Rozdział 4 - Elegancja cz.1 ✓

32 2 0
                                    

Kwatera główna klanu Lan znajdowała się w głębi pasma górskiego poza miastem Gusu.

Woda, pawilony i ogrody tworzyły malowniczą całość, a białe ściany i czarne dachy przez cały rok spowijała mgła, jakby znajdowała się w chmurach nieśmiertelnego królestwa.

Nad rezydencją spowijała gęsta poranna mgła, przez którą przebijały się pierwsze promienie słońca.

Nazwa miejsca została wybrana odpowiednio – Zacisze Obłoków.

Wszystko było spokojne, duchy nieruchome jak stojąca woda.  Jedyne dźwięki, jakie można było usłyszeć, pochodziły z dzwonu umieszczonego na szczycie wysokiej wieży.  I chociaż nie był to klasztor, w powietrzu unosił się ten sam spokojny, medytacyjny nastrój.

Ciszę tę przerwał nagle długotrwały szloch, który przyprawiał uczniów o dreszcze, gdy byli pochłonięci poranną lekturą lub ćwiczyli szermierkę. Nie mogli się powstrzymać od spojrzenia w stronę wejścia, skąd dochodził hałas.

Przed wejściem stał Wei Wuxian i płacząc ściskał osła.

– Przestań płakać! Sam powiedziałeś, że lubisz Pana Niosącego Światło. Teraz nawet cię tu zabrał, więc na co narzekasz?! – Lan Jingyi go zbeształ.

Wei Wuxian zrobił nieszczęśliwą minę.

Po nocnych wydarzeniach na Górze Dafan, nie miał okazji ponownie wezwać Wen Ninga i dowiedzieć się, dlaczego stracił wolną wolę. Tym bardziej nie wiedział, dlaczego Wen Ning ponownie pojawił się w świecie żywych. Lan Wangji po prostu go porwał.

W młodości został wysłany do klanu Lan wraz z innymi uczniami swojego klanu na trzymiesięczną naukę.  W tym czasie osobiście doświadczył przytłaczającej monotonii, jaka tam panowała.  Do dziś przeżywał traumę z powodu trzech tysięcy zasad klanu wyrytych gęstym, drobnym pismem na Ścianie Zasad.  Teraz, kiedy ciągnięto go na górę i minęli mur, zauważył, że dodano jeszcze tysiąc reguł, więc teraz jest ich cztery tysiące.  Cztery tysiące!

– Już dobrze!  Przestań szlochać, hałas jest zabroniony w Zaciszu Obłoków! – powiedział Lan Jingyi.

A przecież on robił takie zamieszanie właśnie dlatego, że nie chciał tam wejść!

Gdy już wejdzie, trudno będzie się wydostać.

Kiedy był tu jako uczeń, uczniowie wszystkich klanów otrzymali jadeitową pieczęć. Tylko jeśli nosiło się ją ze sobą, można było swobodnie wchodzić i wychodzić, w przeciwnym razie niemożliwe byłoby pokonanie barier ochronnych Zacisza Obłoków. Po dziesięciu latach środki bezpieczeństwa mogły stać się co najwyżej jeszcze bardziej rygorystyczne – z pewnością nie luźniejsze.

Krzyki lamentu które dochodziły do Lan Wangjiego trafiły w próżnię. Oglądał spektakl bez emocji. Kiedy Wei Wuxian trochę się uspokoił, w końcu powiedział.

– Niech jęczy. Jeśli się tym zmęczy, łatwiej będzie go wprowadzić.

Wei Wuxian chwycił osła i płakał jeszcze głośniej, uderzając głową o zwierzę.

To było straszne!  W rzeczywistości myślał, że został oczyszczony z podejrzeń, kiedy został uderzony  Zidianem, i już miał  poklepać się po plecach.  Próbował ich odstraszyć swoim flirtem i ostrą uwagą pod adresem Lana Wangjiego, ale o dziwo ten zareagował zupełnie inaczej niż wcześniej.

Jak to możliwe?  Czy z biegiem lat jego rozwój jako kultywującego poczynił ogromne postępy, podczas gdy jego ograniczony umysły rozszerzył się?

– Lubię mężczyzn, a w twoim klanie jest wielu atrakcyjnych, że obawiam się, że nie będę mógł się powstrzymać. – zaczął ponownie Wei Wuxian.

Grandmaster of Demonic Cultivation || Tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now