Rozdział 2

93 4 0
                                    


Eva

Budzę się w mojej sypialni. Sprawdzam godzinę i datę na telefonie, była dwunasta następnego dnia. Spałam ponad trzynaście godzin. Dalej leżąc, staram przypomnieć sobie co dokładnie się wydarzyło. Przypominam sobie napad na tira i dziewczynkę... Dziewczynkę, której DNA zgadza się z moim. Zauważam wbity w moją rękę wenflon. Pewnie wczoraj dostałam kroplówkę.
Powolnym krokiem przechodzę do swojej łazienki. Wchodzę pod prysznic, letnia woda od razu oblała całe moje ciało. Zaczynam myć włosy, by później przejść do mycia ciała. Wychodzę spod prysznica, owijam włosy w ręcznik i zakładam na siebie czarną bieliznę, szare spodnie dresowe i czarny t-shirt. Myję zęby i suszę włosy po czym związuję je w ulizaną kitkę. Otwieram drzwi i zauważam, że na fotelu siedzi mój brat.
– Cześć, słyszałem wodę więc uznałem, że poczekam. Nie chciałem przeszkadzać – odzywa się jako pierwszy.
– Hej, Chris. To co cię sprowadza?
– Chciałem sprawdzić jak się czujesz. Jak jest? – pyta spokojnym a zarazem zmartwionym tonem.
– Jest dobrze – brat patrzy na mnie tak jakby mi nie wierzył. – Naprawdę jest dobrze. Muszę się tylko spotkać z tatą i naszym lekarzem.
– Tata jest teraz zajęty, ma jakieś spotkanie. Prosił, żebym ci przekazał, że kończy około piętnastej. Jak chcesz to teraz możemy pojechać na jakieś zakupy czy coś – proponuje.
– Nie mam do tego teraz głowy. Muszę z nim pogadać, a co najważniejsze spotkać się z nią.
– Ona teraz odpoczywa i ciągle jest pod stałą opieką lekarza. Gdyby wczoraj nie dostała pomocy to niestety, by odeszła.
– Czy to jest moja córka? – Chris spuszcza wzrok, nie odpowiada więc powtarzam pytanie, ale tym razem dosadniejszym głosem – Czy to jest do cholery moja córka?
– Nie ode mnie powinnaś dowiedzieć się prawdy – spoglądam na niego błagalnym wzrokiem, jestem tak zdesperowana, że jak się zaraz nie zgodzi to pewnie zacznę go błagać na kolanach. Nie jest to konieczne, bo już po chwili po bracie widzę, że zmiękł – Tak, jest to Emily. Nie wiemy jak, czemu i co się tak naprawdę wtedy stało, ale już nad tym pracuję wyznaczeni przez tatę ludzie.
– Nie, to nie może być prawda. Ona nie żyje, umarła pięć lat temu razem z mamą – szlocham. Opadam na podłogę, podkurczając nogi i chowam głowę w zagłębienie. Płaczę. Kolejny raz pozwalam sobie na to, żeby emocje przejęły nade mną kontrolę, na okazanie słabości. Nie mogę, nie potrafię przyjąć do wiadomości, że moja córka żyła. Przez te pięć pieprzonych lat kiedy ja myślałam, że nie żyje ona była gdzieś przetrzymywana. Chyba nawet nie chcę wiedzieć co ktoś mógł jej robić. Czuję dotyk na mojej skórze, brat obejmuje mnie nieznacznie ramionami.
– Już, spokojnie. Będzie dobrze. Złapiemy tych co jej to zrobili, obiecuję – mówi Chris spokojnym i kojącym głosem. Czasami dziwię się, że w wieku osiemnastu lat potrafi być taki rozważny i dzielny. – Tata powiedział, że pomieszczenie obok twojego pokoju będzie jej. Jest dosyć spory. Usłyszałem też, że w ścianie pomiędzy mają stanąć drzwi, żebyście miały łatwiejsze przejście. Alex i Conrad wyjmują już z niego wszystkie kartony i inne takie. Jak chcesz to możemy pojechać po jakieś meble, zabawki czy ciuchy. Co o tym myślisz?
– W takim razie możemy pojechać. Muszę się tylko jeszcze ogarnąć.
– Oczywiście, to ja pójdę pomóc chłopakom. Jak będziesz gotowa to zadzwoń – przytakuję mu, a on wychodzi z pomieszczen
Skierowałam się do wbudowanej w ściany szafy, zdecydowałam się na czarne, szerokie jeansy i top na cienkich ramiączkach w tym samym kolorze. Przebrałam się z łazience. Uznałam, że pomaluję rzęsy. Miałam wielkie szczęście z tym, że moja cera nie była skłonna do wyprysków, przebarwień czy innych syfów więc na co dzień nie musiałam używać korektora, a tym bardziej podkładu. Dobrałam jeszcze srebrną biżuterię. Kolczyki w kształcie gwiazdek i naszyjnik, który dostałam od mojego pierwszego chłopaka – Erica. To on był ojcem Emily. Niestety został zamordowany przez jednego z wrogów ojca na jednej ze wspólnych akcji. Eric zginął na moich ramionach przez co nigdy tego nie zapomnę. Naszyjnik dał mi właśnie w tamtym momencie. Powiedział, że chciał mi się oświadczyć, ale uznał, że pierścionek dostaje każda dziewczyna a on chce być oryginalny i kupił mi naszyjnik. Na naszyjniku znajdowały się dwie zawieszki, jedna przedstawiała literę "E" w serduszku a druga pistolet. Czyli dwie rzeczy, które kochałam i kocham dalej. Teraz nie miałam czasu na wspominanie dawnych czasów. Musiałam w stu procentach skupić się na córce. Wyjęłam z komody torebkę i włożyłam do niej portfel i pistolet. Rozpuściłam włosy i na szybko je przeczesałam. Byłam gotowa. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer brata. Odebrał po dwóch sygnałach.
– Gotowa? – spytał.
– Tak.
– To czekam w aucie – odpowiedział i rozłączył się. Wychodzę z pokoju zabierając jeszcze z szafy czarną, rozpinaną bluzę. Skierowałam się do garażu. Po drodze spotkałam Simona.
– Hej, jak się czujesz? Jest dobrze – zapytał i mnie przytulił. Był on z wszystkich ludzi ojca najbliższy, był moim przyjacielem.
– Hej, tak czuję się dobrze. Dzięki, że pytasz. Jadę teraz na zakupy dla małej. Pogadamy później?
– Okej. Ja muszę wracać do pracy. Jeszcze mam do przeniesienia sporą część jakiś pudeł – pocałował mnie w czubek głowy, uśmiechnął się i odszedł. Odwzajemniłam uśmiech i idę do garażu. Jak byłam już przy drzwiach prowadzących do garażu, drogę zagrodził mi Chris, który miał siedzieć już od dawna w aucie.
– Co? – powiedziałam z lekkim szokiem.
– A nie, nic. Tylko mogłaś powiedzieć, że kręcisz z Simonem – odpowiedział.
– Serio? Przyjaźnimy się tylko.
– To dlaczego on patrzy się na ciebie był w tobie zakochany.
– Naprawdę nie wiem. Powtórzę się, tylko się przyjaźnimy. Możemy już o tym nie gadać tylko jechać.
– Tak – mruknął szybko i razem podeszliśmy do mojego samochodu. Usiadłam na fotelu pasażera i podałam bratu kluczyki do mojego lamborghini. Chris je przechwycił, na jego twarzy malował się uśmiech zwycięzcy, ponieważ nikomu nie pozwalałam jeździć moim mechanicznym dzieckiem, to samo tyczyło się motoru. Wyjechaliśmy z garażu, Chris będąc już na drodze musiał oczywiście parę razy przyśpieszyć wymijając pozostałe samochody i przy okazji łamiąc przepisy drogowe. Popatrzyłam na niego z zażenowaniem, ale nic sobie z tego nie zrobił wręcz przyspieszył jeszcze bardziej. Normalnie do sklepu meblowego mielibyśmy jakieś dwadzieścia minut, ale przez szybką jazdę Chrisa byliśmy tam już po dziesięciu.
– Masz jakieś plany na pokój? – spytał mnie brat kiedy szliśmy już przez spory parking.
– Tak. Chciałabym, żeby meble były białe, uniwersalnie. Kolor ścian jaki będzie chciała. Chcę zapewnić jej wszystko czego my, jak i ona nie mieliśmy.
– Rozumiem. Z tego co kojarzę ściany w tamtym pokoju są białe to idealnie na ten moment. Jak już wydobrzeje i będzie czuła się ogólnie lepiej będziemy mogli z nią tu przyjechać i wybierze kolor. Chcesz kupować dzisiaj jakieś zabawki czy ciuchy?
– Chciałabym, ale nie chcę zabierać ci czasu – stwierdzam zgodnie z prawdą.
– Nie zabierasz mi czasu, sam ci to zaproponowałem. Wiedząc jakie niesie to za sobą konsekwencje. Spoko.
– W takim razie możemy podjechać do galerii. Dziękuję.
– Nie ma sprawy – na jego twarz wkrada się piękny uśmiech, który odwzajemniam, bo doskonale wiem, że dzisiaj zaczyna się nowy rozdział życiu i właśnie w tym momencie idąc przez parking wznowiłam swoją obietnicę sprzed sześciu lat o byciu najlepszą mamą jaką tylko mogę być.
Wchodzimy do sklepu i od razu kierujemy się na dział meblami dla dzieci. Spędziliśmy tak nie całą godzinkę, po której wyszliśmy z paragonem i fakturą. Na wyjściu owiewa mnie ciepłe, letnie powietrze. Meble zostaną przewiezione do naszego domu w przeciągu dwóch godzin, wykupiłam także montaż więc nie będzie trzeba tracić czasu na składanie tego wszystkiego.
Tym razem to ja usiadłam za kierownicą.
– Co za dużo to niezdrowo, braciszku – śmieję się widząc naburmuszoną minę Chrisa. Chłopak wygina usta, ale nie komentuje moich słów. – Napiszesz do Conrada, że za niedługo przyjedzie ktoś z dostawą tych mebli, żeby ich wpuścił, ale niech najpierw ich sprawdzi i niech najlepiej ktoś ciągle ich pilnuje.
– Okej, ale serio chcesz, żeby sprawdzali zwykłych pracowników? – od razu pożałował swojego pytania, bo posłałam mu mordercze spojrzenie. Gdyby w domu były same dorosłe osoby, które potrafią posługiwać się bronią i zazwyczaj noszą ją przy sobie nie kazałabym ich sprawdzać. Ale jednak w domu była moja córeczka, której włos nie mógł spaść z głowy. – Już pisze. Nie wydaje ci się, że jesteś trochę przewrażliwiona?
– Już straciłam ją na pięć lat, to nie może się powtórzyć.
– Rozumiem – wyciągnął telefon i zaczął wystukiwać na nim wiadomość.
Reszta drogi upłynęła nam w kompletnej ciszy, było słychać tylko moje sporadyczne stukanie palcami w kierownicę.
– Dobra jesteśmy. Idziesz ze mną czy wolisz pójść sobie na siłownię? – zapytałam jak wysiedliśmy z auta.
– Normalnie poszedłbym na siłownię, ale nie chcę stracić możliwości zobaczenia jak biegasz po całym sklepie w poszukiwaniu najlepszych produktów – zaśmialiśmy się oboje.

***

W drodze powrotnej cały bagażnik był zwalony torbami z zabawkami i ciuchami.Czy wydałam właśnie fortunę? Jest to bardzo możliwe, ale jestem z siebie dumna, bo za wszystko zapłaciłam sama, ze swoich pieniędzy. Kupiłam praktycznie wszystko co potrzebne i pewnie sporo rzeczy, które nigdy się nie przydadzą. Dobrze, że w sklepach są doradcy, bo nie wiedziałabym co mogę kupić. Jako, że ja uwielbiam czytać to po prostu musiałam kupić jej jakieś książki. Kupiłam takie, które po opisie zapowiadały się ciekawie. Zdecydowałam się też na telewizor, który zostanie dostarczony do naszego domu. W sklepie elektronicznym kupiłam także konsolę, iPada, Airpodsy i iPhone. Oczywiście nie dostanie tego w jednej chwili, wszystko po kolei i z jakimś odstępem czasu.
Gdzieś z tyłu głowy mam świadomość, że lekko przesadziłam, ale jednak jestem jej to winna. Uznałam, że nie żyje. Nie przyłożyłam się jakoś do dowiedzenia się prawdy. W tej chwili poczułam się okropnie, tak okropnie, że pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, otarłam ją jak najszybciej tylko mogłam. Poczułam dłoń brata na ramieniu, spojrzałam ukradkiem w jego stronę, a on obdarzył mnie wspierającym uśmiechem.
– O czym pomyślałaś? – usłyszałam.
– O tym, że z góry założyłam, że nie żyje i nie szukałam jej wystarczająco dobrze.
– Wiesz, że to nie twoja wina? Doskonale pamiętam ten czas. Ciągle płakałaś, snułaś się po domu jak duch. Byłaś cieniem samej siebie, ale mimo to zrobiłaś wszystko co mogłaś. Przecież wczęłaś śledztwo i sama jeździłaś po mieście w poszukiwaniu jakiegokolwiek wskazówki – taka była prawda, ale jakoś nie potrafiłam przyswoić sobie tej informacji – Eva to nie jest twoja wina. Proszę nie obwiniaj się, jak masz już kogoś obwiniać to tylko tego chuja co spowodował wypadek, nigdy siebie, dobrze? – dodał.
– Dobrze. Dziękuję, że jesteś.
– Jestem twoim bratem, zawsze będę z tobą to A, a B nie pozbędziesz się mnie tak łatwo – wyszczerzył się po czym zaśmialiśmy się w tym samym momencie. Kocham te momenty, w których mogliśmy być po prostu sobą.
Chris zaczął szperać coś przy odtwarzaczu, podłączył swój telefon i puścił muzykę. Doskonale wiedziałam jaką piosenkę puści. Naszą ulubioną, naszego ulubionego zespołu. Jak tylko wybrzmiały pierwsze słowa zaczęliśmy śpiewać.
I bet you feel it now, baby. Especially since we've only known each other one day. But, I've gotta work shit out, baby. I'm exercising demons, got 'em runnin' 'round the block now – darliśmy się.
Chwila przerwy.
The water's getting colder, let me in your ocean, swim. Out in California, I'll be forward stroking, swim. So hard to ignore ya, 'specially when I'm smoking, swim. World is on my shoulders, keep your body open, swim. I'm swimming, I'm swimming, I'm swimming, yeah. I'm swimming, I'm swimming, I'm swimming, yeah. Out in California, I'll be forward stroking, swim. So hard to ignore ya, keep your body open, swim.
Muzykę przerwał nam dzwoniący telefon Chrisa. Odłączył go od bluetootha i przyłożył go do ucha.
– Hej, co jest? A tak kupiliśmy, niech go wniosą. Tak, tam gdzie będzie wygodnie, najlepiej do pokoju Evy, no. Tak. Do później – brunet zakończył połączenie.
– Kto dzwonił? – Nigdy nie lubiłam mieszać się w sprawy innych ludzi, ale w rozmowie padło moje imię więc uznałam, że warto się zainteresować.
– Simon, pytał czy kupiliśmy telewizor – wytłumaczył.
Skinęłam głową, brat ponownie podłączył telefon i włączył dalej piosenkę.
Location drop, now. Pedal to the floor like you're runnin' from the cops now. Oh, what a cop out. You picked a dance with the devil and you lucked out – ponownie się wydarliśmy akcentując słowo "devil". Zostało nam jakieś niecałe pięć minut drogi przez, które po zakończeniu piosenki się do siebie nie odzywaliśmy.

Wiedziałam, że zaraz odbędę jedną z trudniejszych rozmów w moim życiu. Rozmowę, która zmieni moje życie.

Devil LifeTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon