Decyzja

2.3K 200 4
                                    

Łatwo wyobrazić sobie moje zdziwienie, gdy coś takiego jak wezwanie demona się udało. Ciągle jednak coś się nie zgadzało. Jego głos nie brzmiał przerażająco, wręcz przeciwnie - miał ciepłą, głęboką barwę. Wezwany wyszedł z mgły. Ubrany był w czerń. Miał niebieskie oczy, a właściwie oko, bo drugie było zasłonięte; czarne włosy i był mnie więcej w moim wieku.
- Kim jesteś? - spytałam, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam.
- Demonem, którego wezwałaś - odpowiedział z miłym uśmiechem. - Czy chciałabyś zawrzeć ze mną kontrakt?
- Na czym by to polegało?
- Pomogę ci spełnić życzenie. To, czego byś najbardziej pragnęła. W zamian, będę mógł zabrać twoją duszę. Jeśli już zawrzesz ze mną kontrakt, nie będzie odwrotu. Jedyny z przypadków, kiedy zostaje zerwany, to gdy demon nie zdoła ocalić swojego pana przed śmiercią. Graniczy to jednak z cudem w moim przypadku.
- Dlaczego? - spytałam, a uśmiech wciąż nie znikał z jego twarzy.
- Ponieważ ja także mam własnego demona, który pomaga mi w pilnowaniu naszego bezpieczeństwa.
- Jeszcze nie powiedziałam, że się zgadzam, demonie - warknęłam zła.
- Ale poważnie się nad tym zastanawiasz. - Nareszcie, jego uśmiech znikł. - Początkowo czuć było od ciebie sceptycyzm, zdziwienie. Teraz jest go o wiele mniej.
- Mogę jeszcze pomyśleć?
- Oczywiście. - Machnął ręką. - Wróć szybko.
Nie miałam czasu zareagować, bo od razu zniknęłam. Znów byłam w szkole, tam gdzie wcześniej. Zdając sobie z tego sprawę, zerwałam się z miejsca. Pozbierałam cyrkiel, zapalniczkę i wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na zegarek - minęło tylko kilka minut. Ruszyłam w stronę klasy, lecz zatrzymałam się w pół kroku. Czy naprawdę chcę iść na lekcje? Jeśli się zerwę, dziadkowie pomyślą tylko, że nareszcie zachowuję się jak nastolatka. Decyzję podjęłam w mgnieniu oka. Odniosłam torbę przyjaciółki na jej ławkę i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, chwyciłam kurtkę i wyszłam z budynku szkoły. W pobliskim parku znalazłam ławkę na tyle zasłoniętą, że aby mnie zobaczyć, ktoś musiałby podejść bardzo blisko. Usiadłam na niej i podkurczyłam nogi pod brodę.
Jest rzecz, której chciałabym ponad wszystko. Zemsty za zabójstwo mojej rodziny, za krzywdę mi wyrządzoną, za to wszystko. Nie chcę jednak, by to demon zabił winowajców zamiast mnie. Jego pomoc w znalezieniu ich byłaby bezcenna, lecz to ja pociągnę za spust pistoletu. To ja ich zabiję. Nie dbam o duszę. Jeśli chce, może ją wziąć.
Myślałam do wieczora. Kiedy wróciłam do ,,domu", babcia już czekała. Podała mi obiad, marudząc o tym, że już ostygł, następnie zrobiła wykład o tym, aby nie uciekać ze szkoły. Nie była jednak przy tym szczególnie zła, dokładnie tak, jak przewidziałam.
Nareszcie się wyrwałam. Po wejściu do mojego pokoju włączyłam komórkę i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od babci i armię sms-ów Wiktorii. Nie chciało mi się odpisywać, więc je zignorowałam. Zajęłam się nadrabianiem lekcji.
Usłyszałam, że babcia w końcu kładzie się spać. To mój czas na działanie. Odczekałam chwilę, po czym udałam się do kuchni po nóż i zapalniczkę. W ubikacji podpaliłam kawałek papieru i dźgnęłam się lekko w rękę. Po wypowiedzeniu formułki znalazłam się w znanym mi już miejscu. Co prawda nigdzie nie widziałam demona, ale już nie chciało mi się czekać.
- Podjęłam decyzję - rzuciłam w przestrzeń. - Chcę zawrzeć umowę.

Anioły śmierci (Kuroshitsuji fanfiction)Where stories live. Discover now