Rozdział 15 - Va banque.

29 3 0
                                    

Musiałam się przesłyszeć. Napewno tego nie powiedział, bo inaczej to co próbowałam ukryć odkąd weszliśmy w ten popierzony układ, miało wyjść na światło dzienne. To było coś czego bałam się bardziej niż ognia.

Patrzyłam w otępieniu na chłopaka. Miał uniesiony lekko kącik ust i wyglądał na nieco zakłopotanego, ale dalej biła od niebo ta pewność siebie, której w tym momencie mi brakowało.

- Ethan..

- Nie musisz mi odpowiadać, Nev. Poczekam na ciebie, chociażby to miało trwać do usranej śmierci. Zaczekam, na ciebie. Pomimo tego, że czekam na to już prawie siedem lat, a dobrze wiesz, że nie jestem cierpliwy. - powiedział cicho, a po chwili uciekł ode mnie wzrokiem. Denerwował się. Widziałam to.

Jego słowa mnie zadziwiały. Nigdy nie sądziłam, że najstarszy z braci Callen będzie zdolny do takich słów. Otworzył się przede mną, nie miał już nic do ukrycia. Nawet w moich snach nie było czegoś takiego. To brzmiało tak absurdalnie, a jednak było realne.

Zaczekam na ciebie.

Oh, boże. Czy ja na pewno nie śniłam?

- Callen, to złamanie umowy. - mruknęłam i wbiłam wzrok w biurko. - Nic o sobie nie wiemy.

- Chcę cię poznać. - głos chłopaka nadal był cichy. Dziwnie było słuchać takiego Ethana. - A umowę złamałem na samym starcie. Ty złamałaś ją na pomoście. - stwierdził.

Nie wiedziałam, że tak bardzo ze mnie wszystko czytał. Jakbym była dla niego otwartą księgą, co mnie dodatkowo przerażało. Speszyłam się słowami chłopaka. Cóż, lekko zawstydzająca sytuacja.

- Nie wstydź się tego, Connor. Przez całe życie ukrywasz swoje emocje. Chciałbym żebyś się przede mną otworzyła. Chciałbym żebyś nie ukrywała tego co czujesz, bo ja przy tobie już nie jestem w stanie tego robić. - mruknął i przez krótką chwile milczał, jakby zastanawiając się nad następnymi słowami. Uniosłam wzrok na niego, ale szybko tego pożałowałam. - To nie jest łatwe, wiem i nie będę cię do tego zmuszał. Nie będę się denerwował o to, ale pozwól mi siebie poznać. - wypowiadał te słowa i było widać, że wiele go to kosztowało. W jego oczach była nadzieja. Zbyt wiele nadziei.

- Dziwnie się czuje. - odparłam, a on spojrzał na mnie w niezrozumieniu. - Znaczy.. Nie wiem co mam ci odpowiedzieć. Nie potrafię rozmawiać o tym co czuję tak jak robiłam to kilka lat temu.

- Wiem, a ja zrobię wszystko żebyś mi zaufała i przestała robić wokół siebie otoczkę nieugiętej pani prezes. Tym czym się zajmujemy to jest ważne, fakt, ale nie w relacji. - westchnął i odchylił głowę na fotelu, ale nie spuszczał ze mnie wzrok co dodatkowo mnie peszyło. - Nasza relacja jest dziwna i sama o tym wiesz, ale nie musisz przy mnie udawać nie ugiętej. Nie jesteś taka. Przekonałem się o tym już dawno temu. - odparł tak pewnie, że to było coś niemożliwego. Słowa Ethana tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czytał ze mnie jak z otwartej księgi i miałam wrażenie, że był w tym lepszy niż sam mój przyjaciel.

- Postaram się, obiecuję. Ale nie mogę dać ci pewności, że to zrobię. - przełknęłam nerwowo ślinę, a cała ta rozmowa była niesamowicie trudna dla mnie. Zawsze rozmowa o uczuciach nie była łatwa i prosta. - Za to ty musisz przestać robić wokół siebie otoczkę nadętego buca. Nie zniosę tego. - burknęłam, a on na moje słowa jedynie parsknął cichym śmiechem.

Nasza dwójka przez dłuższa chwile milczała zatapiając się we własnych myślach, a ja ponownie wbiłam wzrok w biurko. Nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Usłyszałam jedynie jak chłopak wstaje. Byłam pewna, że pokieruje się do wyjścia, ale on miał inne plany.

Obrócił mnie na fotelu w swoją stronę i złapał za mój podbródek zmuszając mnie do tego żebym na niego spojrzała. Niechętnie to zrobiłam i odrazu zderzyłem się z jego ciemnymi tęczówkami, w które mogłabym patrzeć godzinami. Jego charakterystyczny blask w oko jak gdyby zbladł. Nie było w nim już tego codziennego Ethana, który chodzi z uniesioną głową i pokazuje jak bardzo był wyżej od wszystkich.

Przy mnie jednak rzadko to robił, bo wiedział, że to ja mogłabym mieć kontrole nad nim.

Chłopak po dłuższej chwili wpatrywania się w moje oczy, przesunął dłoń po mojej żuchwie, a następnie zjechał do szyi. Delikatnym ruchem przejechał ręką pod moje włosy zbliżając się do blizny. Opuszkami palców ją dotknął jakby bał się, że zrobi mi krzywdę.

Wypuściłam drżący oddech, a moje ciało coraz bardziej panikowała kiedy dotykał mojej blizny. Zesztywniałam i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Czułam się jeszcze gorzej niż wtedy jak dotykał jej kiedy byliśmy na pomoście.

Zabrał dłoń. Nie pytał, za co w duchu mu dziękowałam. Z pewnością nie powiedziałabym mu nic, zbyt zaaferowana jego wcześniejszymi słowami.

- Dlaczego jak byłem w śpiączce to cały czas byłaś ze mną? Zaniedbałaś siebie. - westchnął i delikatnie się nade mną nachylił.

- Bo byłeś ważniejszy. - wyszeptałam, a chłopak pokręcił głową z dezaprobatą.

Wyglądał tak jakby nie wierzył w sens moich słów. Ja generalnie sama nie do końca byłam pewna dlaczego cały czas przy nim siedziałam. Może dlatego, że męczyły mnie wyrzuty sumienia? Nie wiem.

- A ta niedoszła strzelanina z moim bratem? - zapytał nieco rozbawiony. Uniosłam kącik ust, bo chcąc nie chcąc teraz mnie to bawiło.

- Nie chcieli nas wpuścić na salę po twojej operacji. - wzruszyłam ramionami - Anthony rozwalił drzwi od sali operacyjnej.

- Myślałem, że zrobił to Michael. - odparł, a ja pokiwałam przecząco głową.

Jak teraz sobie to przypominałam brzmiało to zabawnie. Anthony łaził wokół całego korytarza napięty jak struna, a kiedy usłyszał o tym, że operacje się przedłuży rozwalił drzwi. Za to ja i Michael groziliśmy lekarzom, że jeśli nas nie wpuszczą to rozstrzelamy cały personel. O boże, jakie to było głupie.

- Więc dlaczego robiłaś wszystko żeby tylko mnie zobaczyć? Po tym wszystkim? - zapytał, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.

Złapałam z nim kontakt wzrokowy. Odpowiedź była bardzo prosta.

- Bo ktoś jakiś czas temu powiedział mi, że jak grać to tylko va banque.

///
1001 słów

krótki rozdział, ale wydaje mi się ważny

kocham, do następnego
xx

Never Good For Us (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz