Rozdział 1

44 2 1
                                    

Kacper

Od wyjazdu Dominiki, Moniki i Kamili minęło już kilka dni, ale do mnie chyba nadal nie do końca to dociera. Często łapię się na tym, że mam ochotę na przykład zadzwonić do którejś z nich, albo po prostu pójść do nich, kiedy mi się nudzi, a potem przypominam sobie, że nie ma ich już w Polsce i jest mi z tym cholernie dziwnie.
Do tej pory mogłem spotkać się z nimi kiedykolwiek chciałem. Zawsze były dla mnie dostępne i mogłem na nie liczyć. Poza moimi rodzicami, dziewczyny były jedynymi osobami, które miałem. Teraz nie mam już nikogo oprócz starych, a z nimi nie da się dogadać. Po prostu nie ma takiej opcji.

— Kacper, śniadanie! — Słyszę zza ściany głos mojej mamy, a chwilę później kobieta zaczyna pukać do drzwi mojego pokoju.

— Już wstaję! — odkrzykuję znudzonym głosem, próbując zwlec się z łóżka.

— Szybciej, spóźnisz się do szkoły! — Mama nie odpuszcza.

— No idę! — wrzeszczę, wkurzony nachalnością kobiety.

Wstaję niechętnie z łóżka i przeciągam się, a następnie podnoszę z podłogi ubrania, które wczoraj tam rzuciłem i zakładam je. Są w miarę czyste, więc jeszcze się nadadzą. Mam tylko nadzieję, że matka nie będzie się mnie za to czepiać, bo ona potrafi dopieprzyć się do wszystkiego.
Ojciec zresztą też nie jest lepszy. Cały czas trzyma stronę mamy i nie daje sobie nic powiedzieć. Chociaż w sumie, nie powinienem się temu dziwić. Tata od rana do wieczora siedzi w pracy, więc jak wraca do domu, to chce spokoju. Pewnie dlatego nie chce za dużo rozmawiać, ani nawet mnie słuchać.

Wzdycham cicho, po czym łapię w locie telefon, wychodząc z pokoju. Mama krząta się już między kuchnią i salonem, pakując mi do plecaka kanapki, które potem przehandluję za pracę domową. Dobrze, że kobieta o tym nie wie, bo miałbym pewnie dożywotni szlaban. No, ale nie mam innego wyjścia, jeśli nie chcę, żeby rodzice czepiali się o moje oceny, a nie mam zamiaru odrabiać lekcji. Zwyczajnie mi się nie chce. Poza tym, nie wymagam dużo. Chcę tylko, żeby kujony robiły za mnie te zadania na co najmniej trójkę. Jak zdarzy się wyższy stopień, to fajnie, ale też nie chcę przyzwyczajać do tego rodziców.

A jeśli już o nich mowa, to dzisiaj znów mają rozmowę z dyrektorem mojej szkoły. Ten gość do tej pory nie wyciągnął ode mnie powodu ostatniej bójki, a moja "ofiara" też nie chce mu nic powiedzieć. Koleś jest serio beznadziejny w rozmowach z uczniami. Nie mam pojęcia, jakim cudem został dyrkiem, ale w sumie ta szkoła to dno, więc nawet mnie to nie dziwi.
W zasadzie, dla mnie to lepiej. Nikt nie dowie się, dlaczego zaatakowałem tamtego cwela, a sprawa prędzej czy później zostanie zamieciona pod dywan i będę miał spokój. No, jeśli do tego czasu nie wpadnę w kolejne kłopoty, a chodząc do tej budy, bardzo możliwe, że jednak nie dam rady się opanować. Musiałby zdarzyć się cud.

— Kacper, zbieraj się, jedziemy — pospiesza mnie tata.

— Musicie tam dzisiaj jechać? — pytam niepewnie, z nadzieją, że jeszcze da się odwołać rozmowę z dyrektorem.

— Wiesz, synku, możemy tego uniknąć, jeśli powiesz nam, dlaczego zaatakowałeś tamtego chłopaka. — Mama próbuje ze mną negocjować.

— Ta, miłej rozmowy z dyrkiem. — Uśmiecham się sztucznie, a następnie biorę plecak i wychodzę z mieszkania.

Kilka minut później podjeżdżamy z rodzicami pod budynek szkoły. Razem z nimi kieruję się w stronę gabinetu dyrektora, mijając pozostałych uczniów. Niektórzy w skupieniu wpatrują się w swoje podręczniki, ale są to pojedyncze osoby. Większość ludzi siedzi na boisku na totalnej wyjebce albo biorą różne substancje gdzieś w kącie. Chyba nie powinno być to dla mnie normalne, ale po prawie całym roku szkolnym spędzonym w tej budzie, już przywyknąłem do takich widoków.
Widzę jednak, że moi rodzice wciąż są tym zaskoczeni i zniesmaczeni. Wiem, że chcieliby, żebym uczył się gdzieś indziej, ale nie mają pieniędzy na liceum, do którego chodziła Monika, a do liceum Dominiki się nie dostałem. Trochę to dziwne, bo nawet Kamilę przyjęli, ale przyznaję, pod koniec gimnazjum kompletnie olałem naukę i jechałem na samych dwójkach. Kami miała ponoć kilka wybłaganych trójek i czwórkę z WF-u. Nie wiem tylko, dlaczego Domi wybrała takie liceum. Z jej ocenami śmiało dostałaby się do tej szkoły, do której chodziła Monia, albo do jakiegoś innego z wysokim poziomem. Dziwne...

Teraźniejszość zmienia wszystko: Zbuntowaniحيث تعيش القصص. اكتشف الآن