Rozdział 7

849 32 21
                                    

Miley pov:

Następnego dnia obudziłam się w dobrym humorze.

Promienie słońca wkradały się do mojego domu przez okno w salonie.

Co ja robię w salonie?

Chwilę zajęło mi aby ogarnąć co działo się wokół mnie.

I wtedy przypomniało mi się jak miło spędziłam czas po powrocie do domu.

Chciałam wstać, aby pójść do toalety ale...uniemożliwiła mi to czyjaś ręka na mojej talii.

Wiedziałam kto był obok mnie i smacznie spał.

Nie kto inny jak Nathan Tremblay.

I za cholerę mi to nie przeszkadzało.

Odwróciłam lekko głowę aby zobaczyć, która jest tak właściwie godzina, bo do około piątej nad ranem wygłupiałam się z tym idiotą obok.

Cóż, nie było źle.

Druga dwadzieścia.

Znowu odwróciłam głowę, aby tym razem spojrzeć na chłopaka, który...wcale nie spał.

Natomiast przyglądał mi się z tym jego obrzydliwie idealnym uśmiechem na ustach.

- Dzień dobry. – wymamrotałam pod nosem i również lekko się uśmiechnęłam.

- No proszę...a jednak skończyłaś ze mną w jednym łóżku, Bambi. – wychrypiał, a mnie ścisnęło coś w brzuchu.

To pewnie Pusia!

No tak, zapomniałam o niej...

Ale cóż...do tej pory nie wierzę, że o tym pomyślałam ale gdzieś głęboko w środku zapragnęłam budzić się już zawsze rano obok tego popapranego chłopaka i słyszeć jego zachrypnięty głos...

Co się z tobą dzieje, Miley?

Racja, nienawidziłam go.

Ale...przez te pieprzone cztery dni coś się między nami zmieniło.

Nie za szybko na takie zmiany, złotko?

Po tym co pomyślałam, strzeliłam sobie mentalnie z otwartej dłoni w twarz i odchrząknęłam mówiąc:

- To jest kanapa, Nathan. Musisz nauczyć się rozróżniać takie rzeczy, to po pierwsze...a po drugie dobrze wiesz, że nie o takie coś mi chodziło, gdy to powiedziałam. – chłopak przewrócił oczami i przez chwilę się nad czymś zastanawiał.

- To...zmieniłaś już zdanie co do tego "najlepszego prezentu w twoim życiu"? – zapytał, robiąc palcami wolnej ręki cudzysłów.

- Czemu miałabym zmienić? Mówiłam ci już, że twój prezent był najlepszym co mogłam w życiu dostać. – wymamrotałam, bo dziwnie było mi to przyznawać przy osobie, której przez większość czasu w moim życiu po prostu nie znosiłam.

- Ależ ty jesteś ślepa... - westchnął – Teraz grzecznie pójdź do swojego pokoju i zobacz co tam na ciebie czeka.

Zmarszczyłam brwi ale posłusznie udałam się do swojego pokoju, uprzednio wydostając się z objęcia chłopaka.

Rozejrzałam się po swoim pokoju, aż w pewnym momencie zobaczyłam kwadratowe pudełko z przypiętą karteczką z napisanym odręcznie moim imieniem.

Nigdy nie zapomnę tego stylu pisma.

Elizabeth...

Szybko odwiązałam wstążkę i uniosłam wieczko do góry.

Bambi - zakończoneWhere stories live. Discover now