SZLABAN, PANIE POTTER

96 10 8
                                    

Harry złapał się swojego biurka mocniej, przysłuchując się jak Snape przydziela uczniów w pary.

Jak on mógł wymyślić sobie prace domowe w parach? I to w dodatku w każdej parze, osoby różnią się domami. Sam był wielce przeciwny takiemu obrotowi spraw, więc dlaczego akurat teraz musi się to dziać?

— Potter! — warknął Snape w jego kierunku.

Wyrwał Harry'ego z myśli bardziej przyprawiając go o ciarki. Spojrzał na niego i zanim zapytał zrozumiał, że ten właśnie próbuje przydzielić mu parę.

— Idź do pana Malfoy'a, zanim zmienię zdanie i przydziele Cię do kogoś równego tobie — odparł wściekle, stojąc na środku sali z założonymi rękami na piersiach.

Harry siedział jeszcze przez chwilę w szoku. Ja i... Nie mogło przejść mu to przez gardło, a dopiero co przez myśli. Wstał powoli o lekko trzęsących się nogach, zabrał swoje rzeczy z ławki i na kilka ostatnich minut lekcji przeniósł się do ławki blond Ślizgona, który ani drgnął, podczas przeglądania podręcznika, a wtedy właśnie Harry rozkładał swoje manatki.

Harry spojrzał na podręcznik Malfoy'a, a dopiero potem zorientował się, że jego podręcznik nie wyglądał jak ten jego. Wtedy doszedł do wniosku, że cholerny Malfoy nie używa podręcznika, a atlasu z eliksirami. Mimo wszystko nie może równać się z umiejętnościami Hermiony i musi się z tym liczyć.

— Malfoy, Potter, jaki eliksir macie zamiar nam pokazać? — zapytał Snape siedzący za biurkiem i coś notujący. Harry uznał, że musiał zapisywać jakie eliksiry uczniowie mają zamiar zrobić.

— Wywar Tojadowy, Profesorze — odparł pewnie Malfoy, nie zwracając uwagi na profesora, który ze zdumieniem wpatrywał się w niego, zupełnie nie zauważając Pottera, który zbladł i wyglądał, jakby miał oddać swój obiad właśnie na czarno-zieloną szatę należącą do chłopaka dzielącego z nim ławkę.

— Jeśli będzie źle przygotowany oboje dostaniecie szlaban.

Blondyn skinął głową, a nauczyciel wrócił do notowania.

Harry bardzo szybko obrócił się w kierunku Ślizgona i już miał zapytać go, czy żartuje, kiedy ten jakby wyczuł, że tworzysz ma coś do powiedzenia i przerwał mu:

— Tak, Potter. Zrobimy Tojad i jeśli masz o to jakieś zastrzeżenia, to radzę poskarżyć się Snape'owi, a nie mnie.

— Wybrałeś eliksir, który uczą na studiach, ty idioto! — syknął, kiedy poczuł, jak noga Malfoy'a z impetem uderzyła w jego piszczel.

Harry przesunął ławkę, co skutkowało głośnym dźwiękiem. Każda para oczu spoczywała na ich dwójce.

Dzięki Malfoy'u i jego wzroku bazyliszka, wszyscy wrócili do dokładnego uzgadniania dnia, w którym będą to robić.

Harry i Malfoy, jednak nie mieli zamiaru o tym ze sobą rozmawiać. Ale, jeśli tego nie zrobią, to z ich pracy nici, bo Ślizgon nie ma zamiaru odwalić całej roboty za głupkowatego Gryfona.

— Potter, jutro masz przywlec swój głupi tyłek do Pokoju Życzeń. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz — warknął po cichu, tak aby nikt nie słyszał o czym mówi.

— Co?

— Wiem, że jesteś idiotą. Po prostu przyjdź na Siódme Piętro, jutro o dwudziestej.

Harry skinął głową. Jak on miał odnaleźć jakiś Pokój Życzeń? Co to w ogóle było? I dlaczego Harry nigdy nie widział go na mapie Huncwotów? Przecież już dawno by go znalazł i pewnie pojawiałby się tam nie raz.

CARNATIONS; drarry [WOLNO PISANE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora