Rozdział 7. Urodzinowe złudzenia miłosne

Start from the beginning
                                    

Usiedliśmy na swoich miejscach i zajęliśmy się pracą. Po kwadransie ktoś zapukał do drzwi. Po chwili wyjrzał zza nich gąszcz czerwonych róż, które Jola z trudem wniosła do środka.

– To od tajemniczego wielbiciela, Kasieńko! – powiedziała i postawiła na moim biurku cały ten różany busz.

– Serio?! – Wybałuszyłam oczy z niedowierzaniem.

„No tak, czerwone róże oznaczają płomienną, dojrzałą miłość!"

– Jest i bilecik. – Podała mi małą karteczkę. Zerknęłam do środka i przeczytałam:

„Dla najpiękniejszej! Solski."

– Od kogo? – dopytała niecierpliwie Jola. Aż korciło ją z ciekawości. Zawsze wierzyła, że w końcu spotkam miłość swojego życia.

– Od pana Solskiego – wymamrotałam ledwie dosłyszalnie.

– Mogę spojrzeć? – zapytała zadowolona.

– Proszę. – Podałam jej kartonik, przy czym mimowolnie zaciągnęłam się cudowną wonią róż.

Przeczytała na głos:

– „Dla najpiękniejszej! Solski!" Co to za Solski? Kasiu! Pochwal się!

– To tylko klient. – Spojrzałam po moich pracownikach, jakby przyłapano mnie na gorącym uczynku.

Ona przyglądała mi się z otwartą buzią i nieskrywaną zazdrością, a On... wyglądał na rozczarowanego, wyraźnie posmutniał. Spoglądał raz na mnie, a raz na różę miniaturkę, która stała teraz na drugim skraju biurka, jakby stanowiła przeciwwagę ogromnego kosza z czerwonymi różami. Co miałam zrobić?

– Chyba jednak wolę żywe kwiaty – powiedziałam i wzięłam do rąk doniczkę z kwiatuszkiem od Niego. – Przynajmniej coś mi pozostanie po tych urodzinach. – Wyraźnie sprawiłam mu przyjemność tym komentarzem, bo uśmiechnął się do mnie, jakby dziękował mi za te słowa pochwały.

„Rany, co ja robię!? Nie, to nic. Pracownik poczuł się gorszy od bogatego klienta, więc ratuję jego godność, nic więcej! A teraz pracownik dziękuje mi za docenienie jego wysiłków poczynionych na rzecz pracodawcy. Nic poza tym!"

Postawiłam ją na miejsce, po czym zwróciłam się do Joli:

– Możesz te kwiaty postawić w salonie, na stole? Tutaj nie ma dla nich miejsca.

– Ale przyznaj, że ci się podobają – drążyła dalej. – Przystojny ten Solski?

– Jak na faceta po pięćdziesiątym roku życia... – Wzruszyłam ramionami. – Nawet przystojny, ale nie w moim typie. Lubię go, ale bez przesady. To tylko klient – tłumaczyłam spokojnie.

– Oj, coś mi się zdaje, że coś z tego będzie! Nigdy nie mówiłaś o żadnym facecie, że go lubisz.

– Kochana Jolu, możemy dokończyć tą rozmowę wieczorem, na osobności? – poprosiłam ją.

– To musi być wyjątkowy mężczyzna. Taki bukiet róż! Ile ich tu jest?! Chyba ze sto albo z dwieście! Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, ile to mogło kosztować?! – wychwalała pod niebiosa okazały prezent. – Ale poczekaj! Coś tutaj jeszcze jest! – Wyciągnęła ze środka bukietu małe pudełeczko. – Zobacz!

Otworzyłam je zdumiona i zobaczyłam... kolczyki! – złote z bursztynowymi oczkami, a w środku pudełka znalazłam jeszcze jedną karteczkę:

„Będą podkreślały Twoje piękne oczy na najbliższym balu. S."

– O rany – bąknęłam pod nosem niezadowolona.

„Czy zawsze muszą mnie podrywać starsi panowie?"

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 16, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wiek-nieważny cz. 1. Szukając siebieWhere stories live. Discover now