Kolejnego dnia zachowywaliśmy się, jakby nic się nie stało, i tak przez tygodnie, a kontakty moje i Ciela ograniczały się do sprawozdania z tego, co się dzieje ze sklepami. Ten w Londynie utrzymany był w różowo-niebieskim kolorze, w Nowym Yorku skupiliśmy się na żółtym i zielonym, w Berlinie królował pomarańcz i beż, a w Warszawie, dla podkreślenia tego, że to w Polsce żyją właściciele, zastosowaliśmy wszystkie kolory tęczy. Byłam tylko w tym w naszej stolicy, ale pozwoliło mi to wyobrazić sobie, jak wygląda reszta. W środku nie obowiązywała żadna zasada co do ustawienia zabawek, zdawały się być wszędzie, wypełniać całe wnętrze. Z dnia na dzień sklepy odwiedzało coraz to więcej osób i nigdy nie pomyślałabym, że w tak krótkim czasie będą zyski, co miło mnie zaskoczyło, gdy zobaczyłam wyciągi z banku z konta Sebastiana.
Za chwilę miała się rozpocząć lekcja angielskiego. Nasz nauczyciel nie należał do tych „lajtowych", więc siedząc przed klasą, starałam się powtórzyć jak najwięcej słówek. - Dense - gęsty - mamrotałam pod nosem.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. - Wcześniej nie zauważyłam, że ktoś do mnie podszedł. Podniosłam wzrok na stojącego obok, lekko uśmiechniętego Ciela.
- Ach tak? Odwołali angielski? Szkoła płonie? - zażartowałam.
- Tak, dobrze, nie ma - stwierdził z udawanym smutkiem. - Ale są równie dobre.
- Więc ci to takiego? - straciłam zainteresowanie i spytałam z uprzejmości.
- Nie tutaj. - Chwycił mnie za rękę. - Wyjdźmy przed szkołę, weź rzeczy.
Nigdy nie pomyślałabym, że będę tyle wagarować i nie mam zamiaru tego zmieniać. Niezależnie od tego, ile zajmie mu wytłumaczenie tej „niezmiernie ważnej i tajnej" wieści, wrócę na lekcje. Przeszliśmy przez bramę szkoły i skierowaliśmy się w stronę parku. Słońce wschodziło już powoli i cały park skąpany był w rannych promieniach słońca. Zaczynało się lato, więc i bez kurtki było wystarczająco ciepło, gdy wśród drzew kierowaliśmy się do mojej ulubionej ławki. Podeszłam do niej i usiadłam na oparciu, opierając nogi na desce do siedzenia, nic nowego. Demon nadal stał przede mną.
- Co było tak ważne, że spóźnię się przez to na lekcje?
- Dostałaś zaproszenie - odpowiedział tajemniczo, a ja nie miałam czasu na podchody.
- Jakie i na co?
- Powiedzmy, że pociągnąłem za kilka sznurków i sprawiłem, że Jej Królewska Mość usłyszała pewne wieści.
- Co zrobiłeś!? - zdziwiłam się.
- Doradcy, całkowicie przez przypadek, odkryli twoje pochodzenie, a władcom najprawdopodobniej brakuje wiernych piesków, bo kiedy królowa usłyszała o tobie, od razu zaplanowała pasowanie cię na - zamyślił się - rycerza? Sam nie wiem na co, ale zyskasz tytuł i posadę Psa Królowej, oczywiście w tajemnicy.
- Jakim cudem potwierdzili coś takiego? Przecież to się zdarzyło bardzo dawno temu...
- Zleciłem Sebastianowi odnalezienie pamiętnika żony porywacza, która dokładnie opisała w nim, że wychowają go.
- Jak to zrobił, że go odnalazł?
- Jest moim kamerdynerem, gdyby tego nie potrafił, nie byłby godny takiego stanowiska. - Było to dla niego oczywiste, bo przecież odnalezienie dziennika z przed kilku stuleci jest łatwizną... - Ale wracając do sprawy, zgaduję, że nikt cię nie nauczył etykiety dworskiej? - Skinęłam głową, na co odpowiedział westchnieniem. - W takim razie codziennie po szkole będę cię uczył, żebyś jak najszybciej to opanowała. Za dwa tygodnie jedziemy do Anglii.
STAI LEGGENDO
Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)
FanfictionŻycie Zuzanny nie różniło się niczym od życia innych dziewczynek aż do momentu, w którym zamordowano jej najbliższych i wzięto ją do niewoli. Dzięki szczęśliwemu zbiegu okoliczności udało jej się uciec, lecz od tamtego czasu marzy o zemście. Trzy la...