30: friends don't lie

12 3 0
                                    

wtorek, 10 listopada


— Co u was? — zapytała Seulgi na miejscu zbiórki pod kamienicą Taehyunga i Jimina. Opanowawszy chwilowy wybuch paniki, ustalili, że mogą na szybko przejść się po mieszkaniach i przepytać sąsiadów chłopaków. Taehyung został z Jeonggukiem, dlatego w akcji brali udział tylko w trójkę. Każdy wziął jedno piętro, żeby poszło szybciej, ale sądząc po minach Jimina i Hoseoka, nie poszło za dobrze. — U mnie nikt nic nie widział ani nie słyszał.

— To samo — westchnął Jimin. — Byłoby znacznie łatwiej, gdybyśmy chociaż wiedzieli, kiedy wrzucił to do tej zasranej skrzynki.

— Oddychaj, Jiminnie, bo się nam przekręcisz — skomentował jego irytację Hoseok. — Ale popatrz na to z drugiej strony! Może gdybyście nie mieszkali u nas, coś by się wam stało. Kto wie, czy najpierw nie próbował dostać się do waszego mieszkania? Albo, o zgrozo, mógł na was czekać, aż wyjdziecie do szkoły lub z niej wrócicie! Mogliście już nie żyć!

Seulgi była pod wrażeniem jego pesymizmu. Ale z drugiej strony po takim liście, jaki dzisiaj odkryli, to wcale nie było takie nieprawdopodobne.

— Lepiej wracajmy do domu — zasugerowała. — Jutro przejdziemy się do Yoongiego i to przedyskutujemy, poprosimy też, żeby sprawdził monitoring z ostatniego tygodnia.

— A nie możemy teraz? — zdziwił się Jimin.

— Myślisz, że będzie jeszcze siedział o tej porze?

— Ktoś musi mieć tam dyżur. Może przyjąć zeznania i potem mu przekazać.

— Szczerze wolałabym, żeby przyjął to osobiście — stwierdziła, wyjmując telefon z kieszeni. — Napiszę Mirae, co się stało. Może przez ten czas oderwała się od nauki i wymyśliła rozwiązanie kodu — mruknęła bardziej do siebie, ruszając w stronę kamienicy w trakcie odblokowywania telefonu. Fioletowowłosy nie wyglądał na przekonanego, ale jako że Hoseok wiernie udał się za nią, dał za wygraną i zrównał z nimi krok.

— W ogóle myślałem o tym zdjęciu — odezwał się po chwili, zmieniając nieco temat.

Hoseok złapał się za serce.

— Chyba dzisiaj nie zasnę — jęknął. — Nie wiem, kogo mi bardziej szkoda. Taehyunga, który to zobaczył i zasłabł, czy Hany, która jest tam gdzieś sama z takim psycholem i pewnie nawet nie wie, że jej szukamy... — Wzniósł głowę ku niebu. — Hana, znajdziemy cię! Wytrzymaj jeszcze trochę! Pomoc jest w drodze!

— Ucisz się, na litość boską — syknęła Seulgi. — Jesteśmy na widoku.

Jung zrobił wielkie oczy i zasłonił sobie usta dłonią.

— Sorry.

— W każdym razie... — Jimin przywrócił uwagę na swoje słowa, samemu ściszając głos. — Myślę, że możemy potraktować je jako ostatnie ostrzeżenie. W sensie... nie, żebym skazywał Hanę na pewną śmierć...

— Wow, dzięki, że to sprostowałeś, bo jeszcze bym sobie pomyślała, że dalej źle jej życzysz — skomentowała kąśliwie Seulgi. Jimin chrząknął.

— Po prostu uważam, że kończy nam się czas, ale to nie oznacza, że mamy rezygnować.

— Wiem, wiem — odparła, pisząc dalej na telefonie. To chyba cud, że nie potknęła się na nierównym chodniku, tak była zaangażowana w relacjonowanie niedawnych wydarzeń. — Ja też myślałam o tym zdjęciu, ale w innym kontekście. Nie wiem, na ile się mu przyglądałeś.

— Byłem bardziej zajęty uspokajaniem Taehyunga — przypomniał.

Kiedy szarowłosy wpadł w pułapkę własnych myśli, to, żeby przy nim trwać, dla Jimina zdawało się instynktowne. Usadził go na łóżku, przykrył kocem, zrobił herbatę. Rozumiał, że po tak długim czasie w napięciu, stresie i wiecznym wyczekiwaniu na przełom, takie zdjęcie mogło przyprawić o zawał serca, dlatego nie opuszczał go ani na sekundę, dopóki nie odzyskał ostatecznie kontaktu z rzeczywistością. Przez to ominęło go oglądanie fotografii.

BTS || Hello, stranger ✓Where stories live. Discover now