Rozdział 34

15.9K 897 338
                                    

Raven zeszła na śniadanie kilka minut po dziesiątej. Najchętniej nie wychodziłaby z pokoju w ogóle ale bała się, że jeśli się nie pokaże - jej matka zacznie wypytywać o wczorajszy wieczór, o którym ta wolałaby zapomnieć.

Usiadła przy stole i sięgnęła po szklankę z sokiem ignorując podejrzliwe spojrzenia rzucane w jej stronę przez Harper, która akurat stała przy kuchence.

-Wczoraj...- Raven wzięła głęboki wdech, kiedy Harper w końcu się odezwała. - Wróciłaś i od razu zamknęłaś się w pokoju. Coś się stało?

-Nie. Po prostu byłam zmęczona.

Raven nie chciała się przyznawać matce do kłótni z Reganem. Znowu wyszłaby na naiwną, a naprawdę miała już tego serdecznie dość. Miała dość pomyłek, które tak cholernie bolały i dawały innym powód do wytykania ich na każdym kroku.

-Jesteś pewna? Chciałaś mi coś pokazać...- Raven otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Harper.

-Zapomniałam. Później pójdę po to jeszcze raz. - Mruknęła.

"Albo każę wysłać pocztą", pomyślała.

-Jutro jest pogrzeb. - Zaczęła niepewnie Harper. - Pomyślałam, że po wszystkim poszłybyśmy na kolację. Jeśli chcesz możesz zaprosić Regana...

-Ma dużo na głowie. Nie wiem czy znajdzie czas. - Burknęła, sięgając po kanapkę.

-Raven. - Dziewczyna uniosła brew i zerknęła na matkę. - Przecież widzę, że coś się stało.

-Nic się nie stało. - Mruknęła z pełnymi ustami. - Siadaj, bo nic ci nie zostawię.

Harper po dłuższej chwili zajęła miejsce na przeciwko córki i sięgnęła po szklankę. Wymieniły się spojrzeniami i gdy Raven nie pokazała najmniejszej ochoty na rozmowę - jej matka pokręciła delikatnie głową i cicho westchnęła.

-Masz długie włosy. - Raven uniosła brwi i dotknęła niskiego kucyka. - Chcesz je podciąć?

-Tak. Faktycznie są dość długie.

***

Raven zacisnęła usta, wyminęła kilka osób i w końcu weszła do łazienki. Zamknęła drzwi na klucz i wypuściła spomiędzy warg drżący oddech wraz z cichym płaczem, bo naprawdę nie sądziła, że wysłuchiwanie tych wszystkich kondolencji będzie tak przytłaczające.

Powoli podeszła do zlewu i włożyła drżące dłonie pod strumień lodowatej wody, mając cholerną nadzieję, że choć w małym stopniu się uspokoi. Potem ostrożnie przemyła twarz, dochodząc do wniosku, że niejeden nieboszczyk wygląda w tej chwili lepiej od niej. Przez ostatnie dwa dni spała może z sześć godzin?, a może była już tak zmęczona, że zaczęła mylić rzeczywistość ze snem i jedynie jej się wydawało, że spała?

Ciągle nie może uwierzyć, że Regan postanowił to wszystko przekreślić. Próbowała do niego dzwonić ale nie odebrał ani jednego połączenia. Na smsy też nie odpisywał, więc przestała się narzucać. Zachowywał się zupełnie tak, jakby całkowicie wymazał ją ze swojego życia, jakby nigdy się nie znali i chyba właśnie to bolało ją najbardziej, bo jeszcze tego samego dnia kiedy się pokłócili - powiedział, że już nigdy nie będzie chciał być sam, a teraz po prostu kazał jej odpuścić.

-Raven? - Dziewczyna niemal podskoczyła w miejscu, kiedy Tracy nacisnął klamkę. - Wszystko w porządku?

-Tak. - Zacisnęła zęby, błagając, żeby w końcu przestano zadawać jej jedno i to samo pytanie, średnio co piętnaście minut.

-Zaraz się zacznie.

-Wiem. Zdążę. Idź już usiąść. - Raven zakręciła wodę i sięgnęła po ręcznik papierowy.

Lost in Lust [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz