2. Zastałem Leandra?

19 2 0
                                    

Wpierw byłem w parku, potem słuchałem muzyki chodząc po ciemnych uliczkach aż w końcu skończyłem na dachu niewysokiego budynku leżąc i opierając głowę o plecak. Może nie było zbyt wygodnie, ale zawsze to coś.

"Wszystko u ciebie git?"

Wiadomość wyświetliła mi się na telefonie po który od razu sięgnąłem. Włączyłem aparat i zrobiłem sobie zdjęcie gdzie w tle widać było mój plecak i beton. Wysłałem mu to i nie musiałem czekać długo na odpowiedź.

"Dzisiaj ma być zimno w nocy, lepiej idź do jakiegoś budynku co jest 24/7 otwarty, bo ja kostki lodu nie mam zamiaru zbierać"

"Ta, tak zrobię. Dzięki"

No i dupa. Początkowy plan był ze spaniem właśnie tu na dachu, ale jednak to nie wyjdzie. Rzeczywiście był chłodny wiatr, ale myślałem, że będzie to tylko chwilowe. Najwidoczniej nie, ale dam radę. Chyba dam radę. Z tyłu głowy cały czas widziałem adres I numer zamieszczony na karteczce samoprzylepnej, którą ostatecznie zabrałem i włożyłem do kieszeni.

- Dobry wieczór, zastałem Leandra? Jestem jego kolegą. No kurwa, kogo ja oszukuje? Pierdole, nie mogę iść do niego - mruknąłem próbując chociaż przez moment wczuć się w rolę i zasymulować spotkanie z jego rodzicami. Nic z tego. Z drugiej strony kusiła mnie myśl o spaniu w ciepłym domu, na wygodnej kanapie. Raz okłamałem Aarona o wywaleniu mnie z domu tylko po to by spać u niego na wygodnym, ciepłym łóżku. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się delikatnie. Wziąłem głęboki wdech i wstałem, jednocześnie zabierając plecak. Pobiegłem w kierunku swojego bloku w dość biednej części miasta. Wszedłem do mieszkania i trzasnąłem drzwiami, kierując się do swojego pokoju. Niestety musiałem przejść przy tym przez salon w którym siedziała moja matka.

- Nie wyraziłam się kurwa jasno?! - zawołała będąc w samej, koronkowej bieliźnie.

- Jebie mnie to, pieprz się z kimś tam chcesz - pokazałem jej środkowy palec, a ta rzuciła pustą butelkę, która rozbiła się tuż obok mnie o ścianę.
- Może kiedyś trafisz

Zamknąłem drzwi od swojego pokoju i otworzyłem komodę z której zabrałem ciuchy na przebranie. Wziąłem dodatkowo trochę drobniaków i czapkę z daszkiem, którą założyłem na głowę. Mając wszystko wyszedłem przez okno schodząc po metalowych schodkach na dół. Zawsze tak uciekałem z pokoju. Wyciągnąłem karteczkę z kieszeni i wpisałem w telefon adres idąc do swojego celu. Doszedłem dopiero po dwóch godzinach gdzie już było ciemno i rzeczywiście zimno. Stanąłem przed drzwiami i podniosłem dłoń mając zamiar zapukać, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Oparłem czoło o drzwi i westchnąłem ciężko. Dopiero po dłuższej chwili zebrałem się w garść i zapukałem. Drzwi otworzyła mi rudowłosa kobieta z niemalże identycznym uśmiechem Jaki miał Leander.

- Dobry wieczór, zastałem Leandra? Przepraszam za kłopot o tak późnej porze - zmusiłem się do sztucznego uśmiechu, a kobieta wpuściła mnie do środka. Od razu moje ciało otoczyło ciepło jakie tam panowało.

- Leander zejdź proszę na dół, kolega do ciebie przyszedł! - zawołała, a po chwili było słychać tylko tupot stóp. Chłopak zbiegł po schodach i uśmiechnął się szeroko.

- Mamo to Francis, nie pamiętasz? Może dziś u nas zostać na noc? Proszę - nawet nie zdążyłem się odezwać, bo on już zadał to pytanie.

- A twoi rodzice wiedzą? - spojrzała na mnie

- Tak - nic więcej nie musiała wiedzieć. Uśmiechnęła się delikatnie i przytaknęła głową. Lea zaprowadził mnie od razu do swojego pokoju i tak jak on szedł energicznie, szczęśliwy najwidoczniej że przyszedłem, tak ja wlokłem się za nim. Tuż przed wejściem do pokoju, ze swojego wyszedł jakiś chłopak z delikatnym zarostem. Nie wydawał się tak optymistyczny jak rudowłosy. Był jego całkowitym przeciwieństwem, czarne włosy, ostre rysy twarzy, wysoki i dobrze zbudowany. Gdy tak na niego patrzyłem, miałem wrażenie, że widzę siebie w lepszej wersji. Odwróciłem w końcu wzrok i zniknąłem w pokoju młodszego, który siedział już na łóżku.

Słońce w czasie burzy [BxB]Where stories live. Discover now