10. Wypadek

11 1 0
                                    

Zacząłem się szarpać z kłódką gdy klucz się zaciął. Nie powiem, zirytowany byłem już tym wszystkim i najchętniej bym się już zamknął w pokoju i poszedł spać. W końcu kłódka się otworzyła, a gdy ją wyciągnąłem, drzwi, o ile można je tak nazwać, uniosły się ku górze. Wstałem i podszedłem do czegoś co było zakryte plandeką. Zrzuciłem ją, choć nie byłem gotowy na co co tu zastanę. Po nim wszystkiego już się spodziewałem. Moim oczom ukazał się motocykl Harley-Davidson. Był trochę zakurzony, ale jaki piękny.

- Już mu się raczej nie przyda, co? - chwyciłem kask I chwilę mu się przyglądałem. Podszedłem do chłopaka I założyłem mu go na głowę. Uniosłem przy tym kącik ust do góry tak jakby mi to sprawiło radość.

- Ale to kradzież. I zabierz ten kask, ty go potrzebujesz, nie ja - próbował go ściągnąć, ale położyłem dłoń na czubku co uniemożliwiło mu to.

- On mnie okradł z dzieciństwa I co? Z reszta, należy mi się za zwlekanie z pieniędzmi. A teraz wsiadaj, jedziemy do domu - nie rozglądałem się więcej, jakoś mało już mnie obchodziło co więcej mogłem tu znaleźć. Nawet chyba bałem się tu szperać. Wsiadłem na motocykl I go odpaliłem. Widząc, że jest zatankowany I sprawny, ulżyło mi. Przez moment kwestionowałem jego użyteczność po nie wiadomo jak długim czasie stania tu nieruszanym. Chłopak usiadł za mną I zapiął porządnie kask. Odpychając się nogami, wyjechałem stamtąd I zsiadłem na chwilę tylko po to by zamknąć za sobą magazyn. Może kiedyś jeszcze wrócę, dlatego klucze zabieram obowiązkowo ze sobą. Wróciłem na pojazd I poczekałem aż chłopak się mnie złapie.

- A co, jeśli nas policja złapie, bo nie masz kasku?

- Myślę, że wtedy większy będzie problem z moim brakiem dokumentów

- Że co?! - krzyknął wystraszony, ale w tym samym momencie ruszyłem przed siebie. No cóż, nikt nie powiedział, że muszę jeździć przez główne ulice. Najchętniej bym przejechał ten dystans jak najszybciej jak to możliwe, no ale nie miałem kasku, a jednak przydałby mi się, żeby mi jakiś robal nie wybił oka. Chłopak cały czas kurczowo się mnie trzymał, co było nawet miłym uczuciem. Jakoś tu nie wydawał mi się tak bardzo irytujący. Może przesadzałem z tym i tak naprawdę nie mogłem do siebie dopuścić myśli, że się zmienił? Najwidoczniej.

Po prawie trzydziestu minutach dotarłem pod jego dom. Oparłem motor o stopkę i wstałem z niego obracając się do chłopaka. Pomogłem mu ściągnąć kask i uniosłem kącik ust do góry.

- Było nawet spoko jak dla mnie. Tylko nie myśl za dużo o tym co tam widziałeś, bo jeszcze zmoczysz łóżko w nocy - zażartowałem z tym akurat, ten na szczęście zrozumiał, że był to żart i zachichotał.

- Nie jestem maluchem, ale dzięki. Spotkamy się w szkole - spojrzałem na jego dom zastanawiając się chwilę czy nie wpaść na kawę. W jednym z okien spostrzegłem Scotta, który ze złością nas obserwował.

- A jemu co? - spytałem podejrzliwy, a Leander gdy tylko go zauważył, stał się jakby zestresowany.

- Nie wiem. Ja lepiej pójdę już. Dzięki jeszcze raz za spotkanie - pomachał mi i skierował się do domu. W tym samym momencie Scott zniknął już z okna. Dobra, to było już w cholerę podejrzane. Nie wiem co się tam dzieje między nimi, ale nie wróży to nic dobrego. Założyłem kask i dojechałem stamtąd.

Coraz bardziej podejrzany mi się wydawał ten cały Scott. Walki, cały w nerwach za każdym razem gdy jestem u nich i to dziwne zachowanie Leandra przy nim. Coś się tam dzieje i nie wiem czemu, ale część mnie chce wiedzieć o co chodzi. Może jak zapytam Leandra to sam mi powie? Ja mu coś tam powiedziałem o sobie, to może on zrobi to samo.

Słońce w czasie burzy [BxB]Where stories live. Discover now