2.Dzień, który zmienił wszystko

23 2 0
                                    

23.12,1984

*Rozdział pisany w czasie przeszłym*

Tego dnia pogoda nie dopisywała. Śnieżyca opanowała całe miasto. Wiele dróg zostało zablokowanych. Pewna rodzina wybierała się na święta . Wiele ludzi twierdziło że byli idealni. Własna firma. Dwójka dzieci. Wyglądali na piękną rodzinę. Każdy by tak pomyślał. Nie wszystko jest tak idealne, jakby mogło nam się wydawać. William Charleston, nie rozmawiał z bratem od dobrych kilku lat. Kiedy Charlotte Walker wybrała jednego z braci, całe ich życie się zrujnowało. Victor był wściekły, gdy jego narzeczona uciekła by związać się  z jego bratem Willem. Ta historia nie ma końca. Jest ciężka i rozbudowana. Nie wszystko można zaplanować. Jedyne na co mamy wpływ to na samych siebie. Nie zawsze możemy zmienić wydarzenia, ale każdy nasz ruch, może zmienić bieg wydarzeń. To jest jak gra. Albo wygramy, zyskamy to na co liczyliśmy, albo przegramy. Stracimy nasz cel, marzenie.

— Nie jesteś na mnie zły ? — Charlotte przysiadła na siedzeniu obok. Wpatrywała się w ciemne oczy Willa, który najwyraźniej myślał o czymś innym, niż o odpaleniu silnika samochodu.

— Jakbym miał być szczery, nie mam pojęcia o czym mówisz Lottie. — Wigilia. Kolejne święta bez rodziny. Brat, który urwał z nim wszelkie kontakty. Ojciec, udający że nie wie co zaszło. Will wiedział że po części, była to jego wina. Dlaczego w tej historii, najbardziej ucierpiał on? Jak mógł pozwolić na to, by jego ukochana związała się z jego bratem? Jak mógł ostatecznie rozwalić ich przyszłe małżeństwo?

— Mówiłam tylko o świętach. Kolejny raz spędzamy je u mojej rodziny. — Kobieta wskazała na kluczyki samochodu.

— Nigdy na to nie narzekałem. Bardzo lubię twoich rodziców. — Will skręcił w jedną  z tych ulic, która nie była zablokowana. Jazda w trakcie śnieżycy, nie była najlepszym pomysłem.

— Nigdy nie będę żałować, że wybrałam ciebie. Dobrze o tym wiesz. — Charlotte najwyraźniej się zestresowała. Włączyła radio, w którym od razu usłyszeli melodię świątecznej piosenki.

— Wiem o tym, ale skrzywdziłaś Victora. Oboje go skrzywdziliśmy Lottie. — Zamilkli. Wspominanie przeszłości było dość mroczne i nieprzyjemne. Rozgrzebywanie starych ran. Rodzinne historie. Jednostronna miłość. Świadomość że ta osoba nigdy nie odwzajemniła twoich uczuć.

— Mamo, dlaczego jest tak zimno? — Pięcioletni Jameson najwyraźniej wyczuł śnieżycę, która powodowała problemy na drodze. Wigilia. Praktycznie każdy wyjeżdżał do rodziny.

— Spadło trochę za dużo śniegu, albo nadal go przybywa. Dam ci kocyk. — Kobieta podała synowi niebieski puszysty koc, który od razu uspokoił chłopca.

— Z małą wszystko dobrze? — Will zerknął na lusterko, które niewiele mu pokazało.

— Tak, z Lottie wszystko dobrze. — Kobieta zaśmiała się. Sama nie rozumiała jak mogła nazwać córeczkę, własnym imieniem. Bardzo często było to problematyczne, ludzie potrafili mylić dwuletnią dziewczynkę z dorosłą kobietą.

— Nie mogę uwierzyć że zgodziłem się na to imię. — William zaśmiał się pod nosem.

— Jak widać, nie wszystkie kobiety potrafią odpuścić — Charlotte rzuciła mu przelotne spojrzenie. Jej oczy sprawiały że Willowi uginały się kolana.

— Jestem przekonany że większość kobiet nigdy nie odpuszcza. — Ich spojrzenia znów się spotkały.

— Kocham cię Willie.

— Ja też cię kocham Lottie.

Kolejna zamknięta droga. Lottie i Will nie planowali postoju, więc bez zastanowienia skręcili w inną uliczkę. Było ciemno. Znajdowali się praktycznie w lesie. Żaden samochód, nie zdecydował się wybrać tej samej drogi. Byli bardzo zestresowani. Środek lasu. Mróz. Brak cywilizacji.

Charleston 's Family I Dear Lottie Where stories live. Discover now