Rozdział 7

24 2 1
                                    

KACPER

Nie mogę uwierzyć w to, co właśnie się dzieje. Jest godzina siódma rano w sobotę, a ja już nie śpię. Zamiast odsypiać cały tydzień szkoły, od kilku godzin przewracam się z boku na bok, bo nie mogę znaleźć sobie miejsca. Nie potrafię już też zasnąć, a to naprawdę dziwne. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem takie problemy ze snem. Może w ostatnią rocznicę zaginięcia Bartka? Ta, to chyba możliwe. W sumie, teraz te problemy też dotyczą jego.
Od wczoraj nie może mi wyjść z głowy to, co powiedział Kuba. Jego rodzice około dwa tygodnie temu stwierdzili podobno, że w archiwum tajnej agencji T.A.C.O.S. doszło do jakieś pomyłki, która dotyczyła mojego brata. Nie mam tylko pojęcia, o co dokładnie może chodzić. Mój mózg jakoś nie potrafi połączyć kropek i wydedukować, jaki związek może mieć Bartek z agencją. To znaczy, Kuba mówił, że T.A.C.O.S. zajmowało się sprawą tego zaginięcia, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Przecież, agencja jest od ochrony osób sławnych, a nie zwykłych dzieciaków. Chociaż, z drugiej strony, mój brat i ja nie do końca jesteśmy "zwykli". Tak samo jak Domi, Monia czy Kuba zawsze byliśmy postrzegani w T.A.C.O.S. przez pryzmat naszych rodziców. Jeśli agencja naprawdę miałaby zająć się zaginięciem Bartka, rodzice byliby jedynym sensownym do tego powodem.

Wzdycham ciężko, przewracając się na drugi bok. Biorę do ręki telefon i ponownie sprawdzam godzinę, chyba licząc na to, że tym razem na ekranie w jakiś magiczny sposób zobaczę godzinę ósmą lub nawet dziewiątą. Co prawda wiem, że to niemożliwe, ale naprawdę nie mogę już uleżeć. Najchętniej już bym wstał i poszedł porozmawiać z Kubą. Po prostu chcę jak najszybciej dowiedzieć się czegoś nowego o zaginięciu Bartka, zwłaszcza że rodzice nie mówili mi prawie niczego. Zazwyczaj docierały do mnie jedynie szczątkowe informacje, ale i to działo się rzadko.
Mama i tata zawsze starali się gadać o moim bracie, kiedy nie było mnie w pobliżu. Czasami przyłapywałem ich nawet na rozmowach przeprowadzanych szeptem. Robili wszystko, żebym nie wiedział zbyt wiele i przekazywali mi tylko, czy wiadomo coś nowego, czy nie. Z kolei, gdy rzeczywiście mieli jakieś świeże informacje, twierdzili że nie mam się czym przejmować, bo to są sprawy dorosłych.
Muszę przyznać, że na początku strasznie mnie to wkurwiało, ale z czasem zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Jeśli chciałem się czegoś dowiedzieć, nie szedłem już do rodziców. Po prostu oglądałem wiadomości w telewizji, albo podkradałem mamie i tacie gazety, w których była jakaś wzmianka o Bartku. Zresztą, potem i tak odpuściłem, bo zaczęły się problemy w szkole. Nawet jeśli bym chciał, nie miałbym czasu śledzić wszystkich plotek, które z dnia na dzień tak czy siak zaczęły cichnąć, bo ludzie zaczęli zapominać o sprawie, a policja ją porzuciła.

Moje podejście zmieniło się dopiero po niedawnej rozmowie ze szkolnym pedagogiem. Pomimo, że niezbyt go lubię, to facet w jednej rzeczy ma rację. Jako brat zaginionego wypadałoby, żebym znał więcej szczegółów niż obcy człowiek, który usłyszał o tym incydencie w telewizji i jakoś się tym zainteresował. Uważam, że powinienem mieć dostęp do informacji taki sam, jak moi rodzice. Przecież to wydarzenie zmieniło nie tylko ich życie, ale też i moje. Mój świat tak samo wywrócił się do góry nogami. To nie jest tak, że spłynęło to po mnie.
Straciłem brata do ciężkiej cholery Pseudodziennikarze czekali tylko, żeby zdobyć zdjęcie mojej zapłakanej twarzy i umieścić je na okładce swoich szmatławców! Rówieśnicy śmiali się ze mnie  za to, że raz popełniłem błąd, pokazując publicznie swoje emocje! Nikt nie postrzegał mnie już jako zwykłego siedmiolatka, a zamiast tego zostałem "bratem tego zaginionego chłopca"! Wszyscy, których spotykałem na swojej drodze mi współczuli! Wszyscy patrzyli na mnie z pobłażaniem i litością! Te spojrzenia były chyba jedną z najgorszych konsekwencji zniknięcia Bartka...

Dobra, wystarczy tego! Dosyć! Muszę się zająć czymś myśli, teraz! Nie mogę przecież cały czas myśleć o tym, co było, bo chyba mnie pojebie!
Niewiele myśląc, łapię znowu za telefon. Trzęsącymi się ze złości rękoma wyduszam numer Kuby. Mam gdzieś to czy śpi. Muszę dowiedzieć się, o co chodzi z tym pieprzonym archiwum.

Teraźniejszość zmienia wszystko: Zbuntowaniحيث تعيش القصص. اكتشف الآن