o niczym, skupiona na wymijaniu pojazdów. Podgłośniłam muzykę i delektowałam się nią. Wraz z końcem piosenki uświadomiłam sobie, że nie mogę tak jeździć przez całą noc. Nie wiedziałam, co zrobić. Nie miałam szans, by zgubić Teo, choć próbowałam. Pierwszy raz w życiu osobiście dałam Belli się wykazać. Bałam się wcisnąć pedał gazu do dechy, ale i tak jechałam szybko. Jednak Teo mimo to dawał mi do zrozumienia, że się wlokę. Wymijał mnie to prawym, to lewym pasem. Tańczył swoim motorem wokół Belli, popisując się. Zapomniałam o zdrowym rozsądku, bo niby po co mi on był... Kto jak kto, ale ja najlepiej wiedziałam, jak przewrotne potrafi być życie, jak szybko przemija... Poddałam się temu szaleństwu i pewnie trwałoby ono dłużej, gdyby... nie zabrakło mi benzyny. Zaklęłam głośno. Przecież widziałam tę głupią kontrolkę stanu paliwa już na parkingu. Świeciła się jak cholerny neon. Jak mogłam ją zignorować? Co ja sobie myślałam? Gdzie miałam głowę?

Bella zaczęła się dławić. Odpuściłam gaz, błagając, by pociągnęła na luzie do najbliższego zjazdu.

Tocząc się coraz wolniej, zajęłam awaryjny pas, na którym ostatecznie stanęłam. Z nerwów zrobiło mi się gorąco. Zdjęłam czapkę i odchyliłam materiał bluzy przy szyi, próbując się ochłodzić. Wizja mandatu była dla mnie wręcz depresyjna. Przyłożyłam dłonie do ciepłych policzków. Nie miałam pieniędzy na profesjonalną pomoc, a Teodor znajdował się już daleko przede mną.

Serce podeszło mi do gardła, gdy zobaczyłam, jak z powrotem jedzie w moją stronę. Jeszcze tego brakowało, żeby pokazali nas w telewizji – szaleniec pędzący pod prąd na obwodnicy do wariatki, która stanęła w niedozwolonym miejscu...

Teodor zatrzymał się tuż za mną i obrócił motor przodem do dozwolonego kierunku jazdy. Widziałam, jak zsiada z maszyny i zdejmuje kask. Boże, chciałam zapaść się pod ziemię. Założyłam z powrotem czapkę z daszkiem, by choć trochę się schować.

– Jestem strasznie ciekawy, co tym razem podpowiedział ci szósty zmysł. – Jego rozbawiony głos przywitał mnie, gdy tylko otworzyłam drzwi.

– Weź nie bądź zołzą, Dora? – wymamrotałam. – Zabrakło mi benzyny. Nie uważasz, że to dla mnie wystarczająco żenująca sytuacja? Jestem na ciebie wściekła – skłamałam. Tak naprawdę za bardzo podobała mi się jazda, do której mnie sprowokował. – I zamiast drzeć się na ciebie, żebyś spadał, muszę prosić cię o pomoc.

– Nie musisz. – Uciął i puścił mi oczko. – Włącz awaryjne i wskakuj do mnie. Postawię tylko trójkąt. Masz trójkąt?

– Tak...

– Byłbym wdzięczny, gdybyś nie odjechała w tym czasie moim motorem.

– Bardzo zabawne.

– Mówię poważnie. Chyba że chcesz się wymienić Piękną za Bestię, to wtedy jest twoja. – Odwrócił się, zgarnął z mojego bagażnika trójkąt i zaczął biec, by ustawić go w odpowiedniej odległości od wozu. Podeszłam do Bestii, bo tak właśnie nazwał swój motor, i ogarnęła mnie lekka panika. Nie bałam się wsiąść, ale gdy sobie uświadomiłam, że będę musiała przylgnąć swoim ciałem do Teo... już wiedziałam, że tego nie zrobię.

– A nie mógłbyś pojechać sam? – zapytałam, obserwując zbliżającą się postać motocyklisty. Ciekawe, co trenuje – pomyślałam.

– Boisz się?

– Tak – skłamałam, widząc po jego minie, że to pytanie nie było prowokacją, że naprawdę się martwił.

– Obiecuję, że będę jechać powoli i zatrzymam się na każdy twój sygnał. – Podniósł z siedzenia kask i podszedł bardzo blisko mnie. – Ale pojechać musisz, bo nie da się prowadzić, trzymając w jednej ręce kanister.

Faktycznie mój udział był tu niezbędny.

– Nie masz dwóch kasków?

– Nie mam. – Uśmiechnął się, chwycił daszek mojej czapki i ją ściągnął. Na ułamek sekundy otworzył szeroko oczy. Wygładziłam niesforne fale, które uwolnione zaczęły żyć własnym życiem. Teo odchrząknął, założył na moją głowę kask i zapiął go pod brodą.

– Często zapominasz nakarmić Bellę? – zapytał, wkładając czapkę z daszkiem do schowka pod siedzeniem. Kanister z pewnością by się tam nie zmieścił.

– Dostałaby jedzenie na czas, gdyby nie jakiś wariat, przed którym musiałam uciekać.

– Muszę przyznać, że wdzięczność za pomoc wyrażasz w oryginalny sposób – kpił sobie w najlepsze.

– Nie sądzisz, że powinieneś mnie przeprosić, co?

– Jasne. Przepraszam. – Przełożył nogę przez motor i usiadł. – Trochę późno na kawę, ale mogę postawić ci benzynę w ramach przeprosin. Wskakuj. – Poklepał siedzenie za sobą. – Jeśli źle się poczujesz, uderz mnie kilka razy w udo – poinstruował. A udo miał takie, że każda inna na moim miejscu z pewnością by w nie klepnęła. Kiwnęłam głową i zajęłam miejsce, próbując zachować dystans. Nie było to jednak możliwe. Moja pupa zjeżdżała w stronę Teo. Westchnęłam, odchyliłam się i złapałam uchwyty za sobą. Teodor zerknął na mnie przez ramię i zrobił zdziwioną minę. – Obejmij mnie w pasie, nie zjem cię, a tak będzie zdecydowanie bezpieczniej. Sięgnął po jedną z moich rąk i położył ją na swoim brzuchu. Dołożyłam drugą rękę, a gdy ruszył i szarpnęło moim ciałem, wzmocniłam uścisk.

Jak ja pragnęłam, by to okazało się prawdziwe... Chciałam mieć kogoś kochanego, kogo kochałabym ponad życie. Nic innego nie było mi potrzebne do szczęścia. Żadne dobra materialne, żadne podróże, żadne ambicje. Chciałam tylko jednej jedynej rzeczy, a nie mogłam jej mieć...

Nie pożałujeszحيث تعيش القصص. اكتشف الآن