3. Córka szefa firmy

14 3 5
                                    

Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach, a głównie to Will i Heather coś mówili, a ja kiwałam głową i uśmiechałam się do nich.

Nawet nie wiadomo kiedy skończyła się przerwa śniadaniowa, a niedługo później lekcje. Czas upłynął nam bardzo szybko i dziwiłam się, jak swobodnie czułam się w otoczeniu ludzi, których znałam ledwo jeden dzień. Gdyby tak było w starej szkole, z pewnością miałabym większe trudności z pogodzeniem się z wyprowadzką.

Przegadaliśmy praktycznie cały dzień, a Will i tak miał sporo pytań do mnie.

- Jaki jest twój ulubiony przedmiot? - spytał, gdy wychodziliśmy ze szkoły razem z Heather - Nic nie mów! Zgadnę. Czy to matematyka?

Parsknęłam śmiechem. Mimo, że uczyłam się bardzo dobrze, to osobą matematyczną zdecydowanie nie byłam. Był to jedyny przedmiot, do którego nie ciągnęło mnie tak bardzo.

- Pudło. - usiadłam na ceglanym murku z uśmiechem rozciągającym się mi na ustach - Uwielbiam biologię.

Will skrzywił się siadając tuż obok mnie.

- Mam nadzieję, że te lepsze działy - gdybym nie wiedziała, że czuję się w stu procentach dobrze, to pomyślałabym, że jest chory, bo jego twarz potwornie zbladła. Potrząsnął głową. - To jakie?

- Głównie rośliny, zwierzęta... - zaczęłam wyliczać na palcach - ciało człowieka niekoniecznie

- Dzięki Bogu - teatralnie otarł pot z czoła. - Myślałem, że mnie zawiedziesz. Ja nienawidzę anatomii. Jeśli mam być szczery, ludzkie ciało jest obrzydliwe, bez urazy oczywiście - przeprosił. - Poza tym jest strasznie skomplikowane.

- Hej, ja też tu jestem - przypomniała o swojej obecności dziewczyna i wskoczyła z nami na murek. - Jak chciałeś ją zaprosić na randkę, to trzeba tak od razu, a nie czaisz się jak jakiś lis w krzakach.

Will przewrócił oczami.

- Ha, ha - spojrzał złowrogo na Heather, po czym ponownie skierował spojrzenie na mnie. - głupich nie słuchaj.

Dostał łokciem od Heather, na co się skrzywił, ale nawet nie chciało mu się oddawać.

- Na głupich nie warto zużywać swojej siły.

- Ty jej nawet nie masz - dziewczyna wystawiła język, a blondyn, naburmuszony założył ręce na piersi.

- Nie odzywam się do ciebie.

- Właśnie to zrobiłeś.

- Od teraz.

- Nadal to robisz.

Pokręciłam głową. No jak w przedszkolu.

- Słuchajcie, bardzo miło mi się z wami siedziało, ale muszę już iść, bo mój tata będzie się martwić. No to... - podrapałam się po głowie - Do jutra?

Heather zeskoczyła z murku jak poparzona, a zaraz za nią Will.

- No jasne, że do jutra! Ty się jeszcze pytasz? Ale ostrzegam, że nie mam w zapasie więcej tamponów, więc co najwyżej Will będzie musiał po nie grzać do sklepu - brunetka zaśmiała się, klepiąc chłopaka w ramię. - Pa, Rosemary!

- Nie zgub się po drodze!

Pomachałam im i ruszyłam do domu przez las. Ptaki ćwierkały, a mi wprawdzie nie chciało się jeszcze wracać, więc postanowiłam, że pójdę się pouczyć nad wodnym oczkiem. Poczułam, że zaczynam się regenerować, ale zaraz przypomniał mi się ten strasznie bolesny SMS od mojej pożal się Boże, dawnej macochy. Czułam, że chciała znaleźć mój słaby punkt i mnie wykończyć, tak jak robiła to dawniej. Potrząsnęłam głową, odpychając te myśli. Musiałam się skupić, nie mogłam myśleć o jakiejś kobiecie, która już dawno powinna zniknąć z mojego życia.

Carpe DiemOù les histoires vivent. Découvrez maintenant