#29 I care about you

722 74 30
                                    


łącznie z epilogiem i tym rozdziałem obstawiam 4 (maksymalnie 6 jeśli będzie chciało mi się to ciągnąć) rozdziałów do końca. Jeśli chcecie możecie sypnąć gwiazdkami i komentarzami kiedy tak naprawdę jesteśmy na ostatniej prostej do pożegnania się z tym ff<3


#corpoboyff na Twitterze!

Harry podrygiwał w swojej kuchni, pilnując gotującego się ryżu. Po wykładzie umówili się z Louisem u niego w domu, i korzystając z tego że Harry miał więcej czasu z racji że szatyn musiał zostać jeszcze w biurze, postanowił zrobić obiad. Butter chicken miał zostać gwiazdą popołudnia. Było to jego pierwsze podejście do tego dania, więc miał nadzieję, że napełni nim brzuch swój i Louisa, a nie skaże ich na głodowanie.

Przestrzeń pomieszczenia wypełniały dźwięki melodii piosenki, która aktualnie znajdowała się na szczycie radiowych przebojów. Harry nie znał jej tytułu, lecz jej typowe radiowe brzmienie sprawiło, że słyszał ją ciągle i zawsze, więc tekst również zalągł się w jego głowie.

Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zamieszał ryż w garnku i przetarł dłonie w kuchenną ścierkę, truchtem biegnąc w stronę wejścia.

— Hej. - Uśmiechnął się patrząc na Louisa, który widząc Harry'ego również uniósł kąciki ust w górę.

— Hej. - Odpowiedział z cichym westchnieniem, pochylając się i kradnąc młodszemu pocałunek, wchodząc do środka, od razu zabierając się za ściąganie butów. — Ouch, co tak pachnie? - Zapytał zadzierając głowę w górę, zaciągając się krążącymi w powietrzu zapachami.

— Zrobiłem obiad, szefie. - Oznajmił zamykając drzwi. — Jak skończysz się rozbierać to usiądź do salonu, przyniosę. - Dodał przejeżdżając dłonią po jego plecach.

— Pójdę z tobą. - Zdecydował przykucając, aby szybko dokończyć rozwiązywanie sznurówek swoich pantofli.

Harry wszedł do kuchni, od razu mieszając ryż drewnianą łyżką, aby następnie nabrać kilka ziarenek. Dmuchając w nie obniżył temperaturę, po czym ściągnął jedzenie zębami.

— Lubisz jak są miękkie, czy trochę twardsze? - Spytał odkręcając głowę w bok, patrząc na Louisa który kroczył w jego stronę, w tym samym czasie podwijając rękawy swojej koszuli.

— Miękkie, a co? Znaczy jak są twardsze, to przeżyje, bo umieram z głodu. - Oznajmił z westchnieniem, robiąc duży krok, aby stanąć za Harrym i mocno objąć go od tyłu. - Zjadłbym konia z kopytami. - Dodał zaczynając kołysać się z młodszym na boki, sprawiając że ten śmiał się cicho pod nosem.

— Jest miękki. - Odpowiedział wyłączając palnik. — Daj talerze.

Louis cmoknął bruneta w polik, po czym oderwał się od jego ciała i wyciągnął talerze z szafki. Odstawił naczynia na blat, samemu podpierając się o powierzchnię przedramieniem, zaczynając patrzeć na Harry'ego z przechyloną głową i uniesionymi brwiami.

Podziwiał go, i jego piękno. Już od pierwszego dnia brunet zagościł w jego sercu, i obaj doskonale o tym wiedzieli. Już od pierwszej sekundy zawiesili na sobie spojrzenia. Louis dostrzegł Harry'ego od razu kiedy ten wszedł do cukierni, a Harry od razu dostrzegł Louisa. Niebieskie oczy błysnęły na to wspomnienie, bo Harry po takim czasie nadal był tak samo czarujący. Personalnie nie zmienił się w ogóle, i zachował przypinkę uroczego chłopca w oczach Louisa. Nadal był niewinny, i nadal sprawiał, że szatyn chciał go mieć. Nie dał mu nawet sekundy na to aby przestał o nim myśleć, nie pozwolił mu na zastanowienie się nad sytuacją, i poddaniem się w relacji. Wręcz przeciwnie. Brunet z każdym dniem sprawiał, że niebieskooki pragnął go jeszcze bardziej.

My Corpo Boy | larry stylinson fanfictionWhere stories live. Discover now