Part of Your World

314 37 26
                                    

The sea, once it casts its spell, holds one in its net of wonder forever./Morze, gdy raz rzuci urok, na zawsze trzyma cię w swej sieci cudów.

W pokoju hotelowym zasłony były grube i ciężkie. Cas zasunął je, Rowena rozpaliła świece; umieścili Deana w wannie do połowy wypełnionej zimną wodą, z dłońmi opartymi na jej krawędzi wyglądał na zewnątrz i obserwował, jak rudowłosa wiedźma stawia na stoliku dużą miedzianą misę, a potem rozciera w moździerzu morskie muszle.

– Sporo tego – Cas zauważył, z założonymi rękami, zerknąwszy do jej skórzanej torby. Były tam suszone algi, rybie ości i zdaje się tran w szklanej fiolce.

– Przepraszam cię bardzo, przemieniałeś kiedyś syrenę w człowieka? – Rowena spojrzała na niego. – To złożone zaklęcie. Nie bój się, kochanieńki! – uśmiechnęła się do Deana, szeroko. – Nie będzie bolało. Nie wytrzymam, jaki on jest słodki! – oświadczyła, przeniósłszy wzrok z powrotem na bruneta. – Nie mogę się na niego napatrzeć!

Przesypała pył z muszli z moździerza do misy i dolała tranu. Cas podszedł do wanny, Dean rzeczywiście wyglądał na nieco strapionego, jego mina była nietęga.

– Hej – Castiel zaczepił go, syren podniósł głowę. – Boisz się?

– Nie zaklęcia – blondyn odparł, westchnąwszy.

– A czego?

– Boję się... – cisza. Zagryzł wargę. – Boję się, że przestanę ci się podobać – wyjaśnił, szeptem. – Że moja nowa postać nie będzie podobać ci się tak, jak ta. Zakochałeś się w mojej płetwie, a co, jak moje nogi jednak ci się nie spodobają? Co jeśli...

– Dean – Cas przerwał mu, padając przy wannie na kolana. Sięgnął po jego drobne dłonie. – To nieprawda. Zakochałem się w tobie, nie w twoim ogonie. Możesz mieć płetwę, możesz mieć nogi, mógłbyś być, Boże Jedyny, opierzony, to i tak nie miałoby znaczenia. Chodzi tylko o to, żebyś to był ty. Wersja nie gra roli. – Przyciągnął jego ręce do ust, ucałował go w nie, czule. Ucałował jego słodkie piąstki. – Chcę, żebyś czuł się dobrze. I żebyś był bezpieczny, żeby już żaden świr... – umilkł, przejechał językiem po wargach. – Trochę narozrabialiśmy w Bigelow Laboratory for Ocean Sciences – przypomniało mu się, rzucił to więc przez ramię do Roweny. – Może mogłabyś... zrobić coś, żeby nas z tym nie powiązano? I żeby już nikt stamtąd nas nie niepokoił.

– Dwieście bucksów – rzekła, znad kruszonych ości.

– W porządku. – Niech będzie. Za spokojne życie z Deanem oddałby każde pieniądze. – Głowa do góry, rybko. Masz rację, zakochałem się w syrence i już zawsze będziesz moją syrenką, kocham cię – przypomniał mu, patrząc mu w oczy. – Choćby wyrosły ci rogi. To się nigdy nie zmieni. Grunt, że już nikt nie będzie próbował cię złapać.

Uśmiech, piękny uśmiech. Dean uśmiechnął się tak, jak Cas lubił najbardziej, ciepło, radośnie, pięknie. Po prostu pięknie. Ucałował go raz jeszcze.

– Możemy zacząć czy potrzebujecie pięciu minut sam na sam? – Rowena zaczepiła ich, obchodząc stolik. Zgasiła co drugą świecę.

Wzrok Casa powędrował na deanową płetwę – a więc oto ten moment, patrzy na nią po raz ostatni. Było mu przykro, to żadna tajemnica. Tak, było mu przykro, bo okoliczności, w jakich się poznali, głębia Atlantyku i Dean wdmuchujący mu do ust powietrze od tej chwili stać się miały oficjalnie wspomnieniem. Przeszłością. Jednocześnie pomyślał jednak o przyszłości. Była jedna rzecz, którą pragnął zrobić z Deanem, jak tylko dokona się przemiana, a jego ukochany poczuje się na nogach stabilnie. Taniec. Chciał z nim zatańczyć. Może i pewne możliwości się przed nimi zamykały, ale otwierały się inne. Chciałby zabrać go w tyle miejsc, tyle mu pokazać!

Słony Pocałunek (merman!Dean DESTIEL AU) - UKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz