Rozdział 7

136 11 2
                                    

Znowu ten sam biały sufit. Welflon w dłoni. Nela westchnęła z rezygnacją, zamykając oczy. Miała już serdecznie dość bycia pacjentką Leśnej Góry. Wyjrzała za okno na ulicę. Z nieba padał deszcz, ludzie szybkim krokiem przemierzali drogę, okrywając się mocno kurtkami. Dziewczynie chwile zajęło zorientowanie się, co tak naprawdę wydarzyło się wcześniej.
- Anka! - zerwała się z łóżka jak poparzona, biegnąc do drzwi. Słyszała za sobą wołanie pielęgniarki, ale nie zważała na to. Musiała zobaczyć adopcyjną matkę. Nagle poczuła mocne uderzenie i omal nie upadła, gdyby nie refleks osoby, na którą wpadła.
- Nela?
Spojrzała w górę i zastała ciepłe, brązowe oczy.
- Jak dobrze, że nic ci nie jest - Wiktor przytulił ją. Jego głos był inny. Taki... odległy. Nela sama nie wiedziała jak to opisać. W każdym razie nie brzmiał tak jak zwykle.
- Co z Anką?
- Ania śpi - wytłumaczył, nadal trzymając ją w ramionach. Niedobrze. Coś było nie w porządku.
- Mogę ją zobaczyć? - zapytała z nadzieją.
- Musimy dać jej odpocząć.
- Wiktor, co się stało?
Lekarz zesztywniał, słysząc pytanie. Wypuścił ją z objęć i wysilił się na słaby uśmiech.
- Wszystko w porządku, dlaczego pytasz?
- Widzę, że coś jest nie tak. Czy to ma związek z Anną? - Nela chyba nigdy nie wypowiadała pełnego imienia kobiety. Od zawsze była dla nią po prostu „Anką".
- Usiądźmy. Muszę ci coś powiedzieć - rzekł Wiktor, a jego ton głosu stał się nagle poważny i chłodny. Nela martwiła się coraz bardziej. Wiktor nigdy nie przeprowadzał z nią poważnych rozmów.
- Nela, będziesz musiała się teraz troszczyć o Anię - powiedział lekarz.
- Wiem, przecież zawsze to robię - odparła Nela.
- Tak, ale teraz będzie to nieco... poważniejsze.
- Nie rozumiem.
- Nela, Ania ona... Nie wiadomo czy jeszcze kiedyś stanie na nogi.
- Co?
- W wypadku jej kostka uległa zgnieceniu. Lekarze robią co mogą, ale poskładanie jej z powrotem to trudne zadanie. Nawet jeżeli im się uda Anka może nigdy więcej nie być w stanie chodzić.
- Nie, przecież... Jak miałaby w tym wypadku jeździć karetką?
- Nie będzie w stanie jeździć - rzekł Wiktor, a jego oczy przeszkliły się łzami.
- Nela? - na SOR wpadł Leo i gdy tylko zobaczył swoją narzeczoną przytulił ją mocno.
- Boże, Nela, jak dobrze, że żyjesz - wciąż trzymał ją w objęciach, gdy dziewczyna zalała się łzami. - Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony blondyn. Nie odpowiedziała. Miała ściśnięte gardło, ledwo wysiliła się na skinięcie głową.
- Wiktor - wyszeptała. - Czy ona wie?
Po spojrzeniu lekarza łatwo wywnioskowała, że kobieta nie jest jeszcze świadoma, że całe jej życie może się diametralnie zmienić.
*******************

Wszystko się posypało. Wystarczyła chwila, a całe życie rodziny Banachów legło w gruzach. Z Anką z dnia na dzień było coraz gorzej. Zniknęło jej poczucie humoru, uśmiech i radość. Zrezygnowała z fizjoterapii, twierdząc, że to bez sensu. Nie była już tą samą optymistką, która zarażała innych swoją energią. Wszyscy się o nią martwili. Wiktor, Nela, Piotr, Martyna, Britney. Pogrążyła się w żalu na tyle, że przestała przejmować się Milo. Biedny dzieciak nie rozumiał dlaczego mama już go nie kocha i bardzo to przeżywał. Nela wiedziała, że musi jakoś to wszystko pozbierać zanim będzie za późno. 

*************************

- Nela? Co ty tutaj robisz? - Wiktor stojący w drzwiach wyglądał równie beznadziejnie co jego żona. Kilkudniowy zarost i worki pod oczami świadczyły w jak złym stanie się znajdował.

- Przyszłam was wszystkich ogarnąć.

- Słucham?

- Milo!

Chłopiec zbiegł ze schodów z prędkością światła na dźwięk głosu siostry.

- Nela! - szczęśliwy podbiegł do dziewczyny się przywitać.

- Gotowy na wycieczkę? - zapytała brunetka z uśmiechem.

- Nela, co ty u licha... - zaczął Wiktor, ale mu przerwano.

- Jest Anka? - dziewczyna nie zaczekała nawet na odpowiedź tylko ruszyła w stronę salonu. Już z oddali słyszała grający w telewizji tandetny serial z netflixa.

- Nela? - blondynka była równie zaskoczona widokiem córki co reszta.

- Pakuj się. Jedziemy.

- Ale dokąd?

Nie uzyskała odpowiedzi. Nela bez słowa podniosła ją i wsadziła na wózek inwalidzki. Chwyciła Milo za rękę i zaciągnęła ich obojga do windy. Następnie umieściła bezpiecznie w samochodzie Wiktora. Wzięła głęboki oddech i usiadła za kółkiem.

- Nela, przecież ty nie umiesz prowadzić!

- Niedawno zdałam prawo jazdy.- powiedziała dziewczyna z takim spokojem na jaki tylko było ją stać. 

- Nie wierzę. Przecież mówiłaś, że po wypadku nigdy nie wsiądziesz za kółko.

- Swoje traumy trzeba leczyć. Tobie też polecam.

Nela nie chciała, żeby zabrzmiało to tak ostro. Poczuła wyrzuty sumienia na widok bólu na twarzy lekarki.

- Przepraszam, Anka, naprawdę. Ale nie mogę już patrzeć jak wykańczasz i siebie i wszystkich wokoło.

- Dlatego mnie zabrałaś, prawda? Zawieziesz mnie na terapię?

- Godzina na próbę ci nie zaszkodzi. A ja w tym czasie pójdę z Milo do sali zabaw. Potrzebuje trochę zabawy. Bardzo się o ciebie martwi.

- Małpi gaj! - wykrzyknął uradowany chłopiec.

- Tak, Milo, małpi gaj - zaśmiała się Nela i spojrzała w oczekiwaniu na Annę. Bała się jej reakcji. Ostatnimi czasy zupełnie jej nie poznawała. Odetchnęła z ulgą na widok, nieco zdenerwowanego, ale jednak uśmiechu na jej twarzy.

- Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła - rzekła kobieta.

- A ja nie wiem co bym zrobiła bez ciebie. Więc wróć do nas, Anka. Wróć do nas taka jaka byłaś wcześniej.


ADOPCYJNA CÓRKA - Na sygnale AWI (kontynuacja "Sierota"!!!)Where stories live. Discover now